piątek, 22 stycznia 2016

rozdział 34

Cześć! 
Ten rozdział nie jest taki długi jak się wydaje, zdecydowana większość to zdjęcia i raczej szybko się czyta. Na początku miały to być dwa rozdziały, ale postanowiłam, że oszczędzę Wam czekania (bo ze mną nigdy nic nie wiadomo, mogę opublikować nowy rozdział następnego dnia, albo po miesiącu, różnie to bywa :D). 
Życzę miłej lektury, trzymajcie się ciepło
tusia2709 ;*


James:
-Chłopcy, spakowaliście wszystko? - usłyszałem po raz setny. 
-Dora, nie martw się, są już prawie dorośli, poradzą sobie. A teraz, zabierajcie tyłki z kanapy i znikajcie już, bo na pewno wszyscy na was czekają. - powiedział tata, stając w progu. 
Uściskałem rodziców, a kiedy mama zaczęła przytulać Syriusza, powiedziała, wzdychając: 
-Och, jak wy możecie mi to robić, jeszcze się wami nie nacieszyłam, a wy już znikacie. 
-James po prostu stęsknił się za swoją dziewczyną - zażartował Syriusz, a ja kopnąłem go w piszczel. Wspominanie o Lily przy mamie było niebezpieczne. Od razu się nakręcała i zadawała tyle pytań, że do końca wakacji nie zdążyłbym na nie odpowiedzieć. 
-Masz mi ją niedługo przedstawić, Jamie. - powiedziała, poprawiając mi włosy. 
-Nie mów do mnie Jamie. - przewróciłem oczami, a ona tylko uśmiechnęła się do mnie, kręcąc głową. 
-Macie uważać na siebie nawzajem, pozdrowić Dorcas i James, na litość boską uważaj tam z Lily, nie chcę zostać babcią przed pięćdziesiątką. 
-Mamo! Na Merlina, wiesz jak mnie upokorzyć. - To było żenujące. No poważnie, która matka tak robi i to jeszcze przy kumplu? Miałem powyżej uszu tego całego gadania o Lily, jakby w tym domu nie było o czym innym rozmawiać. Przysięgam, gdybym miał tak spędzić całe dwa miesiące, chyba bym sam w siebie strzelił Avadą. 
-Przecież tu są tylko tata i Syriusz, na pewno wiele razy rozmawialiście... 
-Tak, bo nie mamy o czym gadać. 
-No już nie złość się na mnie, Jamie... 
Spiorunowałem ją wzrokiem. 
-Przepraszam, przepraszam. 
-Dobra, koniec gadania, lećcie już! - powiedział tata, rozładowując napięcie. Posłałem mu wdzięczne spojrzenie. 
-Gotowy, Jamie? - Syriusz zaśmiał się, ale zanim zdążyłem mu coś powiedzieć, pomachał moim rodzicom i teleportował się z trzaskiem. Przewróciłem oczami, złapałem rączkę kufra i zrobiłem to samo. 
Stanęliśmy na przedmieściach Cokeworth, uliczka była wąska, a domki małe. Każdy miał zadbany ogródek i podjazd dla samochodu. 
-To na pewno tutaj? - zapytałem Syriusza, a on wzruszył ramionami, wyjął z kieszeni kawałek pergaminu z zapisanym adresem i powiedział: 
-Na to wygląda. 
Ciężko było mi wyobrazić sobie czarodzieja w tak uporządkowanej okolicy, ale rodzina Lily to mugole, to wiele wyjaśniało. Otworzyliśmy furtkę z numerem 16 i ruszyliśmy ścieżką na ganek. Nacisnąłem dzwonek, w środku rozległo się szczekanie psa i tupot nóg na schodach. Po chwili drzwi otworzyły się gwałtownie, a przed nami stanęła Lily. 
-Cześć! - uśmiechnęła się szeroko na nasz widok. Przytuliła mnie i zaprosiła nas do środka. Od razu podbiegł do nas wielki kudłaty pies, zaczął nas obwąchiwać i machać ogonem. 
-Jesteście pierwsi. Newton, przestań! - zawołała na psa. 
-Newton? Od Newton'a Scamander'a? Tego magizoologa? - zapytał Syriusz, głaszcząc go po grzbiecie. Od razu się polubili. 
-Od Isaaca Newton'a. Fizyka. Mój tata jest fizykiem, ma trochę obsesję. - wyjaśniła - Dobra nie stójmy tak, może chodźcie na werandę, dam wam coś do picia. A może jesteście głodni? Bo wiecie, ja muszę zaczekać na Alicję, miała mi pomóc z pakowaniem. Jeszcze jej nie ma, więc trochę się nam może zejść. 
-Coś do picia wystarczy - powiedziałem, a Lily zaprowadziła nas do ogrodu po drugiej stronie domu. Zbudowana była tam mała weranda, z pnącymi się kwiatami i drewnianą huśtawką. Usiedliśmy na wiklinowych fotelach, Lily na chwilę zniknęła w środku, żeby przynieść nam picie i wtedy usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. 
-Petunia, zejdziesz? - w domu rozległ się krzyk Lilki. 
W odpowiedzi usłyszeliśmy głośne westchnienie i narzekanie, kroki na schodach, zaraz potem dźwięk otwieranych drzwi, kolejne szczekanie psa i głos: 
-Cześć, Petunio, co słychać? 
-Było fajnie, zanim przyszłaś. 
Lily przewróciła oczami i poszła do środka. 
-Dor, świetnie, że już jesteś. James i Syriusz siedzą na werandzie... - powiedziała i przyprowadziła do nas Dorcas. Za nimi szła ciemnowłosa chuda dziewczyna o bardzo niezadowolonej minie. 
-Świetnie! - zawołała - Zaraz przyjdzie Vernon, gdzie niby mamy siedzieć? 
-Faktycznie, jeśli to ten Vernon, którego pamiętam, to może się nigdzie indziej nie zmieścić. - mruknęła do nas Dor, a siostra Lily zawołała: 
-Zapraszasz do mojego domu swoich zdziwaczałych znajomych, a oni nie mają za grosz szacunku do mnie i do innych porządnych ludzi! 
-Nie masz prawa ich obrażać, to jest też mój dom i niech lepiej twój gruby chłopak znajdzie sobie nowe miejsce na swój tłusty tyłek, bo oni się nigdzie stąd nie ruszą! 
-Dziewczyny! - do ogrodu weszła wysoka rudowłosa kobieta, patrząc się srogo na siostry. 
-Nie litość boską, mamy gości, nie kłóćcie się chociaż teraz. Tuniu, możesz usiąść z Vernonem w salonie. - powiedziała, a zaraz potem spojrzała się na nas i szeroko uśmiechnęła. 
-Cześć, Dorcas. 
-Dzień dobry, ciociu. 
-A to muszą być ci słynni Huncwoci, nie powinno być was więcej? 
-Jeszcze przyjdą. - powiedziała Lily i dokładnie w tym momencie usłyszeliśmy kolejny dzwonek do drzwi. 
Lily pobiegła, żeby im otworzyć i po paru minutach siedzieliśmy w ogrodzie już wszyscy. Lily poszła z Alicją na górę, a my zaczęliśmy opowiadać sobie o naszym pierwszym tygodniu wakacji. 
Petunia nadal stała, zaciskając zęby ze złości. Aż w końcu zabrzmiał jeszcze jeden dzwonek, a gdy Lily poszła otworzyć, wróciła z jakimś brzydkim pulchnym chłopakiem. 
Petunia uśmiechnęła się do niego i zaprowadziła go do salonu, skąd usłyszeliśmy ich rozmowę. No cóż, nie pofatygowali się nawet, żeby ściszyć głosy. 
-To wszystko jej przyjaciele, są tacy jak ona. 
-Masakra, nie wyobrażam sobie nawet jak musisz się czuć, kiedy ten margines siedzi w twoim ogrodzie. 
-Vernon, to straszne, nie chcę się nawet na nich patrzeć. A widziałeś ich ubrania? Wyglądają jak my, każdy człowiek może się okazać takim dziwadłem, nie rozpoznamy tego. - kolejne głosy. Syriusz przewrócił oczami i powiedział: 
-Zabawmy się. Dawno nie spotkałem tak głupich mugoli. 
Wstał, a ja poszedłem za nim. Też chciałem się pobawić, a Syriusza trzeba było też pilnować. Z niewinnej gry łatwo przechodził do czegoś poważniejszego, a wolałem tego uniknąć, kiedy byliśmy w domu Lily. 
-Cześć, jestem Syriusz - podał rękę Vernonowi, ale on jej nie uścisnął. 
-No przestań, ja chcę was tylko poznać, to nie jest zaraźliwe. W każdym razie nie przez dotyk. - zaśmiał się dźwięcznie. Spojrzeli się na niego jak na trędowatego. 
-To może bardziej polubicie James'a. To chłopak Lily, jestem pewien, że opowiadała ci o nim - zwrócił się do siostry Lily, a ona wbiła się w kanapę najgłębiej jak się dało. 
-Kiedyś na pewno będziecie rodziną, co nie Rogaczu? - spojrzał się na mnie, szczerząc zęby. 
Weszła Dor i oparła się lekko o mnie. Objąłem ją, a ona położyła głowę na moim ramieniu. Kiedy Petunia to zobaczyła, zawołała, pokazując na nas palcem: 
-Kłamiesz! Przecież on chodzi z tą wariatką Meadowes!
Syriusz zmarszczył brwi. 
-Nie ładnie tak mówić o innych. - powiedział. 
-Jakby cię to obchodziło, Black. Vernon uważaj lepiej na Petunię, kiedy on tu jest, powinieneś jej pilnować, przespał się z połową Hogwart'u, a wygląda na to, że mu się spodobała - Dorcas włączyła się do gry. Musiała ich naprawdę nie lubić. Zwykle nie wtrącała się w nasze zabawy, tym razem jednak postanowiła im dogryźć. Syriusz uśmiechnął się pod nosem. 
-Potraktuj to jako komplement, Skarbie - powiedział, biorąc w dwa palce kosmyk włosów Petunii. 
-Nie zbliżaj się do niej! - warknął Vernon, robiąc się cały czerwony na twarzy. 
-Jaki waleczny - zaśmialiśmy się - boisz się, że będzie wolała mnie? Wcale się nie dziwię, taki grubasek jak ty, pewnie nie ma powodzenia u dziewczyn. Ja za to jestem szlachetnie urodzony, przystojny i bogaty. Mam tyle pieniędzy, że mógłbym odlać ze złota twój tłusty zadek. 
-Syriusz, jesteś niemiły. Spokojnie, możemy ci pomóc, parę zaklęć załatwi sprawę. - powiedziałem, spoglądając z chytrym uśmiechem na chłopaka i wyciągnąłem różdżkę. 
-Mogę ci opowiedzieć jak to będzie wyglądało, niedawno sam wyglądałem prawie tak źle jak ty, ale parę zaklęć mi pomogło. - Lupin wszedł do salonu, dołączając się do rozmowy. Muszę przyznać, że sam byłem zdziwiony jego pomysłem, ale dokładnie tego potrzebowaliśmy. 
-No więc parę lat temu nie widziałem swoich stóp, ale chłopaki mi pomogli. rzucili takie zaklęcie, że teraz wyglądam jak wyglądam, tylko muszę cię ostrzec, Vernon, co miesiąc przybieram formę wilka, bo wiesz o to właśnie chodziło w tym zaklęciu, o metabolizm. Ale nawet biorąc pod uwagę efekty uboczne jest warto. Uwierz mi. - powiedział ze śmiertelną powagą. Byłem pod wrażeniem jego kreatywności, ja bym chyba nie wymyślił czegoś tak zabawnego. Vernon za to wyglądał na przerażonego, zdziwiłem się że to łyknął. Nie podejrzewałem, że jest aż tak głupi. 
Kiedy zacząłem się zbliżać z różdżką w ręku, wydał przeraźliwy wrzask i wskoczył za kanapę, krzycząc: 
-Nie zbliżaj się do mnie, ty świrze! 
-Znowu taki nie miły. My chcemy ci po-móc - Syriusz przesylabował ostatnie słowo, jakby tłumaczył coś niesprawnemu umysłowo. 
Wtedy do salonu przyszła Lily ze swoim kufrem i Alicja. 
-Lily, natychmiast pozbądź się ich z tego domu, oni grożą nam klątwami! - zawołała Petunia. 
-Oni po prostu nie potrafią pojąć co to pomoc. Ja nie wiem, czy ci mugole mają aż takie małe móżdżki? - powiedział Syriusz, niewinnie unosząc ręce do góry.
-To co Vernon, zaraz będzie po krzyku - powiedziałem, uśmiechając się sadystycznie i mierząc w niego różdżką.
Chłopak zerwał się i z prędkością, o którą nikt by nie podejrzewał jego krótkich grubych nórzek, pognał schodami na górę. Potem usłyszeliśmy tylko trzaśnięcie drzwiami i było po Vernonie. Petunia pobiegła za nim, krzycząc za sobą 'Świry'.
Lily westchnęła, spojrzała się na nas i powiedziała:
-Jak z dziećmi.
-Nie złość się rudzielcu, przynajmniej będziesz ich miała z głowy na naszym ślubie. - zaśmiałem się i pocałowałem ją w nos.

Dorcas:
Teleportowaliśmy się do domku w małej nadmorskiej miejscowości. Warunki nie były jakieś powalające, ale nie potrzebowaliśmy luksusów, pomijając fakt, że nie byłoby nas na nie stać. Były jednak trzy sypialnie, kuchnia, łazienka i salonik, więc dało się żyć. Jeden pokój oddaliśmy Alicji i Frank'owi, ani chłopcy, ani my nie miałyśmy ochoty ich u siebie trzymać, a oni chcieli być razem. Chłopcy oczywiście jak to chłopcy chcieli się z nami wymieszać, ale my się na to nie zgodziłyśmy. Są w końcu jakieś granice, a my nie byłyśmy puszczalskie. Syriusz skwitował naszą odmowę cynicznym uśmiechem w moją stronę. Wiedziałam, że nie da mi spokoju.
-Black, przestać się głupio szczerzyć, zaraz ci się zmarszczki zrobią - powiedziałam, kiedy podczas rozpakowywania bagaży, zaczął puszczać do mnie dwuznaczne spojrzenia, połączone z cynicznym uśmiechem.
-Meadowes, uśmiecham się do ciebie, a ty od razu szukasz w tym jakichś podtekstów, nie ufasz mi.
-To takie dziwne?
-Mieliście się nie kłócić - powiedziała Lily, zatrzaskując swój kufer, jakby chcąc tym zakończyć naszą dyskusję - Moglibyście chociaż udawać, że się lubicie.
-Jasne, to da się zrobić, co ty na to, Meadowes? - podał mi rękę, znowu zdradziecko się uśmiechając.
-Cokolwiek powiesz, przyjacielu - wyplułam ostatnie słowo jak obelgę, jednocześnie słodko się uśmiechając. Zaczęliśmy sobie miażdżyć palce.
Przez kilka godzin udawaliśmy najlepszych przyjaciół, jednocześnie rzucając sobie ociekające jadem spojrzenia. Było mi już niedobrze od tej słodyczy, wszyscy mieli z tego wielki ubaw, tylko nie my. W końcu na moje szczęście James powiedział:
-Dobra, musimy jeszcze pójść do właściciela domku i dać znać, że jesteśmy. Dziewczyny może wy zróbcie coś do jedzenia, a my to załatwimy.
Wszyscy się zgodziliśmy, a kiedy wyszli, podeszłam do okna w kuchni i pomachałam mojemu znienawidzonemu przyjacielowi, słodko się uśmiechając. Kiedy się odwrócił pokazałam mu środkowy palec, krzycząc obelgi.



Dziewczyny, widząc to, zaczęły się głośno śmiać i aż do powrotu chłopaków z tego żartowały.Kiedy oni zaczęli się pytać o co chodzi, powiedziały tylko, że moja miłość do Syriusza robi się niezdrowa.

***

-Cześć! - do pokoju z uśmiechem na ustach wbiegła Lily i usiadła na podłodze koło James'a.
To był ostatni dzień wakacji, znad morza wrócili po trzech tygodniach, potem spędzali czas głównie w Anglii, Dorcas była jeszcze w Australii u babci i kuzynek, Lily pojechała z rodzicami w góry, a Huncwoci zrobili sobie męski wypad, nie mówiąc nikomu gdzie jadą. Teraz wieczorem wszyscy przyszli do domu Potter'ów i usiedli w salonie, żeby zrobić wakacyjny przegląd. Każdy zrobił mnóstwo zdjęć, żeby, jak to powiedziała Alicja, mieć co wspominać na stare lata.
-James, co z twoimi rodzicami?
-Wyszli, są na jakiejś kolacji czy czymś takim, w każdym razie wrócą późno. - powiedział, robiąc dwuznaczną minę w stronę Lily.
-Zboczeniec - mruknęła cicho, ale jednocześnie uśmiechnęła się lekko pod nosem.
-Dobra gołąbki, zaczynam was mieć dość - powiedziała Dorcas - James, dzisiaj będę spać u Lily, powiedz swojej mamie jaki wróci.
Od tygodnia Dor mieszkała w pokoju gościnnym u Potter'ów, bo mama James'a nie chciała się zgodzić na to, żeby sama mieszkała w domu rodziców, nie ważne, że dzieliło je parę metrów, a okna pokojów Rogacza i Dor łączyło drzewo, po którym z łatwością dało się przejść.
-Jasne.
-Nie zapomnij tamponów z łazienki, twój kot ostatnio wszystkie rozwlókł po całej podłodze - wtrącił Styriusz, uśmiechając się do niej wrednie.
-Na pewno musiałeś się poczuć skrępowany. Tyle tajemniczych przedmiotów w jednym miejscu.. - zakpiła, mrużąc oczy. Warto wspomnieć, że przez decyzję pani Potter, Dorcas i Syriusz widywali się o wiele za często niż by chcieli i teraz mieli już po dziurki w nosie swojego towarzystwa.
-Dobra dzieci, zamknijcie się już, bo słuchać się was nie da. - powiedział Rogacz, a Dor przewróciła oczami i mruknęła:
-On zaczął.
-Każdy zabrał swoje zdjęcia? - zapytał Remus, sięgając do kieszeni kurtki po swoje. - Może rozłóżmy wszystkie na podłodze, tak każdy będzie widział.
Wszyscy szybko zgodzili się na jego propozycję i zaczęła się wielka krzątanina. Kiedy skończyli, zaczęli się rozglądać i komentować kolejne fotografie jedną po drugiej.

 


-Kiedy to było? - zapytała Alicja, pokazując dwie pierwsze fotografie.
-Wy wtedy poszliście chyba do jakiegoś klubu, a ja i Mary zostaliśmy. Pół nocy słuchaliśmy płyt.- powiedział Remus, oglądając zdjęcia Macdonald, które sam zrobił.


-Pamiętam to! Wam nie chciało się nigdzie iść, więc same pojechałyśmy na wycieczkę, pamiętasz Dor? - Mary wzięła do ręki kolejne zdjęcie i zaczęła się mu przyglądać z uśmiechem. Jechały wiejską drogą pomiędzy polami na starych rowerach, które potwornie skrzypiały.


-A to?
-Jakaś wycieczka, to chyba ja, Mary i Dor - powiedziała Alicja, wzruszając ramionami. Na spacery chodzili często, zwłaszcza dziewczyny. Chłopakom czasem nie chciało się ruszyć z domu, a one miały w planach mieć jak najwięcej wspomnień z tych wakacji.


-Merlinie, kto to zrobił i kiedy, bo za nic nie pamiętam, żeby coś takiego się w ogóle działo - powiedział Syriusz, pokazując zdjęcie.
-Oooo to moje - zaśmiała się Dorcas, wyrywając mu odbitkę - szkoda, że nie pamiętasz, bo postanowiłyśmy zrobić ci małego psikusa. Bardzo dobrze czułeś się w różu, myślę, że na codzień powinieneś tak sypiać.
-Bardzo śmieszne, Meadowes, kiedy już to spalę, pośmiejemy się razem.
-Nawet nie próbuj! To pamiątka.
-Właśnie, będzie mogła to pokazać wnukom i mówić "zobaczcie, a tak wyglądał dziadek, kiedy jeszcze był młody" - zażartował Rogacz, a Dorcas rzuciła w niego poduszką.
-Masz szczęście, że śpię u Lily, inaczej chyba bym cię nią udusiła przez sen.



Nagle Lily i Mary zaczęły się głośno śmiać.
-Rany mogę zachować tą fotkę? - zapytała Evans, ocierając łzy z policzków.
-W życiu, powieszę sobie to na ścianie.
-Ej nie śmiejcie się ze mnie, wy też wtedy głupio wypadłyście, ale wam nikt nie zrobił zdjęcia.
Alicja zrobiła naburmuszoną minę i spojrzała się spode łba na dziewczyny. Trzymały ich zdjęcie z karaoke, na które wybrali się pewnego dnia.
-Oj Aluś nie złość się, my się nie śmiejemy ze zdjęcia, tylko z tego co się tam działo.

image

-O Merlinie! Co to ma być? - zawołała Dorcas, kładąc na stole kolejne zdjęcie.
-Musiałam to uwiecznić - powiedziała ze śmiechem Lily. - Pamiętasz jak wtedy było? Poszłyśmy do jakiegoś klubu tylko we czwórkę i przyczepił się do ciebie ten gość.
-Godryku, to był chyba jeden z lepszych wieczorów - powiedziała Mary - w sumie to on był całkiem przystojny...
-Meadowes kto by się spodziewał, że jesteś puszczalska. Z obcym facetem? - zakpił Black, a ona spiorunowała go spojrzeniem.
-Tobie nawet do pięt nie dorastam. - syknęła.



-Ooo Rem, a pamiętasz to? - zapytał Frank, pokazując mu zdjęcie.
-Merlinie, kiedy to było? Wyglądam jakbym...
-No wtedy wszyscy nieźle zabalowaliśmy - zaśmiał się James, patrząc mu się przez ramię na fotografię.

image

-Te zdjęcia są przepiękne! Kto je zrobił? - spytała Ali, a Dorcas odpowiedziała:
-Kto inny, jak nie ja. Przecież przez cały czas strzelałam wam foty. Chciałam sprawdzić, czy zwrócicie na mnie uwagę, ale nawet na chwilę się od siebie nie oderwaliście. To wszystko jest Lilka z Jamiem, ale to drugie to ty i Frank, powinno być jeszcze kilka gdzieś. O tam!

boy

-Tak to jest jak się nie ma własnego życia miłosnego, robi się zdjęcia innym - skwitował Syriusz, a Dor przewróciła oczami.
-Ej, Dori wcale nie jest taka znowu pozbawiona miłości, Łapo. Sam zobacz. - Frank podał mu inne zdjęcie.
-Merlinie, tylko nie to! - zawołała - To jak pojechałam do Australii do babci. Wyszłam raz z kuzynkami na miasto i przyczepił się jakiś koleś. Nijak nie dało się go pozbyć.
-E tam, jest całkiem całkiem. - powiedziała Al, przyglądając się zdjęciu.



-A ty nie wyglądasz, jakbyś się chciała go pozbyć. - Black spojrzał się na nią, unosząc jedną brew.
-Bo był całkiem miły, w każdym razie dało się pogadać - wyjaśniła - tylko trochę za bardzo się przylepił.


James zaczął się śmiać z kolejnego zdjęcia, więc temat faceta Dorcas ucichł. Na kolejnej fotografii byli Alicja z Frankiem, próbujący wyrzucić Potter'a z kadru, ale robili to tak śmiesznie, że James nie mógł się teraz przestać śmiać.



-Uuu Al, a co to? - zapytała nagle Lily, machając jej przed nosem innym zdjęciem.
-Yyyy to nic takiego - Alicja chciała wyrwać jej zdjęcie, ale Evans była szybsza.
-Dobra, po prostu byliśmy na imprezie i było śmiesznie. Koniec tematu, oddawaj zdjęcie.
Lily chcąc nie chcąc, oddała jej odbitkę. Wiedziała, że jak Richards nie będzie chciała, to nic więcej nie powie, ale wyglądało na to, że i ona i Frank nieźle się bawili, kiedy reszty z nimi nie było.



-Pamiętacie? - zapytał Remus, pokazując zdjęcie Syriusza.
-To był chyba najlepszy wieczór. - Black uśmiechnął się do siebie na wspomnienie balu maskowego.
-Taa, ale potem wyglądaliśmy o tak. - powiedział James i rzucił na stół kilka zdjęć.



-Dor wyglądasz tu jak człowiek - moje życie nie ma sensu - zaśmiała się Lily, pokazując palcem ostatnie zdjęcie. Wszyscy byli tego dnia w okropnym stanie. Spali do obiadu, a potem i tak wyglądali jak imferiusy.
-Czułam się sto razy gorzej - mruknęła.



-Rem, to ty robiłeś? - spytała Alicja, pokazując zdjęcie Mary.
-Taa - mruknął, zerkając w stronę fotografii.
-Coś dużo masz zdjęć Mary.
-Jest po prostu wdzięczną modelką - powiedział wykrętnie, ale Ali, Dor i Lily spojrzały się na siebie porozumiewawczo i zrobiły minę do Mary mówiącą "a nie mówiłam".



-Haha Remus, fajny kapelusz - zaśmiał się Peter, a wszyscy zaczęli wspominać wieczory na plaży.
-Wróciłabym tam teraz - westchnęła Lily.
-Wrócimy - powiedział James, przytulając ją do siebie.
-Trzymam cię za słowo - pocałowała go w policzek.
-A ja zatrzymam to - sięgnął po zdjęcie, na którym była roześmiana ruda.



Potem zaczęli oglądać zdjęcia z Londynu, kiedy chodzili na koncerty, imprezy, do wesołego miasteczka, albo włóczyli się do późna po ulicach miasta.

 
Leighton Meester Shopping GIF adventure   

-A oto i James, Merlinie co ty tam robiłeś? Syriusz, baski wieczór, Lily na rolkach, Ala po zakupach, wycieczka samochodem z Dor, Mary i Peterem i Alicja za mną na karuzeli w wesołym miasteczku - Frank zaczął przeglądać zdjęcia.
-No proszę Black, na co drugim zdjęciu zabijasz swoje płuca, gratuluję nałogu - zakpiła Dorcas, a on przewrócił oczami i powiedział:
-To tylko jedno zdjęcie.
-A te? - pokazała na inne.

 

-Kto je zrobił?
-Ja oczywiście, chciałam mieć dowody.
-Jasne, Meadowes, po prostu masz na moim punkcie obsesję.
-Chciałbyś.
-Czy ja wiem, mam wystarczająco dużo koleżanek. Nie potrzebuję cię.
Dorcas przez chwilę zastanawiała się nad tym, co powiedział i w końcu odparła:
-Jak chcesz.
Reszta nie wiedziała co powiedzieć, niby zwykła kłótnia, ale odpowiedź Dorcas była dziwna i nie w jej stylu, mogła przecież mu dociąć, ale tego nie zrobiła. Zgodziła się na to i teraz wszyscy wyczuli w powietrzu napięcie.
-Hej Dor, pamiętasz to? - zapytał James, chcąc przerwać ciszę, która zapadła w domu.

2e016e160016f31c4d42ce4c.jpeg

-No jasne, wesołe miasteczko, nie mogłabym zapomnieć. - uśmiechnęła się na widok jej zdjęcia z Potter'em i położyła głowę na jego ramieniu. - Jak pojechałam do Australii też byłam w wesołym miasteczku, ale z kuzynkami nie było już tak fajnie.
-Właśnie, jak było, masz jakieś zdjęcia? - zapytała Lily, podchodząc do nich.
-Tam są - wskazała na podłogę, gdzie leżało kilka zdjęć.

fashion adventuresonly:
“adventure
”

-Te są już ostatnie - powiedział Peter, przynosząc jeszcze pięć zdjęć.

Robert Doisneau, 1954

-To ja robiłam - powiedziała Lily, pokazując zjęcie, na którym Alicja i Mary leżały w wysokiej trawie.
-A te dwa ja - James wziął do ręki zdjęcie z festiwalu muzycznego i z wieczornej imprezki na dachu.
-Mogę zatrzymać to? - zapytała Mary, pokazując zdjęcie, na którym wszyscy siedzieli nad rzeką.
-W takim razie ja chcę to - Dorcas wzięła zdjęcie, na którym wszyscy skaczą do wody.
-Kochani, będzie mi was brakować - powiedziała Lily, przytulając James'a, a on uśmiechnął się i odparł:
-Niby kiedy? Przecież my się nigdzie nie wybieramy. A na mnie będziesz skazana jeszcze długie lata.  
 
 







Linki:
  • http://giphy.com/gifs/black-and-white-girl-bw-VrZPMokZCBaGk
  • http://tonsofgifs.tumblr.com/post/13472548174/carey-mulligan-gifs
  • https://www.tumblr.com/tagged/film%3A-an-education
  • https://pl.pinterest.com/pin/607352699743408771/
  • https://pl.pinterest.com/pin/447474912960840692/
  • http://rpgifhelper.tumblr.com/post/34859664967/ben-barnes-gifs
  • http://thousands-of-gifs.tumblr.com/post/26159850616/leighton-meester-gif
  • https://eternalroleplay.tumblr.com/post/160601419702/couple-faceless
  • http://tonsofgifs.tumblr.com/post/16659551218/andrew-garfield-gifs-pt-2
  • http://gifsofthings.tumblr.com/post/52421681154/karen-gillan-gifs
  • https://www.pinterest.com/pin/112941903127367138/
  • http://pinger.pl/szukaj/po_tagu/p/10/?t=Pary
  • https://pl.pinterest.com/pin/495536765252495366/
  • https://pl.pinterest.com/pin/809803576740013636/
  • https://pl.pinterest.com/pin/297870962853639487/
  • https://weheartit.com/entry/303774162
  • http://rebloggy.com/post/gif-gifs-black-and-white-gossip-girl-ed-westwick-chuck-bass-blair-waldorf-leight/41677834248
  • https://damadenegro.wordpress.com/2012/05/20/carnaval-en-venecia-3/
  • http://p-a-r-t-y-people.tumblr.com/post/90625748519
  • https://pl.pinterest.com/pin/601934306437181188/
  • https://pl.pinterest.com/pin/617556167624214289/
  • https://www.tumblr.com/tagged/lydia-gifs
  • http://danysalternate.tumblr.com/post/25386779391/aaron-johnson-gifs
  • https://weheartit.com/entry/117856103
  • http://words-in-the-paradise.tumblr.com/
  • https://pl.pinterest.com/pin/825636544164352068/
  • http://album-huncwotow.blogspot.com/2014/12/273.html
  • https://giphy.com/gifs/leighton-meester-gossip-girl-blair-waldorf-xvFtIZNrri95C
  • https://hipindie.tumblr.com/
  • https://pl.pinterest.com/pin/567453621777594219/
  • https://pl.pinterest.com/pin/813322013933121854/ 
  • https://weheartit.com/entry/273207917
  • https://pl.pinterest.com/pin/8936899249934731/
  • https://pl.pinterest.com/pin/426645764693116194/
  • https://pl.pinterest.com/pin/414190496985579127/
  • https://pl.pinterest.com/pin/498562621244214002/

sobota, 16 stycznia 2016

rozdział 33

Lily:
Ostatni dzień w Hogwarcie zawsze był przepełniony emocjami. W wierzy Gryffindoru było ogromne zamieszanie, wszystkim się przypominało, że coś zgubili, że wypadałoby pogodzić się z koleżanką, albo jak w przypadku Huncwotów, że należy zrobić ostatniego psikusa. Zachowywali się, jakby to był koniec świata, a to tylko koniec roku. Po wakacjach i tak tu wrócimy i wtedy to co zrobiliśmy dzisiaj nie będzie miało żadnego znaczenia. 
-Lily! - dostałam w głowę od Alicji poduszką - słuchasz mnie? 
-Co? Nie... muszę się przejść, chwilę mnie nie będzie - powiedziałam i wyszłam, nie zwracając na nie uwagi. Chciałam przez chwilę pobyć sama. Kochałam je bardziej niż siostry (porównywanie ich do Petunii było czymś niedorzecznym), ale teraz potrzebowałam ciszy. Nie wiedziałam czemu miałam poczucie, jakbym powinna coś zrobić, przecież sama krytykowałam tych wszystkich latających w kółko ludzi, próbujących pozamykać ostatnie szkolne sprawy. 
Wyszłam na dwór. Błonia powoli okrywał zmrok, w pobliżu nie było nikogo. 
Usiadłam na trawie twarzą w stronę zamku. Kochałam to miejsce, miało niepowtarzalną energię, było największą przygodą mojego życia. Jutro wrócę do domu, do rodziców i Petunii... nie wiedziałam czemu, ale bałam się tego. Nie chodziło o wojnę, Śmierciożerców, czy Lorda Voldemorta, bo niby czemu mieliby się mnie czepiać? Moja rodzina była całkowicie niemagiczna, a ja miałam dopiero szesnaście lat. Śmierciożercy nie mieli powodu, żeby czegoś ode mnie chcieć. Za rok, kiedy znowu tu wrócę, będzie to już ostatni raz. Zamknę swoją przygodę i ruszę w dorosłe życie, a Hogwart, który zawsze był moim drugim domem, zostanie w tyle. 
-Lily? To ty? - usłyszałam za sobą. Odwróciłam się i zobaczyłam James'a. W ręku trzymał miotłę i łatwo było się domyślić, jak on żegnał się z Hogwart'em. Usiadł koło mnie i szczerze się uśmiechnął. Czułam jego wzrok na twarzy, nagle zdałam sobie sprawę, że po policzku płynie mi jedna samotna łza. Nie mogłam sobie wyobrazić gorszej chwili na płacz. Spuściłam głowę w dół, ukrywając twarz za włosami, ale nie łudziłam się nawet, że tego nie zobaczył. 
-Wszystko okej? - zapytał. 
-Tak - odparłam, a na widok jego powątpiewającego wyrazu twarzy dodałam - Naprawdę. Tak sobie tylko siedzę i myślę. 
-O czym? 
-Nawet nie wiem. Mogę cię o coś zapytać? - chciałam uniknąć wypytywania o mój smutek. James na szczęście zawsze potrafił wyczuć, kiedy po prostu nie należało zadawać pytań. 
-No jasne. 
-Przez sześć lat byłam dla ciebie okropna, dlaczego chcesz ze mną jeszcze rozmawiać? Dlaczego mnie nie nienawidzisz? 
Chwilę milczał, jakby rozważając swoją odpowiedź, po czym powiedział: 
-Po prostu nie ma sensu nienawidzić kogoś, kogo się kocha. 



James: 
Wróciłem do dormitorium, kiedy było już zupełnie ciemno, a na korytarzach zaczęły się patrole. 
Kiedy wszedłem, Syriusz spojrzał się na mnie z podejrzliwym wyrazem twarzy. 
-Czemu się tak cieszysz? 
-Mam dobry dzień. - odparłem, podchodząc do kufra. Zaklęciem zapakowałem wszystkie rzeczy i zamknąłem wieko. Przyniosłem jeszcze moją miotłę i gitarę i byłem gotowy. 
-Coś się stało, zanim wyszedłeś nie miałeś dobrego dnia. Byłeś wkurzony. 
-Nie jesteście moimi rodzicami, nie muszę wam o wszystkim mówić. 
-Rogaczu, ty chcesz nam powiedzieć. Zawsze wszystko wypaplasz. 
-Wcale nie i nie powiem. 
Syriusz, Remus i Glizdogon spojrzeli się na mnie, jakbym był chory umysłowo.
Prawda była taka, że nie umiałem długo utrzymać języka za zębami, no chyba że chodziło o coś serio poważnego. Byłem dobry w dotrzymywaniu obietnic, świetnym szukającym i czarodziejem, ale byłem gadatliwy, jeśli chodziło o błahe sprawy i oni o tym wiedzieli jak nikt inny. 
-Dobra. - skapitulowałem, a oni uśmiechnęli się z satysfakcją. 
-Od dzisiaj możecie mi mówić James-chłopak-Lily-Potter.
Zapadła cisza, domyśliłem się, że pewnie zastanawiają się, czy ich nie wkręcam, albo co gorsza czy nie jestem chory umysłowo. W pewnym momencie milczenie przerwał Remus. 
-W końcu! - zawołał i z radości podskoczył na łóżku, wyrzucając ręce w górę. 


Zaczęliśmy się z niego śmiać, a potem posypały się gratulacje. 
Nagle drzwi otworzyły się z rozmachem, a ja zostałem powalony na łóżko i oślepiony przez burze blond włosów. 
-Jamie! Wiedziałam, wiedziałam, wiedziałam! 
-Dor, jestem zajęty, nie możesz mnie tak nagle obłapiać. 
-Oj wiem, że jesteś zajęty, wiem. Nareszcie. - pozwoliła mi normalnie usiąść, ale jeszcze raz mnie uściskała. 
-No Rogaczu, tego się nie spodziewałem. Powinniśmy to oblać. Całe szczęście, że nie zapakowałem tego zbyt głęboko. - powiedział Syriusz, wyciągną z kufra butelkę ognistej i rozdał wszystkim szklanki. 
-To ja idę - powiedziała Dorcas, a on spojrzał się na nią z chytrym uśmiechem. Zaczyna się, przemknęło mi przez myśl i chyba nie tylko mi, bo już widziałem, jak Remus uniósł oczy ku niebu, a Peter nerwowo przygryzł wargę. 
-No proszę, znalazła się wstrzemięźliwa. - zakpił Syriusz. Dor przewróciła oczami i odparowała: 
-Po prostu nie zamierzam uczestniczyć w libacji alkoholowej i jutro obudzić się z kacem w obcym łóżku.
-Myślę, że ciebie nikt by w swoim łóżku nie chciał.
-To może i lepiej, znając ciebie, Black od razu zaraziłabym się jakąś chorobą weneryczną. 
Syriusz już chciał jej coś odpowiedzieć, ale szybko zatkałem mu usta ręką i powiedziałem: 
-Nie ma sprawy, Doruś, dobranoc. 
-Dobranoc, Jamie - cmoknęła mnie w policzek, pokazała Łapie język i wyszła.
-Czemu wy zawsze musicie na siebie warczeć? - zapytałem, nie oczekując nawet odpowiedzi. Ich darcie kotów było już tak naturalne, że gdyby nagle skończyli, chyba cały świat czarodziejski doznałby strasznego wstrząsu. To nie zmieniało faktu, że wolałbym, żeby dwoje moich najlepszych przyjaciół nie skakało sobie do gardeł, jak tylko się zobaczą.
-Pijmy - powiedział sucho Wąchacz i odkręcił butelkę. 


Syriusz: 
Rano potrzebowaliśmy eliksiru na kaca, zwłaszcza ja i Rogacz, na szczęście zawsze byliśmy przygotowani. Nauczyciele nie mogli zobaczyć, że wczoraj piliśmy, w końcu została nam jeszcze jedna klasa w tej szkole. Za rok będziemy mogli popłynąć, ale jeszcze nie teraz. Zaspaliśmy na śniadanie, więc od razu sprowadziliśmy kufry do Sali Wejściowej i poszliśmy do powozów. 
Dziewczyny spotkaliśmy dopiero w pociągu. Kiedy weszliśmy do ich przedziału, wszyscy czekali na to, co zrobią Lily i James, ale nie zawiedli nas, bo przywitali się pocałunkiem, jak przystało na parę. Co prawda Evans od razu zrobiła się czerwona, ale rudzi już tak chyba mają. 
-To co, w przyszłym tygodniu morze? - zapytała Alicja, uśmiechając się szeroko do przyjaciółek. Dziewczyny pokiwały głowami, a Al powiedziała do mnie i reszty chłopaków:
-Przemyślałyśmy to i ostatecznie możecie do nas dołączyć.
Domyśliłem się, że nie obyło się bez marudzenia Meadowes, ale to już jej sprawa. Ja na pewno pojadę i wykorzystam jak najlepiej ten czas, żeby jej jeszcze bardziej osłodzić życie.
Uśmiechnąłem się do niej szelmowsko i poruszyłem brwiami, a ona zwęziła oczy do małych szparek, ale zanim ktokolwiek poza mną zdążył to zauważyć, ona już była uśmiechnięta.
Droga do Londynu szybko upłynęła, zanim się obejrzałem, zdejmowaliśmy kufry z półek i wychodziliśmy z wagonów na peron. W tłumie zobaczyłem rodziców James'a, którzy przyjechali po nas mugolskim samochodem, a kilka metrów od nich stali moi rodzice. Wyglądali jak dwie góry lodowe, ubrani w drogie czarne szaty, na palcach mieli połyskujące zielone kamienie z herbem Black'ów. Koło nich stali mój wuj z ciotką, czekali na swoje trzy córki, ale tego dnia do domu miały wrócić tylko dwie.
Z sąsiedniego przedziału wysiadała właśnie Andromeda, wyglądała na przestraszoną. Zobaczyła swoich rodziców i korzystając z tego, że oni jej nie zauważyli, szybko wmieszała się w tłum i zniknęła mi z oczu.
-Łapo, idziesz? - usłyszałem głos James'a i szybko poszedłem w jego stronę. Razem przywitaliśmy się z państwem Potter, a kiedy mieliśmy już przejść na King's Cross, ktoś dotknął mojego ramienia.
-Syriusz? - odwróciłem się, przede mną stała Dromeda, ściskając za rękę jakiegoś chłopaka.
-Zaraz do was przyjdę - powiedziałem do Potter'ów i odszedłem z nimi kawałek dalej.
-Gotowa? - uśmiechnąłem się do niej, a ona pokiwała pewnie głową.
-Chciałam ci podziękować, to wszystko dzięki tobie. Gdyby nie ty, Syriuszu, zostałabym żoną Mulciber'a, albo gorzej.
-Nasza rodzina zawsze miała inne poglądy, my się z tym po prostu nie zgadzaliśmy i tak to się musiało skończyć. Inaczej patrzymy się na ludzi, ale to nie jest nic złego. Myślę, że to jest ostatnia nadzieja dla Black'ów. - powiedziałem, a ona uśmiechnęła się do mnie. Wyglądała na zdenerwowaną, co chwila zerkała na prawo i lewo, czy przypadkiem jej rodzice się nie zbliżają.
-Hej, będzie dobrze - chciałem jej dodać otuchy.
-Nie boisz się? - zapytała, patrząc mi prosto w oczy.
-Nie. - powiedziałem, choć w głębi serca czułem, że to kłamstwo.
Uśmiechnęła się do mnie, to drobne oszustwo dało jej siłę i nadzieję, wiarę w to, że kiedyś i ona będzie tak szczęśliwa jak ja. Wątpliwości, czy ja aby na pewno byłem szczęśliwy, schowałem głęboko w sobie, na twarz zakładając maskę. To był pierwszy moment, kiedy tak naprawdę poczułem się samotny, odkąd uciekłem z domu, wiedziałem, że miałem ludzi, którym mogłem zaufać, ale teraz skazywałem na niepewność inną osobę. Ufała mi, a ja tak naprawdę nie mogłem wiedzieć, co miało ją czekać, kiedy opuści King's Cross bez rodziny. Teraz było już za późno, żeby to odkręcać, mała niepewność nie powinna ważyć na zmianie tak ważnej decyzji.
Uśmiechnęła się, a ja zmusiłem się, żeby zrobić to samo.
-A właśnie, to jest Ted. - odparła, wskazując na chłopaka, koło siebie. Był wysoki i raczej przystojny. Miał w sobie coś nieporządnego, czego nigdy nie widziałem w naszej rodzinie, ani u żadnego innego czarodzieja ze szlachetnego rodu. Może dlatego wydał mi się fajnym  gościem i nie zdziwiłem się, że Andy na niego poleciała.
-Syriusz - powiedziałem, podając mu dłoń.
-Ted Tonks. Ja też chciałbym ci podziękować, Dromeda napisała mi, że to wszystko dzięki tobie. Chociaż słyszałem same okropne opowieści o waszej rodzinie, to ty wydajesz się być w porządku.
Pokiwałem głową i uśmiechnąłem się.
-Życzę wam szczęścia, teraz muszę już lecieć bo rodzina, która mnie przygarnęła zaraz chyba odjedzie beze mnie. Andy, napisz do mnie, a zresztą widzimy się po wakacjach. Powodzenia w mugolskim świecie! - uściskałem ją po raz ostatni, podałem rękę Ted'owi i pobiegłem do Potter'ów, którzy już wsiadali do samochodu. Słowa Ted'a nie poprawiły mojego samopoczucia, jak najszybciej chciałem odejść. Nie byłem w porządku, raz w życiu starałem się zrobić coś dla drugiego czarodzieja, a czułem się jakbym niszczył jej życie. Potrząsnąłem głową, odganiając myśli i z powrotem założyłem maskę, żeby nie sprawić zawodu Potter'om.
W głowie już widziałem wściekłość matki i ojca, wuja, ciotki i Bellatrix, satysfakcję Regulusa, że jego nieudolny starszy brat kolejny raz zrobił coś, co sprawiło, że rodzice nienawidzili go jeszcze bardziej. Widziałem wykrzywione złością twarze przodków na portretach na Grimmauld Place, a w uszach dźwięczały mi obelgi Walburgi.
Jednak teraz zaczynały się wakacje, a moje problemy mogłem odsunąć na całe dwa miesiące. Może i byłem czarną owca rodziny, ale to teraz nie było ważne, bo do września było jeszcze daleko, a to w wakacje działy się najlepsze przygody. 







Linki: 
  • http://danysalternate.tumblr.com/post/25386779391/aaron-johnson-gifs
  • http://tonsofgifs.tumblr.com/post/16659551218/andrew-garfield-gifs-pt-2

czwartek, 7 stycznia 2016

rozdział 32

Lily: 
Egzaminy. To słowo zawsze budziło nieprzyjemne uczucie, zapalała się czerwona lampka, ogarniał niepokój. Bezcelowe wystawianie ludzi na próbę, bezpodstawny strach, że całe nasze życie zależało od tej jednej chwili doścignęło i mnie, po raz kolejny.
Jak co roku obudziłam się znacznie wcześniej, nie ważne ile się wierciłam, przekręcałam z boku na bok i zmuszałam się do trzymania zamkniętych oczu, to uczucie nie dawało mi zasnąć. 
W końcu po przegranej walce wstałam i z nienaturalnym roztargnieniem zabrałam się za przygotowania. 
-Lily? - odwróciłam się i zobaczyłam Mary, siedzącą na łóżku, ze wzrokiem wbitym w ścianę. 
-To dzisiaj? 
-Na to wygląda - westchnęłam i zerknęłam w stronę kalendarza, na którym czerwonym kółkiem zaznaczona była dzisiejsza data. 
-Nic nie pamiętam... 
-Nie tylko ty - uśmiechnęłam się do niej bez przekonania. Moja głowa była puściusieńka, aż się dziwiłam, że nadal pamiętałam, jak się nazywam. 
-Nie dam rady... 
-Mary, nie wolno nam wypowiadać tych słów. Obiecałyśmy. Jutro będzie po wszystkim. 
-Idę się ubrać, chociaż może najpierw się porzygam. - otworzyła szafę, wyjęła wyprasowane przez skrzaty eleganckie ubrania i poszła do łazienki. 
Wyjrzałam przez okno. Niebo było intensywnie niebieskie, a trawa soczyście zielona. Jak szybko minął ten rok, pomyślałam. Był pierwszy tydzień czerwca, od kilku miesięcy w Hogwarcie było podejrzanie spokojnie, wręcz nudno. Od pamiętnej imprezy, na której śpiewał James, wszyscy siedzieli z nosami w książkach, przygotowując się do egzaminów. Z jedynych ciekawych wydarzeń, jakie w moim życiu od tego czasu miały miejsce, to randka z Potter'em i dzień, gdy Huncwoci wysadzili ślizgońskie trybuny, po tym jak Black pokłócił się ze swoim bratem. Poza tym nic. 
Otworzyłam szafę i zdjęłam z wieszaka ubrania. Wszyscy musieliśmy się dzisiaj elegancko ubrać, bo Dumbledore powiedział, że to próba do OWUTEM'ów. Na samą myśl o przyszłorocznych testach wszystkie wnętrzności przewracały mi się na drugą stronę. Wzięłam bluzkę w kropki, spódniczkę i oxfordki. Weszłam po Mary do łazienki, a gdy wyszłam Ali i Dor też już się szykowały. Widać i one nie mogły spać.
       ja
Mary
Dor
  Ali


James: 
-Peter wstawaj, dzisiaj egzaminy, to nie jest dobry dzień, żeby zaspać. - potrząsnąłem nim, ale on ani drgnął. 
-Co za człowiek... aquamenti! - wycelowałem w niego różdżkę, a gdy chłodny strumień uderzył w jego twarz, od razu się ocknął. 
-Co ty robisz? 
-Ćwiczę sobie przed zaklęciami. - powiedziałem i zabrałem się za wiązanie krawata. 
Wszyscy poszliśmy razem na śniadanie, w całym zamku była atmosfera jak z pogrzebu wzięta, nawet Frank nie podszedł do Alicji, żeby ją pocałować na dzień dobry. Wiedział z doświadczenia, że Richards jest drażliwa, kiedy się stresuje. Nie dziwię się, że nie miał ochoty na awanturę tuż przed egzaminami. 
Zerknąłem z dala na Lily, a ona zerknęła na mnie. To już był nasz śniadaniowy zwyczaj. Bez uśmiechu, tylko spojrzenie. 
-Co za koszmar, cały czas nie chcą mi odpuścić. - mruknął pod nosem Łapa. 
-Kto? 
-Ślizgoni - powiedział, pokazując głową na ich stół. 
Siedziały tam jego kuzynki, Bella posyłała mu spojrzenia, jakby chciała go udusić siłą umysłu, a pozostałe dwie wyglądały jak zastraszone zwierzątka w klatce zoo. 
-Nieźle wyglądają - powiedział Frank, przyglądając się im. Przewróciłem oczami, my tu o problemach, a on o wyglądzie. Wieczny esteta.
Bella tym razem nie była cała w czerni, miała jasną elegancką bluzkę, a tak jak u reszty sióstr na palcu błyszczał jej pierścień z jakimś drogocennym zielonym kamieniem. Nieodłączny element stroju każdengo Black'a. To był jej ostatni egzamin w Hogwarcie, reszta jej rocznika wyglądała na przerażoną OWUTEM'ami, ale nie ona. Wyglądała na niezwykle pewną siebie, no ale to w sumie nie było takie dziwne. Nawet jakby jej się nie powiedoło, to z jej spadkiem i bogatym mężem będzie żyła jak w pałacu jeszcze po emeryturze.
Bella
Andy
Cyzia

-Powiedz to swojej dziewczynie - zaśmiałem się, a on przewrócił oczami. 
-Daj spokój, to nie jest dobry dzień. 
-Panowie, to wasze plany na dzisiaj - pojawiła się McGonagall i przed każdym z nas położyła rolkę pergaminu. 
-Co macie pierwsze? - spytał Remus, przyglądając się ze zmarszczonymi brwiami swojej rozpisce. 
-Obronę teoretyczny, a zaraz potem praktyczny - westchnął Syriusz. - zaczyna się za piętnaście minut, muszę lecieć, powodzenia! - wyszedł szybko z Wielkiej Sali, a zaraz i my, bo pięć minut po nim zaczynaliśmy swoje testy. 
Poszedłem z Peterem na Eliksiry, po drodze próbowałem go uspokoić, ale to był cały on. Panikował przed egzaminami, a Eliksiry były najgorsze. Slughorn przez sześć lat dawał mu nieźle w kość. 
-Potter James! - usłyszałem po paru minutach czekania w korytarzu przed salą. 
-Dobra, to lecimy. - powiedziałem do siebie, poprawiłem marynarkę i ruszyłem w stronę drzwi. 



Syriusz: 
W końcu skończyłem. Odłożyłem pióro i wyszedłem z sali, gdzie trwały egzaminy pisemne z Transmutacji. 
-I jak poszło? - na korytarzu natknąłem się na Remusa. 
-Tym razem zero pytań o wilkołaki - uśmiechnął się ironicznie. 
-No cóż, może się domyślili - zaśmiałem się. 
Wyszliśmy razem na błonia. Było bardzo ciepło, wszyscy siedzieli na pomoście, dziewczyny moczyły nogi w jeziorze, James bawił się zniczem, a Frank cierpliwie odpowiadał na pytania Petera. 
-Cześć! - usiedliśmy koło nich, zdjąłem koszulę i położyłem się płasko na deskach. 
-Czuję się wolny - westchnąłem, wreszcie się odprężając. 
-Kiedy wyniki? - usłyszałem głos Evans. 
-Możemy nie mówić o tym właśnie teraz? Błagam... - jęknęła Dorcas. 
-Ooo Meadowes, nie poszło ci? - podniosłem się, wspierając się na jednym łokciu. Spojrzałem się na nią rozbawionym spojrzeniem, wyglądała na poirytowaną. Ta mina rekompensowała mi miesiące nauki, nudy i całe egzaminy. Teraz dopiero przypomniało mi się jak piękne jest życie. 
-Nie twój interes, Black. - odparła, zabijając mnie wzrokiem. 
-Nie bocz się, ja się tylko pytam. - posłałem jej mój najlepszy uśmiech, ale ona wiedziała, że pod nim krył się jad. 
-Zachowujecie się jak dzieci - powiedział Remus. 
-Który raz ja to słyszę... 
-Na pewno nie ostatni. 
Oboje z Dorcas jednocześnie przewróciliśmy oczami.
-Pora zacząć planować wakacje. - powiedziała Evans, a Meadowes pokiwała głową.
-Pojedźmy gdzieś razem, rok temu nic razem nie robiliśmy.
-Skąd pomysł, że chcę gdzieś z tobą jechać? - zapytałem się, a ona wzniosła oczy ku niebu.
-Nikt cię nie zamierzał zapraszać, Black - syknęła.
-Dajcie już spokój! Pojedziemy wszyscy razem, a wy będziecie się zachowywać w cywilizowany sposób i nie pozabijacie się, gdy tylko spuścimy was z oczu. - powiedział Rogacz, a kiedy którekolwiek z nas chciało coś powiedzieć, wszyscy w nas ciskali spojrzeniami pioruny. 


Mary: 
Wróciłyśmy do wieży, kiedy zaczęło zachodzić słońce. Usiadłyśmy w salonie na najwygodniejszych fotelach jakie były i zaczęłyśmy rozmawiać o wszystkim i o niczym. Nie poruszałyśmy tematu egzaminów, bo wspólnie stwierdziłyśmy, że wolimy żyć w niewiedzy, niż zamartwiać się, że poszło nam nie tak, jak chciałyśmy. 
-Mary, co z tobą i Remusem? - usłyszałam nagle pytanie, które chciałam od siebie odepchnąć najdalej, jak się dało. 
-Jak to co? 
-Przez ostatnie miesiące często się spotykacie, czy to coś... - powiedziała Alicja, patrząc się na mnie lustrującym spojrzeniem. 
-Skąd. Po prostu się przyjaźnimy - odparłam szybko, niestety chyba trochę za szybko, bo jej spojrzenie się nasiliło. 
-Remus pomagał mi trochę z nauką, jest ode mnie lepszy z paru przedmiotów, ja od niego też i tak się jakoś uczyliśmy nawzajem. Uzupełnialiśmy się. To znaczy nie się, tylko naszą wiedzę. Wiedzę do egzaminów. - pospieszyłam z wyjaśnieniami i jak to zwykle bywa, zaplątałam się sama w swoich zeznaniach. Próbowałam to jeszcze odkręcić, ale było coraz gorzej. 
-Szzzz... - przerwała mi Ali. 


-Podoba ci się. - powiedziała prosto z mostu, a mnie zatkało.
-To... nie...
-Poczekaj chwilę, bo nie łapię. Nie, bo ci się nie podoba, czy nie, bo nie chcesz tego przyznać?
Zapadła niemiła cisza, czułam, jak robię się czerwona, zrobiło mi się gorąco, chciałam stamtąd uciec.
Alicja westchnęła i powiedziała:
-Mary, chcę ci tylko powiedzieć, że okłamywanie go jest niemądre, okłamywanie nas jest skończenie głupie, a okłamywanie siebie samej jest już totalnym, nieodwołalnym debilizmem tego świata. Faceci nie są zbyt spostrzegawczy, więc o to, że on się nie dowie możesz się nie martwić, chociaż biorąc pod uwagę jego inteligencję, może być różnie, ale my? Mary, przecież my zawsze się domyślimy! Pamiętasz jak było ze mną i Frankiem? Kiedy pierwszy raz mnie pocałował, doszłyście do tego po tygodniu, chociaż byłam pewna, że świetnie to ukrywam.
-Ja... to jest skomplikowane. - powiedziałam jedyną rzecz, która przyszła mi do głowy, ale wiedziałam, że to wcale nie kończy tematu.
-To zawsze jest skomplikowane. Nie porównuj się do mnie, bo sama nie mogę uwierzyć, że mam Franka i że poszło tak gładko. Spójrz się na Lily i James'a, albo Dor i Syriusza, przecież oni też...
-Myślę, że nie jestem dobrym przykładem, ja i Black nie... - zaczęła Dor.
-Proszę cię. Wszystkie wiemy, że coś do niego czujesz, a on jest skończoną świnią, bo cię ciągle rani. Dodam, że ślepą świnią, bo puki co każdy to widzi, tylko nie on. Plus wiemy, że powiedziałaś to Lily. Ostatnio się z Mary domyśliłyśmy. Twoja sytuacja jest faktycznie okropna, biorąc pod uwagę jaki jest Syriusz, ale Mary, Remus jest miłym i fajnym chłopakiem, czemu po prostu nie spróbujecie? - wypuszczała słowa szybko, jak rakieta. Nie zdążyłam nawet obmyślić dobrej obronnej strategii, więc po prostu się poddałam. Zwiesiłam głowę i powiedziałam:
-Wiesz, że nigdy nie miałam chłopaka, nie jestem jak wy, nie potrafię po prostu z kimś być, bo co niby mielibyśmy robić? Do tego te wszystkie komentarze Syriusza...
-Postawmy sprawę jasno. Syriusz jest ostatnim bucem i zawsze wszystko będzie komentował. Dlatego wasz związek nie byłby wcale takim hitem roku, bo byłaby to tylko jedna z tysięcy wyśmianych przez buca Syriusza rzeczy.
-Skąd mam wiedzieć, czy Remus by chciał być z kimś takim jak ja. To chyba żadna przyjemność. Bo spójrzcie się na mnie, jestem molem książkowym...
-On też. - wtrąciła Lily. A dziewczyny pokiwały głowami.
-Remus mnie pocałował. - powiedziałam nagle, nie wiem właściwie czemu, bo nagle zapadła cisza, a sens tych słów dotarł do mnie dopiero po chwili.
-No ty chyba wiesz, że chciałby być z kimś takim jak ty. - powiedziała Dor, a ja nie wiem czemu, ale poczułam się jeszcze gorzej. 


Syriusz:
Pisałem właśnie wypracowanie na zaklęcia, kiedy usłyszałem pukanie do drzwi.
Kiedy otworzyłem, nie kryłem mojego zaskoczenia. Stała przede mną Andromeda, tak samo jak na początku tego roku, z tym samym zmartwionym wyrazem twarzy.
Zaprosiłem ją gestem do środka. Usiadła w fotelu przy kominku, a ja zająłem miejsce na przeciwko niej.
-Przepraszam, że tak późno, ale jesteś jedyną osobą, do której mogłabym się zwrócić.
-W porządku, uratowałaś mnie przed pisaniem wypracowania na dwie rolki, jestem ci w sumie wdzięczny. - zaśmiałem się, ale od razu spoważniałem - O co chodzi?
-O wakacje. Zostały już tylko trzy tygodnie... zastanawiam się, czy to aby na pewno jest dobra decyzja.
-Nie jest ani dobra, ani zła, potraktuj to jako inwestycję w swoją przyszłość. W swoje szczęście. Jak Ted?
-Napisał, że jego rodzice nie mogą się doczekać, aż mnie poznają. Przyjedzie po mnie na dworzec.
-To czego ty się boisz? Już przecież raz nie wróciłaś do domu...
-Ale wtedy zostałam w Hogwarcie, a nie uciekłam z mugolem. Tym, że zostałam w zamku nie zdradziłam rodziny.
-Andy, nie podejmę za ciebie decyzji, żeby cię jeszcze przekonać mogę tylko przywołać ohydną twarz twojego przyszłego męża, który jestem pewien, nie będzie się z tobą patyczkował.
Andy pobladła. Zacisnęła szczęki i zaczęła głęboko oddychać.
-Zrobię to. Najwyżej własna matka mnie zabije - powiedziała twardym głosem. 


Harry, 19 lat później: 
Lupin zastukał kołatką w drzwi. Byliśmy na przedmieściach Londynu, dom miał duży ogród, z mnóstwem roślin, których nigdy wcześniej nie widziałem. Wszystko dookoła było raczej zaniedbane, ale nie ogród. Nie przypominał sztucznie przerysowanego trawnika z Privet Drive, ani żyjącego własnym życiem pola Weasley'ów. Był po prostu idealny. 
Drzwi od razu się otworzyły i zobaczyłem drobną kobietę. Patrzyła się na nas ze zdziwieniem, wpatrywała się we mnie, jakby zobaczyła ducha. 
-O Godryku... - wyszeptała. 
-Cześć, Mary - powiedział Remus z uśmiechem. Wtedy spod peleryny niewidki wyszli Wąchacz i Dorcas, a wtedy to już opadła jej szczęka. 
-Dor? - myślałem, że obie zaraz się rozpłaczą. Jednocześnie wpadły sobie w ramiona, śmiejąc się i pociągając nosami. Zerknąłem na Syriusza, przewrócił oczami. 
-Nie widziałam cię od... - spojrzała się na mnie i wszyscy zrozumieliśmy. Śmierć rodziców rozdzieliła wszystkich przyjaciół. 
-Wiesz, że nie mogłam. Śmierciożercy ciągle próbowali mnie dorwać. 
-Wiem, parę miesięcy temu słyszałam, że w końcu możesz wychodzić do ludzi, ale teraz? Znowu wracają te czasy. Dumbledore mówił, że Zakon Feniksa znowu działa, pewnie zaraz znowu będziesz musiała się ukryć... 
-Parę tygodni temu ktoś się do mnie włamał. - powiedziała i wszyscy się na nią spojrzeli. 
-Rany, Meadowes, czemu nic nie powiedziałaś? 
-Po co miałabym mówić cokolwiek tobie, Black? Dumbledore wie, a tobie nic do tego. 
Syriusz znowu przewrócił oczami. Mary dopiero teraz zwróciła na niego uwagę. 
-Syriusz Black. - powiedziała - Choć w szkole miałam cię szczerze dość, to teraz jakoś cieszę się, że cię widzę. - przytuliła go, wyglądał na zdziwionego, ale odwzajemnił uścisk. 
-Nie stójmy tak w progu, chodźcie, zrobię wam coś do picia. Musicie zamarzać, jest chyba minus sto. 
Zaprowadziła nas do małego saloniku, na półkach i na kominku stało mnóstwo zdjęć, nie mogłem się powstrzymać, żeby na nie nie zerknąć. 
Syriusz poszedł za mną. 
-Spójrz, to ślub twoich rodziców - pokazał mi jedną fotografię, obok niej stało jeszcze jedno zdjęcie ślubne. 
-A to?
-To Alicja i Frank. 
-Hej, a kto to? - pokazałem mu zdjęcie pary, która co jakiś czas dawała sobie całusy. 
-No nie wierzę! - zawołał, odwracając się do reszty. - Proszę proszę, a jednak. 
Rzucił zdjęcie Dorcas, a ona uśmiechnęła się z satysfakcją. 
-To zdjęcie ze szkoły - powiedziała szybko Mary - nie miałam innego z Remusem... 
-Proszę cię, masz ich mnóstwo. - powiedziała Dor. 
-Ale to jest wyjątkowo ładne. 
-Wiem, sama je przecież robiłam - uśmiechnęła się, a potem powiedziała do Syriusza - nie czepiaj się ich, sam nie masz życia miłosnego, nie masz nic do gadania. 
-Bo ty to akurat masz. 
-Ja się ukrywam. 
-Ja też, Meadowes, to żaden argument. 
-Nasz rocznik jest po prostu niewydarzony. 
-Jedna rzecz, w której się z tobą zgodzę. Dziewczyny mamy słabe. 
-Faceci gorsi. 
-Chciałabyś, Meadowes. Ja miałem powodzenie u dziewczyn. 
-Właśnie, miałeś. 
-Ty za to nawet teraz nie masz. Nic się nie zmieniło od Hogwart'u. 
-Przypomnę ci... 
-Jaspera? A może Maxwell'a? Nie ośmieszaj się, to nędzne imitacje prawdziwego mężczyzny. 
-Ach, bo to ty jesteś prawdziwym mężczyzną! Zapomniałam, że wyznacznikiem jest codziennie nowa dziewczyna w łóżku. 
-Błagam! - zawołał Remus, wznosząc oczy do nieba. - Jest z nami Harry, chociaż przy nim się powstrzymajcie! Zresztą, ile wy macie lat? 
Lubiłem ich sprzeczki, Lupin powiedział mi kiedyś, że oni po prostu nie potrafią przyznać, że coś do siebie czują, a to w kłótniach emocje wychodziły na wierzch. Przypomniało mi się, jak próbowali sobie udowodnić, które z nich pierwsze się rzuciło na drugie. Między nimi coś na prawdę było, oni tylko starali się temu zaprzeczyć. 
Dorcas pokazała Łapie język. 
-Harry, gdzie teraz mieszkasz? - zapytała Mary, najwyraźniej chcąc zmienić temat. 
-W święta tak jak teraz jeżdżę do Syriusza, ale w wakacje mieszkam u ciotki Petuni i wuja Vernona. 
-Oooo - skrzywiła się - współczuję. 
-Skąd wy ich znacie? Nigdy o was nie wspominali. 
-Nie są zbyt wylewni jeśli chodzi o twoich rodziców - powiedział Lupin. 
-Byliśmy u Lily w domu w jedne wakacje, ani twoja ciotka ani wuj nie wspominają tego dobrze. - Dorcas uśmiechnęła się do siebie. 
-Mógłbym zamieszkać u ciebie - powiedziałem, a ona posmutniała. 
-Przykro mi Harry, ale Dumbledore na to nie pozwoli. Poza tym niedługo będę musiała zniknąć. 
Nagle w salonie zmaterializował się skrzat domowy, Dorcas od razu zerwała się na równe nogi. 
-Goździk? Co ty tu robisz? 
-Panienko, Goździk przeprasza, ale ktoś jest w domu, Goździk pomyślała, że panienka musi wiedzieć. 
-Dziękuję kochana, przykro mi, ale muszę już zniknąć. Harry, na razie zostań u Mary. 
-Idę z tobą - powiedział Syriusz, wyciągając różdżkę. 
-Nigdzie nie idziesz, załatwię to sama. 
-Meadowes, nie wygłupiaj się, idę z tobą i koniec tematu. To może być niebezpieczne. 
-Uważaj, bo ktoś jeszcze pomyśli, że się o mnie troszczysz. 
-To nie najlepszy moment, żeby znowu się pokłócić. Łapa ma rację, Dor, to może być niebezpieczne, nie powinnaś iść sama. - powiedział Lupin. 
Zanim zdążyła zaprotestować, Syriusz złapał ją za rękę i razem rozpłynęli się w powietrzu. 






Linki: 
  • http://danysalternate.tumblr.com/post/25386779391/aaron-johnson-gifs
  • http://themanicheart-resources.tumblr.com/post/27743401213/leighton-meester-gifs