poniedziałek, 13 czerwca 2016

rozdział 46

Lily:
Sprawy przedstawiały się nieciekawie, za parę dni owutemy, a ja nie dość, że łapałam dziewczyny śpiące na książkach, albo w ostatniej ławce klasy, to ja byłam w takiej samej sytuacji. Po prostu padałam ze zmęczenia i czułam, że umiem mniej niż kiedykolwiek.
Wstałam z łóżka i powłócząc nogami, poszłam w stronę regału z książkami. Wczoraj minął mi termin oddania kilku, więc jeśli nie chciałam, żeby pani Pince coś zauważyła, musiałam oddać je jak najwcześniej.
Książki ciążyły mi w torbie na ramieniu, a gdy skierowałam swoje kroki w stronę drzwi, mało brakowało, a wybiłabym sobie zęby, o coś leżącego na podłodze. Spojrzałam się w dół. Alicja i Frank leżeli na materacu pod oknem, skłębieni razem z pościelą. No pięknie, pomyślałam i wyminęłam ich, szukając wzrokiem Mary i Dorcas.


Mar siedziała przy biurku, z głową opartą na przedramieniu, a lampka świeciła jej na czubek głowy. Książka od OPCM, która służyła jej za poduszkę, odbiła jej nierówny ślad na policzku.

beatiful, cute, fashion, girl, hair, nature, sexy, style, vintage

Domyślałam się, gdzie mogła być Dorcas, no i miałam rację. Niestety. Wysunęłam głowę przez okno i od razu przewróciłam oczami. Wgramoliłam się na dach, zrzucając z ramienia ciężką torbę.
-Wiesz, to...
-...okropne? Mówiłaś już - skończyła za mnie, zaciągając się dymem.
Niegdyś tyle razy mówiła, że palenie jest okropne, a tu co? Sama siedziała z papierosem w ręku. Rozumiałam ją, była zestresowana, no ale żeby palić?
-Umrę, wiem, ale nawet nie wyobrażasz sobie, jak to pomaga - powiedziała, wpatrując się w niebo, na którym pojawiały się pierwsze nieśmiałe promienie słońca. Parę metrów dalej siedział jej bury kocur, utkwiwszy swoje żółte oczy w chmurach.


Pokręciłam głową i wróciłam do środka, nawet nie próbując jej przekonywać. Dor była upartą bestią, ale miałam nadzieję, że kiedy minie jej stres, to pozbędzie się okropnego nałogu i nigdy już nie wróci.

***

-Panie Lupin? - cała klasa spojrzała się w tył, w miejsce gdzie siedział Remus. Na twarzy McGonagall wykwitł lekko kpiący uśmieszek. Rem spał z głową na ławce, szturchnęłam go nogą, żeby się obudził. Kiedy uniósł na nas swoje zaspane oczy, kilka osób się cicho zaśmiało, a McGonagall zrobiła poważną minę.
-Zero szacunku - skwitowała krótko i odwróciła się do tablicy.

the amazing spiderman andrew garfield gif

Spojrzałam się na Remusa ze współczuciem, wiedziałam, że pełnia miała być już za parę dni, na pewno nie było mu lekko. Po mojej prawej stronie usłyszałam ciche westchnienie. Mary wbiła oczy w zaciśnięte w pięści dłonie.

***

Wieczorem weszłam do dormitorium chłopaków, szukając Jamesa. W środku było ciemno i pusto, tylko zza uchylonych drzwi do łazienki sączyło się światło.
Ostrożnie weszłam do środka, moje bose stopy natrafiły na kałużę wody.
Podbiegłam do wanny, palce Remusa były zahaczone na kranie, przez co woda cały czas płynęła zwartym strumieniem. Wsadziłam do ręce do wody aż po łokcie i mocno pociągnęłam za przód bluzki Remusa. Był nieprzytomny, modliłam się, żeby żył. Wyciągnęłam go na podłogę i zakręciłam kran.
-Rem! - zawołałam, uciskając jego klatkę piersiową raz po raz. Nagle zaczął się krztusić i wypluwać wodę, wciągając zamaszyście powietrze tak, że aż podniósł się do pozycji siedzącej. Zaraz potem, oddychając ciężko, z powrotem opadł na wykafelkowaną posadzkę.
-Jak długo wilkołaki mogą być pod wodą? - zadałam pierwsze lepsze pytanie, jakie mi przyszło do głowy.

image

Remus pokręcił głową.
-Co to miało znaczyć? Jak ty...
-Lily, daj mi odetchnąć. - jęknął, zachrypniętym głosem i jeszcze raz zaniósł się kaszlem.
-Co się stało?
-Nie wiem, musiałem... musiałem stracić przytomność, nie pamiętam... - ledwo wyszeptał, rozcierając klatkę piersiową otwartą dłonią.
-Przecież to...
-Ja nie wiem, Lily! To chyba przez pełnię. Jest już jutro, wcześniej zdarzało mi się stracić przytomność, ale nigdy tak... Lily, co z Mary?
-Ledwo uszedłeś z życiem i pytasz się o Mary?
-Tak, wiesz co z nią? - zapytał gorączkowo, a ja zaczęłam się zastanawiać, czy z aby na pewno wszystko było z nim w porządku.
-No nie wiem, chyba w porządku. Dlaczego miało by być inaczej?
-Nie wiem, dziwnie się zachowuje.
-Jest zestresowana, no i martwi się... o ciebie - powiedziałam niepewnie. Sama nie byłam przekonana czy to prawda, ale tak mi się wydawało zawsze, jak z nią rozmawiałam.
-O mnie?
-Dziwi cię to?
-No... tak.
-Głupi jesteś.
Spojrzał się na mnie pytająco. Przewróciłam oczami, mężczyźni...
-Mary martwi się o ciebie podczas każdej pełni, to niebezpieczne dla ciebie i dla innych, martwi się jak to będzie, kiedy już skończymy szkołę, wiesz co Śmierciożercy sądzą o wilkołakach.
-Albo z nimi, albo wcale - mruknął, a ja pokiwałam głową.
-Jak myślisz, co zrobi?
-Nie mam pojęcia, ale...
-Ale co?
-Nie zdziwiłabym się, gdyby... gdyby jeszcze przed końcem roku chciała, no wiesz... Zerwać.
Ostatnie słowo powiedziałam tak cicho, że miałam nadzieję, że go nie usłyszał, ale usłyszał. Zobaczyłam to po jego minie.


Mary:
Nasze dormitorium przestało być nasze. Każdy kto chciał, przychodził i wychodził z naszego pokoju, kiedy chciał, zakładając, że skoro ja i Lily jesteśmy najlepsze na roku, to już nie musimy się uczyć. Dorcas i Alicja od początku nie były z tego zadowolone, a i my traciłyśmy cierpliwość.
-Mary? - usłyszałam za plecami. Remus stał w drzwiach, ściskając w ręce różdżkę. Miał bardzo poważną jak na niego minę.
-Rem - oderwałam się od dwóch dziewczyn z Ravenclaw, które uparły się, żebym pomagała im z Zaklęciami. Podeszłam do niego i pocałowałam go w policzek. - Co się stało?
-Musimy pogadać, Lily powiedziała mi, że coś jest nie tak.
Zerknęłam na Lilkę, uporczywie wbijała wzrok w książkę.
-Tak powiedziała? - zapytałam, nadal się na nią patrząc. Podniosła na mnie wzrok i bezdźwięcznie powiedziała "nie".

image

Spojrzałam się znowu na Remusa. Doskonale wiedziałam o co mu chodzi.
-Masz rację, ja...
-Mary, jeśli tylko jest jakiś sposób, żebym cię uspokoił...
-Nie, Rem, ja nie potrafię po prostu oszukiwać samej siebie. To jest... to za dużo po prostu.
Remus spuścił głowę, kiedy znowu się na mnie spojrzał, powiedział z taką mocą, że aż się wzdrygnęłam:
-Nie, mi nic nie będzie, tak długo, aż będę z tobą, Mary. Nie rozumiesz? Kiedy jesteśmy razem, jest dobrze, kiedy jesteśmy oddzielnie, wszystko nawala. Tak samo jak z Lily i Jamesem, pamiętasz jak było, kiedy oni się rozstali? Wszystko się zepsuło. Nie pozwól, żeby to się znowu stało, Mary proszę.
Poczułam, że wszyscy patrzą się na mnie i wsłuchują w każde słowo, które mówią, mimo to otworzyłam usta i powiedziałam jedno, łamiące serce słowo:
-Nie.

Alicja:
Remus patrzył się na nią, jakby nie usłyszał. Jego twarz była poważna i nieprzenikniona. W końcu nic nie powiedziawszy, pochylił głowę, odwrócił się i wyszedł.
Nie miałam odwagi, żeby cokolwiek powiedzieć, to było zbyt straszne. Dorcas zakryła usta ręką, miała łzy w oczach, Lily zamarła, trzymając pióro zawieszone nad pergaminem.
Wszyscy inni ludzie, których nie powinno tu być i którzy od rana wkurzali mnie jak diabli, patrzyli się na Mary, jakby właśnie rozgrywała się przed nimi prawdziwa opera mydlana.
Wstałam z miejsca i pokręciłam głową. To musiało się skończyć.
-Hej! - zawołałam - Wynoście się! Już!
Wszyscy spojrzeli się na mnie, a ja machnęłam rękami w powietrzu i krzyknęłam:
-Już!



Jeden po drugim zaczęli wychodzić, po chwili zostałyśmy same.
Mary do tej pory stała, patrząc się na drzwi, kiedy się odwróciła zobaczyłyśmy jej zapłakaną twarz.
Podeszłam do niej i mocno ją objęłam, rozpłakała się.
-Nie płacz, Mary, nie płacz. - głaskałam ją po głowie, wymieniając porozumiewające spojrzenia z dziewczynami.
-Tak bardzo mi przykro, przepraszam, nie powinnam w ogóle z nim rozmawiać. - powiedziała Lily, kiedy wszystkie usiadłyśmy na łóżku.
-Wpo-w porządku.
-Mary, ale dlaczego? Przecież skoro go kochasz...
-Ty też ko-kochałaś Jame-sa... Ja się ba-bałam...
-Ja zostawiłam James'a, bo nienawidziłam tego, że musiałam się cały czas ukrywać, tego uczucia, że wszyscy o mnie szepczą. Potem, kiedy do siebie wróciliśmy, James powiedział, że nagle wszystkie piosenki o miłości były o mnie. To było takie piękne, ale i tak to ty i Remus byliście dla mnie największym wzorem prawdziwej miłości, nigdy bym z tego nie zrezygnowała.
-Myślę, że Remusowi, naprawdę zależy na tobie, nie ma sensu tego marnować, zwłaszcza, że nie wiesz czy to, czego się boisz, się sprawdzi - powiedziała Dorcas.
-My zawsze jesteśmy z tobą, teraz i po skończeniu Hogwartu.

Remus:
Kiedy wyszedłem z jej dormitorium, zaczęła nabierać we mnie złość, dzisiaj pełnia, moja zbliżająca się przemiana, nie polepszała sprawy, nie mogłem się uspokoić. Zanim poszedłem do siebie, wyszedłem na dwór, lał deszcz, nadchodziła burza. Kiedy udało mi się ochłonąć, wróciłem do środka, ale gdy Huncwoci się na mnie spojrzeli i zapytali:
-Siemasz Rem, nie wyglądasz najlepiej, gotowy na futerko?
Po prostu nie mogłem się powstrzymać i w coś nie walnąć. Wyciągnąłem różdżkę, a zaklęcie jakoś samo się wypowiedziało. Rozwaliłem w drzazgi biurko i stojące obok krzesło. Chłopaki patrzyli się na mnie, jakby widzieli mnie po raz pierwszy.
-Rem?
Musiałem się bardzo starać, żeby nie rozwalić czegoś jeszcze.

the amazing spiderman the social network gif

-Możemy już iść? - zapytałem w końcu, nie zwracając uwagi na ich miny.
-Jasne - powiedział James, wyjął z kufra pelerynę niewidkę, skinął na chłopaków i poszedł przodem. Peter parę razy odwrócił się, żeby mi się przyjrzeć, ale kiedy spotkał się z moim gniewnym spojrzeniem, już więcej się nie patrzył.
-Jesteś pewien, że przemiana to dobry pomysł? No wiesz... w twoim stanie. - zapytał James, gdy zacząłem oplątywać się łańcuchami we Wrzeszczącej Chacie.
-A mam wybór? - warknąłem, a on pokiwał tylko głową i więcej nie wchodził mi w drogę.
Po kilku minutach zacząłem się zmieniać, przeraźliwy ból sprawił, że na chwilę straciłem przytomność, a kiedy się ocknąłem, nie byłem już sobą.
W mojej głowie zostały tylko urywki z tej nocy, ale zapamiętałem głównie to, że byłem bardziej drażliwy i okrutny niż kiedykolwiek wcześniej. Gdy odzyskałem moją świadomość, byłem okryty kurtką, kompletnie przemoczony na łóżku we Wrzeszczącej Chacie.
Poszedłem do salonu, gdzie chłopaki jak zwykle gadali, grali w karty i pili.
-Rem - zawołał Syriusz, kiedy mnie zobaczył - Lepiej ci? Dałeś popis w nocy.
-Taa, dzięki. - wymamrotałem. Zaczynało mi być głupio przez to, jak ich wcześniej potraktowałem - No i sorry za wcześniej, po prostu...
-Jasne - powiedział Syriusz i poklepał mnie po plecach.
-Rem? - usłyszałem za sobą, kiedy już szliśmy przez deszcz do zamku. Odwróciłem się, a ciężki głaz spadł mi na dno żołądka.



-Mary - szepnąłem, nie podobało mi się, że Huncwoci tak się na nas patrzyli. Za Mary stali też Lily, Dor i Frank z Alicją, uśmiechając się, jakby to pasowało do sytuacji.
-Przepraszam - powiedziała, zagłuszając szum deszczu.
Ulżyło mi, Mary chyba zobaczyła to na mojej twarzy, bo podbiegła do mnie i mocno mnie przytuliła. Podniosłem ją i zakręciłem się z nią na rękach dookoła własnej osi.



-Przepraszam, przepraszam - zaczęła powtarzać szeptem prosto do mojego ucha.
Nad głową Mary widziałem uśmiechnięte twarze Huncwotów i dziewczyn.
Gdy już szliśmy do zamku, Frank nagle zawołał:
-Idźcie przodem, dogonimy was!
No ale my jak to my stanęliśmy i zaczęliśmy obserwować jak Frank zaczyna rozmawiać z Alicją.
-Zgadzam się, Frank - powiedziała Ali.
-Naprawdę?
-Tak, przeżyję jakoś, że cię nie ma. Ale Frank, uważaj na siebie, dobrze?
-Dla ciebie wszystko, Ali. - odparł i ją pocałował.




***

Kiedy rozstawaliśmy się przed drzwiami do dormitorium dziewczyn, James pocałował Lily w policzek i powiedział:
-No to co, widzimy się na owutemach, ale na pocieszenie dodam, że jedna z zasad, jakie wyznaję w życiu to: że nawet jeśli nie wiesz dokąd zmierzasz, pomaga świadomość, że nie zmierzasz tam sam.



 linki:
  • https://pl.pinterest.com/pin/59109813847271354/
  • https://pl.pinterest.com/pin/6614730679992782/
  • https://pl.pinterest.com/pin/466333736413232384/
  • http://favim.com/image/342031/
  • https://www.tumblr.com/tagged/otp%3A-dancing-in-the-rain
  • http://hqgifhunts.tumblr.com/post/73791373016/holland-roden-gif-hunt-under-the-cut-youll-find
  • http://chachihelper.tumblr.com/post/55585764993/holland-roden-gif-hunt
  • http://weheartit.com/entry/218901644/search?context_type=search&context_user=daisydiaries_&query=andrew+garfield+gif
  • http://ohnotheydidnt.livejournal.com/52746829.html
  • http://themanicheart-resources.tumblr.com/post/27743401213/leighton-meester-gifs


niedziela, 5 czerwca 2016

rozdział 45

James:
Wszystko układało się po naszej myśli, wróciliśmy do Hagwartu, chwilowy brak popularności, przez odwołanie balu, to nie był żaden problem, zwłaszcza, że teraz musieliśmy się skupić na nauce. A Lily? Ach, Lily...
Mimo góry książek na biurku i rosnącej obawy, że jednak nie zaliczę owutemów, postanowiłem wyrwać się jednego jedynego dnia ze szkoły, odetchnąć od nauczycieli, zaklęć i mieszania w kociołku.
-Dorcas - powiedziałem, siadając naprzeciwko niej na śniadaniu.
-Hm? - mruknęła, nawet się na mnie nie patrząc. Była zajęta jakąś książką i nie wyglądało na to, że zamierzała zawracać sobie mną głowę.
-Chcę iść do Hogsmeade - odparłem, nie przejmując się jej ignorancją.
Pokiwała powoli głową, a dopiero po chwili się na mnie spojrzała.
-Czekaj... możesz jeszcze raz?
-Chcę iść do Hogsmeade - powtórzyłem, przewracając oczami. Uniosła brwi i zapytała:
-Akurat dzisiaj?
-Tak. To idealny dzień.
-Wcale nie, muszę oddać...
-Właśnie dlatego.
-Akurat ze mną? - jęknęła.
-A z kim innym?
-Masz kumpli...
-Mam też ciebie. Najwspanialszą przyjaciółkę, która na pewno marzy o tym, żeby spędzić ze mną ten jeden jedyny dzień.
-Jakoś nie bardzo.
-Dor, jesteś najlepsza na świecie...
-James, poszłabym, ale Slughorn mnie zabije. Nienawidzi mnie!
-Przesadzasz. Wiesz, że jesteś super... - zacząłem, a ona uśmiechnęła się rozbawiona.



-No wiem, wiem.
-To co? Idziemy? - podniosłem się, a ona przewróciła oczami i też wstała. - Grzeczna dziewczynka.
-Sprowadzasz mnie na złą drogę, James, wiesz o tym?
-Od tego jestem.

***

Dor zaprowadziła mnie na dach najwyższego budynku w Hogsmeade. Niebo było szare, nad domami wisiała mgła, sięgająca aż do Zakazanego Lasu.
-Skąd znasz to miejsce? - zapytałem, rozglądając się dookoła.
-Od Trey'a.
-Super widok.
-Wiem. - pokiwała głową i nagle dodała - Zerwaliśmy.
-Co?
-Ja i Trey. Zostaliśmy przyjaciółmi, ale wątpię, żeby coś z tego wyszło.
-Dlaczego? Myślałem, że...
-Było naprawdę dobrze, ale to po prostu nie było to.
-To miejsce nie kojarzy ci się z nim?
-Trochę, ale to nic złego. Czasem tu przychodzę, siedzę sobie i patrzę. Czasami po prostu potrzebuję czasu w pięknym miejscu, żeby oczyścić umysł.
Doskonale ją rozumiałem, życie w Hogwarcie było super, ale bywało też tak, że po prostu było tego wszystkiego za wiele. Czasem człowiek potrzebował sam na sam ze swoimi myślami.
Wyciągnąłem do niej ręce, a ona objęła mnie w pasie i staliśmy tak objęci jeszcze chwilę.



Nagle Dor się roześmiała i powiedziała:
-W gazecie przeczytałam, że chłopcy nie lubią poważnych dziewczyn.
-Co? - zaśmiałem się, nigdy nie słyszałem większej bzdury. A ja i Lily to co?
-No tak.
-Interesujące. - powiedziałem, uśmiechając się pod nosem.
-Martwi cię to? - zapytałem po chwili ciszy.
-To, że faceci nie lubią poważnych dziewczyn? Czy ja wiem? Przez chwilę nawet zastanawiałam się czy to w tym tkwi problem, ale raczej potraktowałam to jako nową rewelację Rity Skeeter.
-Jaki problem? - zmarszczyłem brwi.
-No, że... - zawahała się, jakby zastanawiając się, czy jestem wystarczająco dyskretny, żeby mi to powiedzieć - chodzi o to... każde z naszej paczki znalazło tą drugą osobę i jest szczęśliwe, właściwie wszyscy poza mną.
-To po co zrywałaś z Trey'em?
-Bo to nie było to, mówiłam ci. To nie był związek taki jak Alicji i Frank'a, albo twój i Lily.
-Dor, to nie wyścigi, mamy dopiero po siedemnaście lat, masz całe życie na znalezienie sobie faceta. Poza tym nie tylko ty jesteś teraz sama. Co z Peter'em, albo z Syriuszem? Oni też nie mają nikogo na stałe.
Dorcas spojrzała się na mnie krytycznie.
-To co innego.
-Tak?
-Syriusz jest zadowolony ze swoich tygodniowych związków, ale ja nie. Szukam i cały czas nie mogę znaleźć.
-Dor, powiem ci coś bardzo ważnego, masz mnie słuchać, nie przerywać i masz całkowity zakaz powiedzenia potem ale. Nauczyłem się tego, podczas wszystkich moich podbojów, zakończonych związkiem z Lily. Pewnego dnia ktoś wejdzie w twoje życie i pokaże ci, dlaczego nigdy nie wychodziło ci z nikim innym. Nie spiesz się, znajdziesz to, czego szukasz. Wszystko na koniec będzie dobrze, jeśli nie jest dobrze, to znaczy, że to nie jest koniec.
Dorcas patrzyła się na mnie chwile w milczeniu i znowu wtuliła się we mnie, opierając policzek na moim ramieniu.
-Przepraszam - mruknęła w moją bluzę.
Nic nie odpowiedziałem. Zacząłem myśleć o tym co powiedziała i jeszcze bardziej uwierzyłem w coś, co niedawno zauważyłem. Dor nie była szczęśliwa, a osobą odpowiedzialną z to, był jakiś facet, nie wiedziałem jeszcze kto, ale byłem pewien, że niedługo się dowiem. W Hogwarcie nie dało się utrzymać tajemnicy długo w ukryciu. Niestety jakieś dziwne przeczucie nie dawało mi spokoju, ciągle zwracało moją uwagę na jedną osobę, która nie miała prawa mieć cokolwiek wspólnego z Dor. Przecież oni się nienawidzili!

Lily:
Szłam korytarzem do biblioteki, z każdym dniem na biurku przybywała jedna lub dwie książki, które nadal widniały na niekończącej się liście "do przeczytania przed egzaminami".
Kiedy załatwiłam wszystkie sprawy z panią Pince, wyszłam na korytarz i wybrałam dłuższą drogę do wieży, żeby tylko nie przyspieszać mojego spotkania z pracami domowymi.
Byłam już w połowie trasy, gdy jakby znikąd na końcu korytarza pojawiła się jedna postać, która wyglądała, jakby czekała właśnie na mnie. Z tej odległości nie mogłam rozpoznać twarzy, ale gdy się zbliżyłam, pożałowałam, że wybrałam akurat tą drogę.
-Lily - powiedział Snape, z charakterystycznym dla niego grymasem zamiast uśmiechu na twarzy.
Nie miałam ochoty na rozmowy z tym rasistowskim dupkiem, więc ostentacyjnie odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w drugą stroną, żeby tylko zrozumiał moje nastawienie.
-Zaczekaj, Lily! - podbiegł kilka kroków i chwycił mnie za łokieć.
-Nie dotykaj mnie! - krzyknęłam, wyrywając się. Sama zdziwiłam się tym, jak głośno i agresywnie to zabrzmiało.
-Lily, ja tylko...
-Teraz Lily, tak? - zapytałam, nie mogąc się powstrzymać od nuty sarkazmu w głosie.
-Zawsze byłaś Lily.
-To chyba pamięć ci szwankuje, ale przypomnę ci, ostatnio kiedy rozmawialiśmy byłam szlamą! - Snape skrzywił się, jakbym właśnie go uderzyła, ale dobrze mu tak! Nie byłam w nastroju na pogawędki ze Śmierciożercami.
-To było dwa lata temu, wyrwało mi się, nie chciałem, Lily, proszę, proszę wybacz mi.
-Miałam cię za przyjaciela!
-Nadal nim jestem.
-Nie oszukuj się! Miałeś wybór, ja albo ta zgraja szemranych typków ze Slytherinu, wybrałeś! Bądź dorosły i weź za to odpowiedzialność!
-Lily, ja się zmieniłem!
-Nie wierzę. Cały czas widzę cię z nimi, nie chcę mieć z tymi ludźmi nic wspólnego, nie chcę mieć nic wspólnego z tobą! - krzyknęłam, cofając się w miarę, jak on szedł w moją stronę.
-Wolisz Pottera i resztę tej dziecinnej paczki...
-Tak! Dokładnie tak! Nie wierzę, że się zmieniłeś, Severusie, nie wierzę.
-Udowodnię ci. - powiedział gorączkowo, mocno łapiąc mnie za ramiona i zaczął ciągnąć mnie w swoją stronę.
-Puść mnie! Puść mnie Severusie! Puść! - zaczęłam się szamotać, rozpaczliwie chciałam się wyrwać, spod lewego rękawa w jego szacie wystawał kawałek czarnego tatuaża, wiedziałam co to oznacza. Przerażał mnie, przerażało mnie to kim się stał i to, że kiedyś się przyjaźniliśmy. Szarpałam się w żelaznym uścisku jego palców, w końcu udało mi się uwolnić jedną rękę, potem drugą, zaczęłam biec, ale on znowu mnie złapał łapiąc za nadgarstki, tak mocno, że byłam pewna, że zostaną mi siniaki.

image

-Hej! - usłyszałam krzyk, od którego poczułam największą w życiu ulgę.
-Czego chcesz Black? - zapytał Snape, ciągle zaciskając ręce wokół moich nadgarstków, mimo że przestałam się wyrywać.
-Czy ja wiem? A ty? Czego chcesz od Evans?
-Nie twój interes.
-Coś mi się wydaje, że Evans wcale nie chce nigdzie z tobą iść, bądź grzecznym chłopcem i ją puść.
-Odwal się, Black.
-Nie zamierzam. Dam ci radę, oszczędź sobie nieprzyjemności i upokorzenia i puść ją teraz, kiedy grzecznie proszę, nie zmuszaj mnie do użycia różdżki.
-Bardzo śmieszne, Black, uważaj, bo się przestraszę.
-No cóż, sam chciałeś.
Syriusz powoli wyjął z kieszeni różdżkę, chwilę poobracał ją w palcach, jakby zastanawiając się co by tu mu zrobić. Ja za to modliłam się, żeby nie trafił mnie, kiedy zacznie rzucać zaklęcia.
W ułamku sekundy, tak że nawet ja, spodziewając się pojedynku się zdziwiłam, Syriusz zacisnął palce na różdżce i robiąc zdecydowany ruch nadgarstkiem, wycelował we mnie i Snape'a silną falę uderzeniową. Zmiotło nas z nóg, Snape puścił moje ręce, starając się utrzymać równowagę, ale i tak runął na ziemię, odrzucony kilka metrów dalej niż ja. Zanim zdążył wstać, albo dobyć różdżki, Syriusz stanął nad nim i wyciągając z mankietu marynarki srebrną spinkę, przetransmutował ją w solidną klatkę, która zamknęła za kratami oszołomionego upadkiem ślizgona.
Syriusz uśmiechnął się na widok swojego dzieła i podszedł do mnie z wyciągniętą ręką. Pomógł mi wstać i nie odwracając się już do Snape'a, poszedł ze mną korytarzem w stronę naszej wieży.
-Rany, dzięki. - powiedziałam, kiedy jako tako do siebie doszłam - Nie wiem co mu odbiło.
Syriusz nie odezwał się, tylko pokiwał głową.
-Jestem ci winna przysługę.
-Snape to ślizgoński dupek, skopanie mu tyłka to obowiązek i przyjemność, nie jesteś mi nic winna. Czego od ciebie chciał?
-Sama nie wiem, chyba wrócić do łask - zaśmiałam się sucho. Nagle przyszedł mi do głowy pomysł, jak mogłabym spłacić swój dług.
-Dziewczyna potrzebuje Romea, nie Hamleta - powiedziałam, licząc na to, że wyciągnie z tego jakieś wnioski, a najlepiej odnośnie Dorcas.
Black chwilę szedł w ciszy, mogłoby się zdawać, że analizuje w głowie moje słowa, ale kiedy doszliśmy do obrazu Grubej Damy, zapytał:
-Kto to są Romeo i Hamlet?

Harry, 18 lat później:
Trzymałem w dłoni fiolkę ze srebrzystym wspomnieniem Dorcas. Dała mi je dzień przed tym jak zniknęła, mówiąc:
-Chcąc zrozumieć swoich rodziców, musisz zrozumieć ich bliskich. Przyjaciół, rodzinę... tych najbliższych. Więzi to podstawa, Harry, bez nich nie masz nic. Bardzo ważną rzeczą, jakiej się nauczyłam od twoich rodziców, co przekazali mi już po swojej śmierci jest to, że rozpacz jest początkiem narodzin nadziei. Ty jesteś moją.
Odkorkowałem fiolkę i wlałem jej zawartość do Myślodsiewni, chwilę zawahałem się zanim zanurzyłem twarz we wspomnieniu. Wszystko co o nich wiedziałem polegało na wspomnieniach innych ludzi, jednak kiedy nie ma się własnych, to lepsze niż nic. Z tą myślą poszybowałem w dół, we wspomnieniach Dorcas.
Przed oczami zaczęły mi migać kolorowe i czarno białe wspomnienia, rozmazane i wyraźne twarze, słyszałem urywki rozmów, odbijający się echem śmiech, krzyki i znowu śmiech. I nagle wszystko ucichło, jakby ktoś włączył pauzę. Po chwili jedno ze wspomnień wzięło górę, znalazłem się w dormitorium. W powietrzu latało pierzę z poduszek, na łóżku zobaczyłem młodszych o prawie dwadzieścia lat państwo Longbottom, śmiali się głośno, turlając w pościeli i okładając poduszkami, na podłodze siedzieli Dorcas, Remus i Mary, patrząc się na to z rozbawioną miną.



Nagle wspomnienie się zmieniło, stałem na jakiejś ulicy koło Dorcas, Mary i Alicji. Mama siedziała na masce jakiegoś samochodu i z wyczekiwaniem patrzyła się w okno jednego z domów. Spojrzałem się tam gdzie ona i za szybą zobaczyłem tatę, który jakby sklejony ze wzrokiem Lily, stał przy oknie, nie zwracając uwagi na nikogo poza mamą.



Wspomnienia znowu przyspieszyły, mignęło przede mną kilka obrazów, pokazujących na zmianę intensywne życie paczki Huncwotów, ale również wiele twarzy, których nie znałem, albo nie zdążyłem rozpoznać.



Nagle zupełnie niespodziewanie wszystkie kształty się rozmyły, a ja zrozumiałem, że wspomnienia z fiolki dobiegły końca.
-Co tam masz? - usłyszałem od razu, kiedy wynurzyłem twarz. Włożyłem okulary, zamrugałem kilka razy i rozpoznałem postać Syriusza, opierającego się o framugę pokoju, w standardowej nonszalanckiej pozie człowieka z wyższych sfer.
-Wspomnienie. Od Dorcas. - powiedziałem, pakując je z powrotem do fiolki i chowając ją do kieszeni.
-Fajne chociaż? - zapytał obojętnym, nawet znudzonym tonem.
-Trudno powiedzieć, nie do końca rozumiem o co w nim chodzi. Wszystko zmieniało się tak szybko, nie miałem nawet szansy, żeby... - zamilkłem, bo Syriusz sprawiał wrażenie, jakby w ogóle mnie nie słuchał.
-Takie są najważniejsze. - odparł po chwili Łapa, a ja zmarszczyłem brwi - Nie rozumiesz? Kiedy zmieniają się tak szybko, nie masz czasu, żeby analizować każdą sekundę z tego, co się dzieje. Po prostu lecisz dalej.
Nadal nie rozumiałem, więc Syriusz westchnął głęboko i powiedział:
-We wspomnieniach nie liczą się szczegóły, liczy się chwila. Moment. Przyjemność, jaka z niego płynie. Meadowes dała ci więc ogromną dawkę chwil z życia twoich rodziców, to coś zbyt ważnego, żeby się nad tym zastanawiać, żeby zrozumieć, trzeba dać ponieść się chwili, poczuć to, co oni czuli wtedy. To powinieneś pamiętać o Lily i Jamesie, nie musisz znać każdej sekundy z ich życia, bo liczą się chwile. W ich życiu było naprawdę wiele pięknych chwil, nie możesz o tym zapominać, analizując je co do setnej sekundy.
Pokiwałem głową. Rzeczywiście, kiedy teraz o tym myślałem, większą wartość miała dla mnie ta jedna fiolka niż cała reszta wspomnień, które widziałem przez całe życie.
Syriusz odwrócił się z zamiarem odejścia, ale ja miałem jeszcze jedno pytanie.
-Co się dzieje z Dorcas?
Łapa powoli się odwrócił, po czym wzruszył ramionami i odparł:
-Czy ja wiem? Kamuflaż, kryjówka, te sprawy.
-Nie martwisz się? - spytałem, choć przewidziałem już jaka będzie odpowiedź.
-O Meadowes? To duża dziewczynka, poradzi sobie. A zresztą. U niej przynajmniej coś się dzieje. Nie siedzi zamknięta w czterech ścianach. - odparł z lekkim wyrzutem w głosie.
-Skąd wiesz?
Syriusz po raz kolejny wzruszył ramionami.
-Nie bój się o nią. Już z gorszych kłopotów wychodziła cało.
-Nigdy nie mówiliście o tym jak zadarła z Sam Wiesz Kim.
-Ja nie chcę o tym gadać. Zapytaj Meadowes, jak się spotkacie, chociaż wątpię, żeby ona była chętna.
-Zobaczę ją jeszcze? - zapytałem, bojąc się odpowiedzi.
-Zobaczysz młody, zobaczysz.


Remus:
Nastał jeden bardzo upalny dzień. Wszyscy wylegli na błonia, rozkładając się w cieniu drzew, albo wystawiając się na skwar słońca na pomoście. My też nie mogliśmy wysiedzieć w środku, a że była sobota, wyszliśmy na dwór, zabierając ze sobą podręczniki. Ułożyliśmy się w cieniu wielkiego dębu, dookoła biegali pierwszoroczniacy, dalej jakieś dziewczyny piszczały, lejąc się wodą, a tuż przy moim uchu brzęczał znicz, który od meczu wiernie latał za Jamesem.
Po kilku godzinach było już tak gorąco, że rzuciłem na bok książkę i położyłem się na plecach, na trawie. Reszta już dawno spasowała, wszyscy leżeli na wznak, gapiąc się na liście i na oślep skubiąc kępy trawy palcami.
-Bez sensu to wszystko - powiedział Peter, obserwując, jak James bawi się zniczem.
Nikt mu nie odpowiedział, ale w duchu zgodziłem się z nim.
-Wyglądacie gorzej niż źle - usłyszałem skądś głos Frank'a.
-Czyli jak zawsze - mruknął pod nosem Syriusz. Dobiegł do nas krótki ironiczny śmiech Franka.
Nagle James zerwał się z trawy. Znicz zawirował dookoła jego głowy. Spojrzałem się na niego z wyrzutem. Zaczynała mnie boleć głowa w typowy comiesięczny sposób, a ta jego głupia piłka robiła mi na złość.
-Łapo, musimy pogadać - powiedział.
-To gadaj - odparł Black, nawet nie otwierając oczu.
-Co ty robisz z Dorcas, co?
Syriusz otworzył jedno oko, potem drugie i na koniec uniósł brwi.
-To znaczy? - zapytał, jakby mało go interesowało wszystko, co ma do powiedzenia o Meadowes.
-To znaczy... w co ty właściwie grasz, co? - powtórzył James, a ja wyczułem nutę irytacji w jego głosie. To chyba nie była najlepsza decyzja, żeby gadać o tym przy nas, ale nie ukrywałem, samego mnie to interesowało.
-Nie ogarniam...
-To bardzo proste - zaczął nadmiernie przesłodzonym głosem - Czy ty w końcu jej nie lubisz, czy... czy jak?
-Meadowes jest jedną z najbardziej wkurzających osób w Hogwarcie, jeśli o to pytasz.
-To dlaczego ciągle się z nią trzymasz?
-Ciężko ignorować kogoś, kto...
-Ale ty nie tylko jej nie ignorujesz, grasz z nią w coś...
-James, poczekaj, bo czegoś nie rozumiem, co ty właściwie chcesz wiedzieć. Zapytaj wprost, wiesz, że niczego przed tobą nie ukryję.
-Było coś między wami? - spytał Rogacz, a wszyscy wlepiliśmy oczy w Syriusza.
-Nie.





linki:
  • https://www.tumblr.com/tagged/zedd-beautiful-now
  • http://weheartit.com/entry/98930255/in-set/100420724-rain-seventry?context_user=bowchickabow&page=14
  • http://hellagifhunts.tumblr.com/post/84109175893/holland-roden-upset-hq-gif-hunt-under-the
  • http://giphy.com/gifs/karen-gillan-marauders-era-lily-evans-NESHsI1VrFFwk
  • https://www.tumblr.com/tagged/Zodiac-gifs
  • http://cake-rpc.tumblr.com/post/27349844754/amanda-seyfried-a-decent-gif-hunt-pt-1