piątek, 1 sierpnia 2014

rozdział 2

Dorcas nie mogła już wytrzymać. Ceremonia przydziału ciągnęła się w nieskończoność, a jej brzuch coraz głośniej domagał się jedzenia. Black posłał jej kpiący uśmieszek z drugiej strony stołu. Spiorunowała go spojrzeniem. W końcu ostatni pierwszak usiadł przy stole Ravenclaw, Dippet wygłosił kilka powitalnych słów i wszyscy dosłownie rzucili się na jedzenie.
-Matko, jaki ja byłem głodny - wybełkotał Peter z buzią pełną pieczonych ziemniaków. 
-Nie tylko ty - mruknął Syriusz, uśmiechając się cynicznie do Dor. Zignorowała to prowokacyjne spojrzenie. Dumnie uniosła głowę i nałożyła sobie na talerz wielki kawałek zapiekanki.
-Słuchajcie. Zebranie o północy w pokoju wspólnym - James nachylił się nad stołem do Syriusza, Petera i Remusa.
Lily spojrzała się na przyjaciółki. Wszystkie wiedziały, co będą robić tej nocy. Chłopcy zdecydowanie za często lubili popisywać się swoim wyczynowym łamaniem regulaminu. Kiedy nadarzała się okazja, żeby poznać ich plany, nie mogły jej odpuścić.

***


Zegar wskazał północ. Lily zsunęła się z łóżka i na palcach przeszła przez sypialnię. Dor, Alicja i Mary po chwili dołączyły do niej pod drzwiami.
-Tylko pamiętajcie. Ani mru mru. - szepnęła Ruda. Dorcas przyłożyła ucho do drzwi.


-Ciiii, nic nie słyszę - szepnęła do chichoczącej Alicji. Niestety nawet, kiedy dziewczyny wstrzymały oddech, przez drzwi nie dolatywał żaden dźwięk.
-Cholera, musieli rzucić zaklęcie wyciszające. - szepnęła Dorcas i nacisnęła delikatnie klamkę.
-Dor, nie... - Mary zaczęła machać rękami, żeby ją powstrzymać, ale Meadowes i tak uchyliła leciutko drzwi.
-...przydałoby się jakoś odciągnąć dziewczyny. One zawsze się gdzieś kręcą. - usłyszały znajomy głos dobiegający z salonu. Wymieniły wkurzone spojrzenia.
-Też tak myślę. To co, wszystko ustalone?
-Jeszcze jedno. Remus, którego jest pełnia? 
-Dokładnie za dwa tygodnie. 
-To mamy jeszcze trochę czasu. Dobra, to chyba wszystko. Pamiętajcie... - Dorcas wycofała się, najciszej, jak się dało, zamknęła drzwi i już chciała odejść, gdy potknęła się o dywan. Z głuchym łomotem walnęła łokciem o drzwi. Zacisnęła zęby, żeby nie jęknąć z bólu.
-Szybko! - szepnęła Lilka, ciągnąc Dorcas na siłę w stronę łóżka. Huncwoci musieli to usłyszeć. Trzeba się było ewakuować. W ostatniej chwili Mary zwinęła się w kłębek na kanapie, Alicja przykryła się kołdrą i zakryła twarz rękami. Lily i Dor wpakowały się razem do jednego łóżka, zderzając się mocno czołami. 


  

Drzwi się otworzyły z głośnym skrzypnięciem.
-Śpią. - do uszu dziewczyn doszedł głos Remusa. 
-Jestem pewien, że słyszałem jakiś huk... - powiedział Syriusz, przyglądając się dziewczynom. 
-Tylko mi coś tu nie gra, czy to normalne, że one śpią w takiej konfiguracji...
-Jak je znam, to wszystkiego można się spodziewać.
-Dobra, chodźmy już spać. Padam na twarz. Nawet jeśli coś słyszały to wątpię, żeby cokolwiek z tego zrozumiały - odparł wyniosłym tonem Black i po chwili dziewczyny usłyszały jak wychodzą.
Dorcas zerwała się na równe nogi i cisnęła poduszką w drzwi.
-Co za dupek. - warknęła, dając upust swojej złości.
-Cały Black. - Alicja wzruszyła ramionami i ziewnęła długo.
-Niewiele się dowiedziałyśmy - Mary wstała z kanapy i przeniosła się na swoje łóżko.
-Upewniłyśmy się tylko w tym, że palant pozostanie palantem. Wakacje widać nic nie zmieniły. - burknęła Dorcas, zgarniając poduszkę z podłogi.
Lily poklepała ją po ramieniu i też wróciła do swojego łóżka.
-Niech tylko spróbują nas skądś odciągnąć. Tak im skopie te tyłki, że już żadna dziewczyna na nich nie poleci. - odparła dumnie Meadowes, podciągając kołdrę pod brodę. Dziewczyny zaśmiały się na samą myśl.
-Nie wiem, jak wy, ale ja już padam ze zmęczenia. Idę spać. - powiedziała Mary.
-Taaak. Dobranoc.
-Dobranoc!

***

Rano Syriusz obudził się w fatalnym nastroju. Był pewien, że dziewczyny kombinowały coś w nocy. No bo niby skąd ten huk? Wstał z łóżka, wziął prysznic i założył mundurek. Kiedy wszedł do Wielkiej Sali spotkał swojego od siedmiu boleści młodszego brata, albo jak kto woli wyniosłego ślizgońskiego dupka. 
-Siema braciszku. - przywitał się wciągając na twarz maskę obojętności.
-Patrzcie, patrzcie - powiedział do swoich przyjaciół Regulus - wreszcie pokazała się czarna owca rodziny. No i powiedz braciszku, gdzie byłeś całe lato? - uśmiechnął się kpiąco. 
-Z tego co pamiętam, to nie twój zasrany interes - Syriusz uśmiechnął się chłodno.
-Może racja... O takich zdrajcach wszyscy szybko zapominają. Na pewno się ucieszysz, że nikt za tobą w domu nie płacze. Cóż, zdaje się, że teraz zostało ci już tylko nazwisko. 
-Całe szczęście, że tylko tyle. 
-Masz w ogóle jakąś kasę? 
-Uważaj, bo jeszcze pomyślę, że się o mnie troszczysz.
-Tylko pytam. - odparł lodowatym tonem Regulus.
-Nie musisz się o mnie martwić, drogi braciszku. Mam z czego żyć. - powiedziawszy to, odszedł do stołu gryfonów, a Regulus i jego świta ruszyli w kierunku reszty ślizgonów.
Jeśli to było w ogóle możliwe, humor Syriusza Black'a był jeszcze gorszy. 


***

Lily weszła do Wielkiej Sali razem z przyjaciółkami i usiadła jak najdalej się dało od Huncwotów. Po wczorajszej nocy Dorcas ciągle na nich złorzeczyła, a ruda nie miała ochoty od samego rana widzieć się z Potter'em. Znając go, mogła się jednak spodziewać, że zwykle ma on inne plany. Kiedy nalewały sobie poranną kawę, nagle ktoś klepnął ją lekko w plecy, a potem Huncwoci obsiedli je dookoła.
-Co tak uciekacie? Ktoś mógłby pomyśleć, że nie chcecie z nami rozmawiać - powiedział James, uśmiechając się uroczo do Lily.
-Ten ktoś miałby więc rację. - syknęła Evans. Zacisnęła zęby. Była wściekle głodna, ale straciła cały apetyt.
-Oj Rudzielcu, o co ty się znowu wkurzasz? - zapytał Potter beztrosko.
-Ty dobrze wiesz o co! - krzyknęła i zanim ktoś zdążył coś powiedzieć, wybiegła z Wielkiej Sali. Chłopcy popatrzyli się za nią zdziwieni. Dorcas westchnęła i pokręciła zrezygnowana głową.
-Czy to się kiedyś skończy? - zapytała Jamesa i podniosła się z miejsca, żeby ruszyć za Lily.
-Czekaj. Ja z nią pogadam. - odparł nagle Potter, łapiąc Dorcas za rękę. Meadowes spojrzała się na niego sceptycznie, ale z powrotem usiadła.
James wstał i poszedł za Evans.
-Hej! Lily, zaczekaj! - dogonił ją w Sali Wejścowej. Złapał ją za nadgarstek i pociągnął w opustoszały korytarz.
-Puszczaj!
-Powiesz mi w końcu o co ci chodzi? - zapytał James, nie pozwalając jej wyszarpnąć ręki.
-Nie udawaj, że nie wiesz! - fuknęła Lily. Była cała czerwona ze złości.
-Ale ja nie mam zielonego pojęcia! 
-Serio? No dobrze, oświecę cię. Chodzi mi o sytuację z pociągu! Przed wakacjami...
-O to że cię...
-Nie kończ! 
-...pocałowałem? - zapytał James, nie przejmując się jej protestami. Nie mógł uwierzyć, że ciągle przeżywała ten jeden niewinny całus. Uśmiechnął się do niej cynicznie.
-Tak! Chodzi mi właśnie o to! Nie miałeś prawa! - wysyczała przez zaciśnięte zęby. O ile to możliwe, poczerwieniała jeszcze bardziej. Nikt jej tak nie wyprowadzał z równowagi jak James Potter.
Lily nie powiedziała o tym pocałunku nikomu poza Dorcas. Na samo wspomnienie paliła się ze wstydu i złości. Nie zamierzała należeć do podbojów Potter'a. Ceniła się dużo wyżej.
Dor dowiedziała się o tym w połowie wakacji, kiedy Lilka już dłużej nie mogła tego w sobie dusić. Zadzwoniła do przyjaciółki, ale Meadowes na początku wcale jej nie wierzyła. Uznała po prostu, że telefon musiał się zepsuć, bo usłyszała, że JAMES POTTER POCAŁOWAŁ LILY EVANS.
James też zwierzył się jedynie najlepszemu kumplowi. Wbrew temu co sądziła Lily, dla niego to też nie był zwykły pocałunek. Syriusz z początku był pewien, że James sobie żartuje. Jednak dopiero kiedy zobaczył minę kumpla, od razy spoważniał i spojrzał na niego z miną "Ty chyba sobie ze mnie kpisz". 


-No dobra, przepraszam! - powiedział James. Uśmiechnął się, jakby wszystkie problemy zostały rozwikłane. Ale Lily wcale zamierzała tak łatwo odpuszczać.
-Przepraszam? Tylko tyle? 
-No, a czego jeszcze oczekujesz? Właściwie to nie wiem, za co mam przepraszać. Nie zrobiłem nic złego. Właściwie to z chęcią bym to powtórzył. 
-Możesz pomarzyć! - Lily zaśmiała mu się w twarz. Chciała odejść, ale ciągle trzymał ją za rękę.
-Dlaczego? Nie mów, że tobie się nie podobało. 
-To nie ma tu nic do rzeczy! 
-Czyli ci się podobało? 
-Tego nie powiedziałam... - nie skończyła, bo James złapał ją a pasie, przyciągnął do siebie i znowu pocałował. Był to bardzo delikatny i subtelny pocałunek, dzięki któremu innym dziewczynom Potter'a miękły nogi. Lily z początku zamarła w bezruchu. Była w takim szoku, że nawet zapomniała go odepchnąć. Potter miał wprawę w uwodzeniu dziewczyn. Lily od razu przypomniała sobie ten moment w pociągu sprzed wakacji. Musiała przyznać przed samą sobą, że tylko wmawiała sobie, że było okropnie. Zanim się zorientowała, ona też oddawała pocałunki.


Nie trwało to jednak długo. Kiedy Lily przypomniała sobie co takiego robi i z kim, mocno go odepchnęła. Nie patrząc mu w oczy, pobiegła szybko do Wielkiej Sali. Złapała Dorcas za rękę, po czym nikomu nic nie wyjaśniając, znowu ruszyła biegiem do wyjścia. Dorcas ledwo za nią nadążała. Zatrzymały się dopiero w dormitorium. Evans zamknęła drzwi zaklęciem i opadła na łóżko. 
-Lily, co się stało? Zaraz zaczynają się lekcje. - zapytała delikatnie Dor, siadając przy niej. 
-Nigdzie nie idę. - ruda jęknęła głośno i zasłoniła zarumienioną twarz rękami.
-Chyba nie mamy wyboru. To pierwszy dzień...
-Proszę zostań tu ze mną. - w głosie Lily dało się wyczuć desperację. Dorcas spojrzała się na nią poważnie.
-To powiedz chociaż co się stało. 
-Ale nie powiesz nikomu? 
-No jasne, że nie. 
-Obiecujesz? 
-Obiecuję. 
-James znowu to zrobił! Pocałował mnie! - zawołała przez palce. Dorcas zmarszczyła brwi. Chyba nie mogła się znowu przesłyszeć.
-Że jak? 
-No pocałował! - krzyknęła, zrywając się na równe nogi. Zaczęła chodzić w tę i z powrotem po pokoju. Dorcas siedziała spokojnie, w ciszy wodząc za nią spojrzeniem. Lily nie mogła tego znieść, więc wbiła w nią błagalny wzrok. Oczekiwała reprymendy, wybuchu śmiechu, albo czegokolwiek.
-No powiedz coś!
-Ale to żadna nowość. Wiemy nie od dziś, że mu się podobasz. Jak na niego i tak długo zwlekał.
-Chcesz mi powiedzieć, że to pochwalasz? - zapytała Lily, nie wierząc własnym uszom.
-Nie pochwalam nagabywania dziewczyn w pustych klasach. Nie powinien tego robić bez twojej zgody. Mogę mu skopać tyłek jeśli chcesz.
Lily jęknęła głośno. Nie tego chciała.
-Pocałował mnie, a ja... ja oddałam ten pocałunek. Merlinie, co się ze mną dzieje, Dor? - wyrzuciła z siebie to, co najbardziej ją złościło. Teraz widziała to lepiej niż kiedykolwiek. Nie chodziło o to, że pocałował ją bez jej zgody, ale o to, że nie mogła już udawać, że był jej obojętny. Była zła na siebie.
-Nie mam pojęcia, ale tym bardziej uważam, że powinnyśmy pójść dziś na lekcje.
-Ale ja nie mogę! On tam przecież będzie! Nie przeżyję tego! Dor, zabij mnie, błagam, zanim on to zrobi. 
-Prędzej, czy później i tak się z nim spotkasz. Jak teraz wyjdziesz stąd z wysoko podniesioną głową, to pokarzesz, że nie ma to dla ciebie znaczenia. W końcu tego chyba chcesz, nie? Żeby wiedział, że to ty masz kontrolę.
-Myślisz? 
-Tak. Jeśli będzie ci się narzucał, to obiecuję, że cię obronie. Ale chodźmy. Będę z tobą.
Ociągając się i marudząc wyszły z dormitorium. Poszły prosto do cieplarni na zielarstwo. Reszta uczniów już czekała. James także. Przyglądał się czujnie Lily, ale ona z całej siły nie zwracała na niego uwagi i starała się skupić na rozmowie z dziewczynami. Chociaż czuła na plecach jego palące spojrzenie, to obecność Dorcas dodawała jej otuchy. Obiecała sobie, że nie da mu tej satysfakcji i się na niego nie spojrzy. Chciała mu naprawdę pokazać, że niewiele sobie robi z jego podchodów i że nie może z nią tak pogrywać. Nie była jedną z tych panienek, które sprzedałyby własną rodzinę za randkę z James'em Potter'em.
-Zapraszam do środka! - zawołała profesor Sprout. - Dzisiaj popracujemy nad Jadowitą Tentekulą, ale najpierw załóżcie rękawice ze smoczej skóry i ochraniacze na oczy. Zaraz dobiorę was w pary. Proszę nie wybrzydzać, bo nie będzie zamian.
Jadąc palcem po liście nazwisk, zaczęła od dobierania Ślizgonów. Po paru minutach przyszła pora na Gryfonów: 
-Peter, ty z Marleną. Alicja nie będziesz z Frankiem, bo żadne z was się niczego nie nauczy. Będziesz z Remusem, a Frank z Mary, Dorcas i Syriusz...
Lily już wiedziała, co ją czeka i westchnęła głęboko, w duszy godząc się na wszystko. 
-...Lily Evans w parze z James'em. To do pracy! 
Rogacz uśmiechnął się od ucha do ucha.
-Panie Potter, co pana tak cieszy? - zagrzmiał głos profesor Sprout, a wszystkie oczy spojrzały się na niego.
-Ja po prostu niezmiernie cieszę się z pracy w parze z Lily, pani profesor. - odpowiedział i uśmiechnął się jeszcze szarzej. 








Linki do zdjęć : 
  • http://pll-fansite.blogspot.com/2013_08_01_archive.html
  • https://pl.pinterest.com/pin/521854675544941338/
  • https://pl.pinterest.com/pin/862720872368363910/
  • http://superiorgirls1.tumblr.com/post/107782139771
  • http://s1140.photobucket.com/user/Extencia/media/gif6-9.gif.html
  • http://dougiesnipple.tumblr.com/post/36365686253/karen-gillan-gifs-kissing-karen