niedziela, 28 czerwca 2015

rozdział 18

Lily: 
Zeszłam zaraz po Alicji ze schodów. Nie za bardzo zależało mi na prezentacji moich wdzięków, więc bez ceregieli podeszłam do mojego od siedmiu boleści partnera, który był pochłonięty rozmową z Black'iem. 
-Jestem - powiedziałam, on się odwrócił i wytrzeszczył gały tak, że prawie wyszły mu z orbit. No nie powiem, że nie odczułam satysfakcji, widząc jego reakcję, w końcu wyglądałam całkiem nieźle. 


-No...cześć nieznajoma - uśmiechnął się szeroko, biorąc mnie pod ramię. - Wyglądasz...zjawiskowo, skarbie. 
-Nic specjalnego, Ali i Dor wyglądają sto razy lepiej. - odparłam z czystym sumieniem, bo na prawdę uważałam, że dziewczyny wygrałyby z miejsca konkurs na miss universe. 
-A no właśnie, gdzie Meadowes? - zapytał Syriusz, a ja wskazałam na schody. 


Dorcas: 
Nogi trzęsły mi się, kiedy schodziłam na parter. Mimo, że suknia była prawdziwym dziełem sztuki, to strasznie się stresowałam, jak wypadnę. Black był w końcu okropnie wymagający, jeśli chodzi o dziewczyny. Nikt właściwie nie zwrócił na mnie uwagi, kiedy szłam, nawet on. 
Trochę mnie to zabolało. "Trudno, i tak będę się dobrze bawić, jeśli nie z nim to sama" pomyślałam, ale w tej chwili James, podążając za wzrokiem Lily, odwrócił się, a za nim Black. 


Chwilę stał nieruchomo, nie widziałam na jego twarzy żadnych emocji. Zupełnie nic. Po chwili jednak ruszył w moją stronę. Nie mówiąc słowa, pozwolił swoim oczom leniwie prześlizgnąć się po całym moim ciele, potem podał mi rękę, a kiedy dotknęłam jego lodowatej skóry, przeszył mnie jeszcze jednym onieśmielającym spojrzeniem. 
Kiedy szliśmy do Wielkiej Sali za Lily i James'em, czułam, jakby od jego zimnej dłoni elektryzowało niesamowite ciepło, byłam zestresowana tym, że trzyma mnie za rękę i że zaraz będziemy bliżej niż kiedykolwiek. Zaczęłam się karcić w myślach. Przecież ktoś taki jak Black nie powinien wyzwalać we mnie tak silnych emocji. 
Stanęliśmy obok naszych przyjaciół, nie mogłam się wciąż nadziwić jak pięknie wyglądały dziewczyny, ich partnerzy poświęcali im całą swoją uwagę, szkoda tylko, że mój mnie ignorował. 
Patrzyłam się, jak Frank mówił coś na ucho Ali, a ta ślicznie się zarumieniła. Alicja wyglądała wspaniale, chociaż trochę rozumiałam jej obawy, że Frank'owi mogło się coś nie spodobać. Miała na sobie zjawiskową białą suknię i białe dodatki. Do ślubnej kreacji brakowało jej tylko welonu. Teraz jednak Longbottom wyglądał, jakby wygrał milion galeonów na magicznej loterii. Był w nią tak wpatrzony, że chyba każdy pozazdrościłby im tej miłości.  


Za to Mary i Remus tylko nieśmiało się do siebie uśmiechali, co było takie przesłodkie, że cieszyłam się w środku jak szalona, bo byłam pewna, że oni prędzej czy później zostaną parą. Rem wyglądał na bardzo zmęczonego, ale mimo to, uśmiech nie znikał z jego twarzy. 


Nagle z zamyślenia wyrwał mnie głos Dippet'a, który ubrany w białą szatę, kontrastującą z jego ciemnosiwą brodą, wszedł na podest i zawołał głośno: 
-Ach jak pięknie wszyscy wyglądacie! Nadszedł już czas, żeby rozpocząć nasz bal pierwszym tańcem, orkiestra gotowa, czekamy tylko na was na parkiecie! - powiedziawszy to, zaprosił do tańca panią Pomfrey, a orkiestra zaczęła grać. 
Syriusz stanął przede mną, wyciągnął rękę, a ja z nerwowym uśmiechem podałam mu swoją. Poszliśmy na parkiet jako jedna z kilkuset par i zaczęliśmy taniec. 
Black był świetnym tancerzem, to mu trzeba było przyznać i choć byłam tego od zawsze pewna to trochę się przez to krępowałam, bo sama zawsze wolałam podpierać ściany, niż pokazywać wszystkim moje dwie lewe nogi. Z nim jednak wszystkie kroki przychodziły mi z dziecinną łatwością. 
W pewnym momencie odsunęliśmy się od siebie na tyle, że widzieliśmy swoje twarze. 
Syriusz uśmiechnął się do mnie, a ja nie mogłam się oprzeć, żeby nie oddać tego uśmiechu. 
-Bardzo ci ze mną źle? - zapytał nagle. 
-Co? - zdziwiłam się. 
-Czy ci bardzo źle? Ze mną. Kiedy się dowiedziałaś, że to ze mną będziesz na balu, nie wyglądałaś na szczęśliwą - powiedział i kiedy już chciałam z przyzwyczajenia i grzeczności zaprzeczyć, ze zdziwieniem stwierdziłam, że w jego głosie nie było ani odrobiny urazy. 
-Nie bardzo. Jest w porządku. - odparłam szczerze. 
Nic mi na to nie odpowiedział, tylko pozwolił mi obrócić się wokół własnej osi i muzyka się skończyła. 
Poczułam, że chciałabym zatańczyć z nim jeszcze raz, a nawet tańczyć przez całą noc, ale zamiast tego szybko się odwróciłam i ruszyłam w stronę wyjścia z Wielkiej Sali. 


James: 
Siedziałem przy stole, patrząc się, jak Lily tańczyła z jakimś chłopakiem. Nasz pierwszy taniec był czymś w rodzaju przełomu między nami, a przynajmniej tak mi się wydawało. Nie padło żadne chamskie, wredne, czy wulgarne słowo, starałem się nie zachowywać w ten wkurzający dla niej sposób, nawet w pewnym momencie złapałem ją na uśmiechu. Trwało to jednak tyle co pierwsza piosenka, po niej uciekła do jakiegoś innego chłopaka, a ja wolałem wrócić do stolika i poczekać, aż to dziwne uczucie, które dręczył mnie od tego momentu minie. 
-Siema - ktoś klepnął mnie w plecy, a kiedy się odwróciłem przez ramię, zobaczyłem Syriusza z niezadowoloną miną. 
-Co jest? - zapytałem. 
-Baby są dziwne Rogaczu, no ale co zrobisz? Nic nie zrobisz. - odparł, nalewając sobie do pucharka piwa kremowego. Potem wyjął z marynarki piersiówkę i dyskretnie wlał do piwa trochę z jej zawartości. 
Uniosłem brwi, ale przysunąłem swój pucharek do niego. Nalał też mi i schował piersiówkę, zanim któryś z nauczycieli zdążył zauważyć. 
-Zdrowie płci pięknej, proponuję - powiedział i stuknęliśmy się pucharkami. - Co u Evans? 
-Szaleje na parkiecie z jakimś nowym chłopakiem, zresztą mam to gdzieś - wskazałem na Lily, która bujała się powoli przytulona do swojego partnera, w rytm wolnej piosenki. 
-Zrób coś z nią. - powiedział Syriusz. 
-Ha! Niby co? Widzisz...łatwiej powiedzieć, trudniej zrobić. Sam coś zrób z Dorcas. - spojrzał się na mnie dziwnie, a ja dodałem - nie jestem głupi, Łapo, wyglądałeś jakby ktoś cię strzelił w twarz, kiedy sobie poszła. 
-Lepiej się zamknij i pij. - warknął zirytowany i obaj opróżniliśmy nasze pucharki. 
-Obaj się ogarnijcie, bo serio szkoda mi was. - powiedział Frank, który stanął przed nami. 
Spojrzałem się na Łapę i pozwoliłem dolać sobie smacznego trunku. 
-O co ci chodzi? 
-O to, że gdyby nie wasza duma, chora ambicja, czy co tam innego wami kieruje, już mielibyście świetne dziewczyny. Spójrzcie na mnie i Alicję. Czy gdybym zachowywał się tak, jak któryś z was, miałbym szczęście z nią być? Szczerze wątpię. - odparł biorąc od Syriusza piersiówkę i pociągając z niej sporego łyka. 
Spojrzałem się jeszcze raz na Evans i pierwszy raz zacząłem patrzeć się na naszą relację od innej strony. 

Lily: 
Po pierwszym tańcu zobaczyłam, jak Dor ucieka z Wielkiej Sali, więc to chyba nic złego, że zrobiłam to samo - uciekłam od dotychczasowego partnera. Powtarzałam sobie, że w porządku było zostawić Potter'a na rzecz jakiegoś innego kolesia, przecież on zrobiłby to samo przy pierwszej okazji. Nie miałam obowiązku spędzać z nim całego wieczoru. Pozwoliłam mu po prostu na zajęcie się tymi ślicznotkami z Beauxbatons, na które z pewnością i tak miał zamiar zapolować. Ułatwiłam mu tylko sprawę. 
Tak tłumaczyłam sobie moją ucieczkę, ale głównym tematem zajmującym moją głowę, był jednak ten taniec. Ten pierwszy, cudowny, niezapomniany taniec, który sprawił, że czułam się, jakbym się unosiła metr nad ziemią. Mimo drugiego, trzeciego, dziesiątego partnera nie poczułam już ani razu tego samego, co towarzyszyło mi przy tańcu z James'em. 
I widząc, jak szybko Dor uciekła z sali, podejrzewam, że czuła się dokładnie tak samo po jej tańcu z Black'iem. 

Remus: 
Mary wyglądała piękniej niż ktokolwiek na tej sali i do tego sprawiała wrażenie, jakby nie pamiętała o tym co się stało, kiedy była tu ostatnio. Niestety jutro była kolejna pełnia i jedyne o czym umiałem teraz myśleć, to to jak powiedzieć jej o moim "futerkowym" problemie. 
-Mary - wstałem od stolika, przy którym siedzieliśmy. Nie miałem pojęcia co robię, ale przyjąłem spontaniczność jako mój jedyny plan. 
-Tak? - zapytała, patrząc się na mnie spod rzęs. Dłonie zaczęły mi się pocić, zacząłem wyginać sobie palce, a ona dalej patrzyła się na mnie przyjaznym spojrzeniem - O co chodzi? - uśmiechnęła się delikatnie, chyba chciała dodać mi otuchy. 
-Chciałabyś się może przejść? - zapytałem, a ona kiwnęła głową i biorąc mnie pod rękę, wyszła z Wielkiej Sali. 
Znaleźliśmy się na dziedzińcu, gdzie w przeciwieństwie do Wielkiej Sali było zupełnie cicho. Nad naszymi głowami unosiły się lampiony, wszystko wyglądało bardzo romantycznie. Było dość chłodno, więc zdjąłem marynarkę i okryłem nią ramiona Mary. Spojrzała się na mnie z wdzięcznością. 
-Chciałem z tobą porozmawiać - powiedziałem i usiedliśmy na ławce. Mar była zawsze dobrym słuchaczem, więc miałem nadzieję, że i tym razem wysłucha mnie do końca, zanim ucieknie z krzykiem, albo zrobi coś równie nieprzewidywalnego. 
-O czym? - zapytała. 
-Pamiętasz tamtą noc, po której wyjechałaś? - zapytałem, a jej uśmiech zniknął. Spuściła spojrzenie. 


- Nie chcę przywracać nieprzyjemnych wspomnień, ale niestety jest to dla mnie bardzo ważne. Powiedziałaś, że to wilkołak mnie tak załatwił i szczerze mówiąc, to miałaś rację. Ale niestety tylko po części, bo byłbym serio przeszczęśliwy, gdyby to była cała prawda. Nic ci wtedy nie powiedziałem, bo nie chciałem, żebyś...sam nie wiem...była bardziej przestraszona, niż już i tak byłaś. Na prawdę nie wiem czemu. Mimo to postanowiłem, że wszystko ci powiem przy najbliższej okazji. Tylko proszę, wysłuchaj mnie do końca. 
Mary patrzyła się na mnie ze spokojem, kiedy zrobiłem pauzę na ocenienie jej reakcji, nic nie powiedziała. Dlatego kontynuowałem: 
-To byłem ja. Ten potwór, którego zobaczyłaś przez okno, to nieodłączna część mnie, której nigdy się nie pozbędę. Odkąd się poznaliśmy byłem nim i już na zawsze taki pozostanę. Co miesiąc zmieniam się w tą bestię, nad którą nie panuję przez jedną noc. W zeszłym miesiącu nie podejrzewaliśmy, że ktoś nas zobaczył i uwierz, że nigdy nie chciałem, żeby to się stało, a na pewno nie żebyś to była ty. Przeze mnie zostawiłaś szkołę, dziewczyny... bardzo, bardzo cię za to przepraszam i jeśli już nie będziesz chciała się ze mną nigdy zadawać, to cię zupełnie rozumiem, bo sam na twoim miejscu pewnie bym tak zrobił. Przepraszam, że właśnie prawdopodobnie zniszczyłem ci bal. 
Zakończyłem najspokojniej jak tylko mogłem, a wnętrzności skręcały mi się z bólu, kiedy to mówiłem. Nie byłem w stanie dłużej patrzeć się na jej twarz, szybko wstałem i wróciłem do zamku, zostawiając ją samą, żeby wszystko to przemyślała. 
-Powiedziałem Mary o wszystkim - rzuciłem, przystając obok Syriusza, który siedział, patrząc się na tańczących James'a i Lily. 
Powoli podniósł na mnie spojrzenie, jakby zupełnie nie kontaktując, ale nie minęła nawet sekunda, jak szarpnął mnie za ramię, zmuszając, żebym usiadł obok. 


Mary: 
Przełknęłam ślinę. Po wysłuchaniu Remusa bardo długo siedziałam w odrętwieniu, patrząc się na miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą oznajmił mi, że jest wilkołakiem. Starałam się posklejać tego Remusa, którego znałam z tym nowym, którego wcale nie chciałam poznać. Nie byłam w stanie tego zrobić. Mimo, że bardzo chciałam, za każdym razem, kiedy próbowałam przetworzyć tą nowinę, czułam, że oczy zaczynają mnie piec, a gardło boleśnie się zaciska. To nie było możliwe. To znaczy nie mogło być. Remus Lupin był kimś, kogo się nigdy nie posądza o takie rzeczy. Każda cecha jego charakteru nie pasowała do obrazu rządnej krwi bestii. 
Wstałam, trzęsąc się na całym ciele z nadmiaru emocji i zimna. Wolnym krokiem wróciłam do Wielkiej Sali, od razu spotkałam się ze spojrzeniem pięciu par oczu chłopaków, siedzących przy jednym ze stolików. Poszłam okrężną drogą na drugi koniec sali, gdzie siedziały wesoło plotkujące dziewczyny. Przybrałam na twarzy odpowiedni uśmiech i usiadłam koło nich, zajmując się rozmową.  

Dorcas: 
Od dłuższego czasu bardzo chciałam iść do toalety, ale coraz to nowe osoby podchodzące do mnie nie pozwoliły mi na to, zajmując mnie rozmową. W końcu jednak udało mi się wyrwać z niekończących się rozmów w kółku adoracji chłopaków z Durmstrangu i popędziłam korytarzem do łazienki. Zanim jednak dotarłam do mojego celu, znikąd pojawiła się Hannah i uśmiechnęła się złośliwie na mój widok. 
-No proszę, kogo my tu mamy - zaśmiała się, a ja przewróciłam oczami. Chciałam ją ominąć, ale zagrodziła mi drogę. 
-Pamiętasz jak wspominałam, że jeszcze nie skończyłyśmy? - zapytała, patrząc mi się wyzywająco w oczy. 
-Och, jak mogłabym zapomnieć? - powiedziałam sarkastycznie i kiedy chciałam ją od siebie odepchnąć, złapała mnie za nadgarstek. 
-No to teraz skończymy. Dobrze się bawisz na balu? Syriusz pewnie jest w ciebie wpatrzony, taka ślicznotka - zaśmiała się, głaszcząc mnie po policzku. Odepchnęłam jej rękę i starałam wyszarpnąć mój nadgarstek, ale miała mocny uścisk. 
-Wydaje mi się, że powinnyśmy trochę zepsuć ten słodki obrazek, bo to chyba nie ty powinnaś być koło niego. - powiedziała ze słodkim uśmiechem. 
-Jesteś chora. Puść mnie! - warknęłam i znowu zaczęłam się szarpać. 
-Nie jesteś już taka odważna, kiedy nie ma koleżanek? - zapytała i przyjrzała mi się - Jaka ładna suknia - powiedziała, po czym przydepnęła ją obcasem i popchnęła mnie tak, że delikatny materiał rozerwał się z charakterystycznym trzaskiem. 
-Merlinie, co jest z tobą nie tak?! - krzyknęłam podnosząc się z klęczek. Cholera, czemu akurat nie miałam przy sobie różdżki. Pokazałabym jej. 
-Ze mną? To ty kradniesz chłopaków! - krzyknęła i kiedy już się zamachnęła, żeby mnie uderzyć, coś odrzuciło ją do tyłu. 
Odwróciłam się i zobaczyłam jakiegoś chłopaka, z różdżką w dłoni. 
-W porządku? - podszedł do mnie, a ja ze strachem cofnęłam się, kiedy zobaczyłam twarz Regulus'a Black'a.


 Podał mi rękę, ale ja zbyt się bałam, żeby wstać. Kolejny psychiczny czarodziej na mojej głowie. 
-Narcyzo, zajmij się tym. - powiedział, pokazując na ogromne rozdarcie na mojej sukni, ignorując to, że nie przyjęłam jego pomocnej dłoni. Podeszła do mnie Narcyza Black i jednym zaklęciem przywróciła moją sukienkę do dawnego stanu. 
-Hej, jestem Cyzia. Poczekaj, pomogę ci wstać - powiedział z uśmiechem, biorąc mnie za ręce. Kiedy wstałam, rzuciło mi się w oczy, że i ona wyglądała bardzo pięknie. Miała mieniącą się srebrną suknię bez rękawów, a na jej palcu lśnił tradycyjnie pierścień z dużym zielonym kamieniem, jak na Black'a przystało. 


Regulus obejrzał się na mnie, a potem swój wzrok skierował na Hudkins. Podszedł do niej z wyciągniętą różdżką. 
-Nie musieliście mi pomagać, sama dałabym sobie radę. 
Chłopak uśmiechnął się do mnie przez ramię, jakby mi nie wierzył. Chwilę później jego wzrok powędrował gdzieś daleko za moją głową, a twarz stężała mu ze złości. 
-Oczywiście - mruknął pod nosem. Nie wiedziałam o co mu chodzi, ale ułamek sekundy później pojawił się przed nami Syriusz. 
-Godryku, Meadowes, czy ty nie potrafisz choćby raz powstrzymać się przed wpadnięciem w kłopoty? - zapytał ze śmiechem, a ja spojrzałam się na niego wymownie. 
-Nie jesteś tu potrzebny. Poradziliśmy sobie. - powiedział ze złością Regulus, piorunując go wzrokiem. 
-Właśnie widzę - mruknął starszy Black i podszedł do Hanny. 
Blondynka podniosła dumnie głowę, patrząc mu się prosto w oczy. 


-No i po co ci to było? - zapytał na początku z uśmiechem, ale potem jego twarz przybrała groźny wyraz. Hannah nic nie odpowiedziała. 
-Rozumiem - odparł Syriusz, wyciągnął różdżkę i wtedy w jej oczach zobaczyłam po raz pierwszy strach. 
Black odwrócił się i ze zdziwieniem zauważyłam, że patrzy się teraz na mnie. Chyba chciał, żebym wzięła od niego różdżkę. Pokręciłam głową, kątem oka zobaczyłam zdziwione miny Narcyzy i Regulusa, ale Syriusz się tylko uśmiechnął. 
-Chodź, przed nami jeszcze cała noc tańców - powiedział do mnie i wziąwszy mnie za rękę, poszedł do Wielkiej Sali, zostawiając ich za sobą. 

Syriusz: 
Mogłem się tego spodziewać od samego początku. Właściwie w momencie, kiedy wyszła sprawa z tymi zdjęciami, powinienem był już coś mu powiedzieć. Ale byłem zbyt głupi. To oczywiste, że mój młodszy braciszek, przydupas rodziców, będzie chciał mi odebrać jeszcze coś. 
-O czym myślisz? - usłyszałem nagle. Tańczyłem z Meadowes na parkiecie jakiś wolny taniec, bujaliśmy się w rytm spokojnej muzyki, a ja obejmowałem ją mocno, żeby wiedziała, że nic takiego, jak to z Hudkins się już nie powtórzy. 
-Co? Aaa, nie ważne. Z tobą wszystko ok? - zapytałem Dorcas, patrząc się na nią z góry. Nawet kiedy miała szpilki, byłem od niej sporo wyższy. 
-Jasne. Syriusz...dzięki, że przyszedłeś. - powiedziała, uśmiechając się z wdzięcznością. 
-Spoko. Możesz być pewna, że jeszcze damy popalić Hudkins. Tak łatwo nie odpuszczamy, a już na pewno nie Rogacz, kiedy się o tym dowie. Jesteś w końcu członkiem naszego stada, co nie? 
-Stada powiadasz? - zaśmiała się głośno, a ja wyszczerzyłem zęby. 
-No tak, no bo w końcu jesteś dla Rogacza młodszą siostrzyczką, za którą skoczyłby w ogień. 
-A ty? - spytała. 
-Co ja? - zdziwiłem się. 
-Masz kogoś takiego, za kim skoczyłbyś w ogień? 
-No jasne. Andy, Cyzia, wszyscy przyjaciele. - odpowiedziałem ze świadomością, że osoba, za którą mógłbym wiele wycierpieć, teraz była w moich ramionach. 






Linki: 
  • http://www.wattpad.com/65893659-~little-mikaelson~-chapter-26-~-recoiled-part-2-2
  • http://helloimmortality.b1.jcink.com/index.php?showuser=155
  • http://heresgifsforyou.tumblr.com/post/27786484440/steven-r-mcqueen-gifs