-Chciałam z tobą porozmawiać, ale jeśli to nieodpowiedni moment, to ja...
-Nie, nie, nie! Usiądź. - wskazał jej wygodny fotel. Usiadła, a on zajął miejsce naprzeciwko.
-O co chodzi?
-Rozmawiałeś dzisiaj z Bellą i Cyzią... - zaczęła cicho. Wszyscy obecni w pomieszczeniu przyglądali się jej z zainteresowaniem. Jeszcze nigdy nie odwiedził ich nikt z rodziny Black. Oni z reguły raczej się nienawidzili. Jak się nad tym dłużej zastanowić, to w ogóle nie odwiedził ich nigdy żaden ślizgon. Dlatego obecność Andromedy Black w pięknej zielonej sukience, z rodowym pierścieniem na palcu była w ich gryfońskim dormitorium czymś naprawdę osobliwym.
-Jeśli tylko można to nazwać rozmową. - odparł Syriusz, wpatrując się w kuzynkę.
-Możesz mi wyjaśnić o co chodzi? Rozumiem, że od kiedy jestem uznawany za zdrajcę, nie powinnyście się ze mną zadawać, dlatego nie będzie przesadą, jeśli powiem, że twoja wizyta jest tutaj raczej niespodziewana. Ale ta cała rozmowa z Bellą... to było dziwne. Cyzia wyglądała jakby się bała. - Łapa wiedział, że po ucieczce z domu wszystko się zmieni. Rodzina skrzętnie wymazywała ze swojej historii wszelkie pozostałości po zbuntowanych jednostkach. Jednak mimo swojej ogromnej niechęci do świata Black'ów, nie mógł pozostać obojętny. Bardzo chciał się dowiedzieć, co się zmieniło w jego rodzinie, odkąd uciekł. Coś złego się tam działo i ta myśl nie dawała mu spokoju.
-Bo się bała. - szepnęła Andromeda, uciekając spojrzeniem od jego twarzy.
Syriusz uniósł brwi. Już chciał coś powiedzieć, kiedy dziewczyna zerwała się z fotela.
-Nie powinnam tu przychodzić. To był błąd... - już chciała wyjść, ale Syriusz zastawił jej drogę.
-Powiedz mi! Obiecuję, że wszystko zostanie tylko między nami. - powiedział łagodnie. Rozejrzała się po innych chłopakach obecnych w pokoju i nerwowo przełknęła ślinę.
-Czy oni mogą nas zostawić? - zapytała cichutko. Remus, Peter, Frank i James od razu się zerwali i wyszli z pokoju, mówiąc na odchodne, że jakby co będą u dziewczyn.
-Wiesz, że ja zawsze dotrzymuję obietnic i nikt się nie dowie o tym, co mi powiedziałaś. - zapewnił ją Syriusz, kiedy już zostali sami.
-To twoi przyjaciele, tak? Możesz im powiedzieć, ale nie chcę, żeby za dużo osób o tym wiedziało. Gdyby doszło do Belli, że tu byłam...
-Nie dowie się. Dromeda, o co chodzi?
-Cóż, miałeś rację, kiedy powiedziałeś Belli, że coś się zmieniło u nas w domu.
-Reżim? - bardziej stwierdził, niż zapytał. Reżim był bardzo w stylu Black'ów. Andromeda kiwnęła głową.
-Chodzi o to, że moja matka...źle zniosła to, że jest u nas w rodzinie zdrajca. Kiedy twoi rodzice jej o tym napisali, od razu zaczęła myśleć jak zapobiec temu, żebym ani ja, ani Cyzia, ani Bella, nie poszły w twoje ślady. Zwariowała. Zawsze mówiła, że byłaby to wielka hańba i nie zniosłaby tego. Ale teraz...
-Wprowadziła nowe zasady? - wiedział, do czego była zdolna jego ciotka, bo była taka sama jak jego szalona matka. Zaślepiona czystością krwi i wyssanym z palca honorem.
-Tak - powiedziała cicho Dromeda i pociągnęła nosem. Miała zaszklone oczy i wyraźnie zbierało jej się na płacz. Położył jej rękę na ramieniu.
-To już zaczęło się wcześniej. Teraz tylko się nasiliło. Zaplanowała nam całą przyszłość, wszystko od początku do końca i och, to takie straszne. Ja po prostu boję się, bo jak tylko skończymy szkołę...
-Jak to zaplanowała?
-Ja nie chcę. Chcę wyjść za mąż z miłości, nie z przymusu. Nie chcę być żoną Śmierciożercy. - powiedziała łamiącym się głosem.
-Wiesz kto? - zapytał Łapa.
-Rodzice dogadali się z Mulciber'ami i Lestrange'ami. Jeszcze szukają męża dla Cyzi, ale obie podejrzewamy, że zostanie nim Lucjusz Malfoy.
Syriusz podniósł brwi i głośno wypuścił powietrze.
-Żaden z nich nie nadaje się na męża. Nie dla was.
-Powiedz to mojej matce. Syriusz, ja nie kocham Mulciber'a. Kocham kogoś innego.
-No to przedstaw go rodzicom! Może zmienią zdanie!
-To nie takie proste. Oni go nigdy nie zaakceptują!
-Dlaczego? Może zmienią zdanie. Przecież.... - zamilkł, kiedy zobaczył jej minę. Cała zbladła i spuściła spojrzenie na kolana. - On jest czarodziejem, prawda?
Podniosła wzrok i jedna łza spłynęła jej po policzku.
A więc nie zmienią zdania. Syriusz wstał z fotela i zaczął chodzić po pokoju w tę i z powrotem.
-Zawsze jest jakieś rozwiązanie. - powtarzał to w kółko, przez dziesięć minut, chodząc od ściany, do ściany.
-Tak. Mam wybór. Mogę albo zostać żoną Mulciber'a, być akceptowana przez rodzinę, ale nieszczęśliwa do końca życia, albo uciec, zostać wydziedziczoną, ale przynajmniej być z osobą, którą kocham. - powiedziała Andromeda i kolejny raz pociągnęła nosem. - Jesteś jedyną osobą jaką znam, która się postawiła. Musisz mi pomóc. Co mam robić?
-Nie mam pojęcia...
***
-Cześć - powiedział Syriusz, kiedy godzinę później stanął w drzwiach dormitorium dziewczyn.
-Hej, skończyliście już? - zapytał Remus.
-Tak. Możemy porozmawiać? U nas.
Huncwoci pokiwali głowami i pożegnawszy się z koleżankami, wrócili do siebie.
Huncwoci pokiwali głowami i pożegnawszy się z koleżankami, wrócili do siebie.
Syriusz palił papierosa za papierosem, krążąc po pokoju i opowiadając im rewelacje, które przyniosła mu Andromeda.
-Co powinienem jej powiedzieć? Nikomu nie polecam odłączenia się od rodziny, ale zarówno mój, jak i jej przypadek są beznadziejne. Może i bez nich będzie szczęśliwsza, ale może też być jeszcze gorzej. Jeśli nawet nie będzie tęskniła za rodzicami, to na pewno za siostrami. Zawsze były ze sobą blisko.
-Ale będzie miała osobę, którą kocha. Są plusy i minusy. - powiedział Remus.
-Jeśli zgodzi się na to, czego chce jej matka też będą plusy i minusy. - zauważył James.
-To wszystko moja wina. - Syriusz opadł na fotel i sięgnął po kolejnego papierosa.
-Niby dlaczego? - spytał Glizdogon.
-Gdybym nie uciekł z domu ciotka nie próbowałaby na siłę zaplanować ich przyszłości...
-Ale Andromeda powiedziała, że to się zaczęło już wcześniej.
-Ale przybrało na sile po mojej ucieczce.
-Gdybyś nie uciekł, to byłbyś w tej samej sytuacji, co one teraz. - powiedział Remus - Nie zadręczaj się, bo przeszłości i tak nie zmienisz.
-Dokładnie. Lepiej zastanówmy się, jak im można pomóc. Chociaż nie wiem, czy chcę pomagać Bellatrix... - dodał Rogacz.
-Ona już się zgodziła na ślub z Lestrange'm. - powiedział Łapa.
-Nawet do siebie pasują.
Wszyscy zaśmiali się, kiwając głowami.Tylko Syriusz siedział, gapiąc się w jeden punkt na podłodze, otoczony chmurą z dymu. Nikt nie zazdrościł mu położenia, w którym się znalazł.
-Dlaczego moja rodzina jest tak popieprzona? - zapytał sam siebie.
-Nie martw się, Wąchaczu. Coś wymyślimy. Na początek może powiedz Andromedzie, żeby napisała do tego swojego mugola i wyjaśniła mu wszystko. Zobaczymy jak on zareaguje. Może mu się nagle odwidzieć i nie będzie chciał jej znać, albo wręcz przeciwnie. Stwierdzi, że bez względu na wszystko chce być z nią do końca życia. To powinno wiele wyjaśnić. - zaproponował Remus, a Syriusz pokiwał głową i odparł:
-Dobry pomysł. Dzięki Lunatyk, ty to masz łeb.
***
Lily i Dor niedziele spędzały leżąc plackiem w dormitorium. Nie miały ochoty wyściubiać nosa na zewnątrz, mimo że Alicja i Mary już z samego rana gdzieś zniknęły. Dzień z książką to było dokładnie to, czego potrzebowały. Obie ułożyły się wygodnie i dały się wciągnąć lekturze.
Dochodziła pora obiadu, ale żadnej z nich jakoś nie chciało się wstawać. Niestety w pewnym momencie ich błogie, ciche lenistwo zostało zakłócone, gdy do ich sypialni bezpardonowo wdarła się gromada Huncwotów. Chłopaki nie mieli w zwyczaju pukać do drzwi, więc Dorcas tylko przewróciła oczami i nie oderwała się od książki, gdy James rzucił się na łóżko obok niej.
-Nie przypominam sobie, żebyśmy was zapraszały. - powiedziała Evans, piorunując ich wzrokiem.
-Ach, gdyby tylko spojrzenie mogło zabijać, co Evans? - zażartował James.
-Tak, moje życie byłoby o wiele łatwiejsze. - warknęła i próbowała wrócić do lektury, ale niestety nie było jej to dane. Potter ze słodkim uśmiechem wstał, przeszedł przez pokój i usiadł koło niej.
-Potter! Próbuję się skupić! Zabieraj się stąd! - krzyknęła, wbijając mu łokieć w brzuch.
-Evans, spokojnie. Coś jest chyba z tobą nie w porządku, bo tylko tobie przeszkadzam. Nie możesz mnie po prostu ignorować? Spójrz na Dor, jej to świetnie idzie.
-Jak widać nie mogę! Poza tym, jeśli z kimś w tym pokoju jest coś nie w porządku, to tylko i wyłącznie z tobą!
James przewrócił oczami i powiedział:
-Pora na mały eksperyment. Łapo, bądź tak dobry i usiądź obok Dorcas. Zobaczymy, czy zrobi się tak samo czerwona, jak Evans tu przy mnie.
Jak James powiedział, tak Syriusz zrobił. Rzucił się na materac obok Meadowes i uśmiechnął się do niej czarująco. Dor przewróciła oczami. Zasłoniła twarz książką i pokazała James'owi środkowy palec. Oczywiście, że zrobi się czerwona. Co za głupota! Dlaczego akurat on? Nie mogła skupić się na czytaniu. Wbiła wzrok w jeden wyraz, ale jej mózg nie był w stanie dalej czytać. Sens słów przestał do niej docierać.
Jak James powiedział, tak Syriusz zrobił. Rzucił się na materac obok Meadowes i uśmiechnął się do niej czarująco. Dor przewróciła oczami. Zasłoniła twarz książką i pokazała James'owi środkowy palec. Oczywiście, że zrobi się czerwona. Co za głupota! Dlaczego akurat on? Nie mogła skupić się na czytaniu. Wbiła wzrok w jeden wyraz, ale jej mózg nie był w stanie dalej czytać. Sens słów przestał do niej docierać.
-Dość tego! Potter, masz natychmiast zostawić mnie w spokoju! - wrzasnęła nagle Lily i z twarzą koloru dojrzałego pomidora zerwała się z łóżka i pomaszerowała do łazienki, trzaskając na koniec drzwiami.Wszyscy poza Black'iem powiedli za nią rozbawionymi spojrzeniami.
-Dlaczego ty zawsze musisz ją zdenerwować? - zapytała Dor, uznając grę za skończoną. Zatrzasnęła książkę i wbiła oskarżający wzrok w James'a.
-Mnie się pytasz? Nawet nie wiem, co ją tak strasznie wkurza. - bronił się James z szerokim uśmiechem.
-Dobrze wiem, że nie jesteś taki głupi. Nie traktujesz jej normalnie, to wystarczy. I robisz to specjalnie!
-I to jest problem? - zdziwił się Rogacz.
-Tak, to jeden z największych problemów Lily. Dlatego weź po prostu przestań. Jeśli serio chcesz mieć z nią dobre relacje, to traktuj ją jak człowieka.
-Wielki mi problem. - prychnął Syriusz pod nosem.
Dorcas spojrzała się na niego ze złością. To nie był dobry moment na kłótnię z Black'iem. Po tym durnym eksperymencie Potter'a zbyt łatwo było ją wyprowadzić z równowagi.
Dorcas spojrzała się na niego ze złością. To nie był dobry moment na kłótnię z Black'iem. Po tym durnym eksperymencie Potter'a zbyt łatwo było ją wyprowadzić z równowagi.
-A żebyś wiedział. - warknęła. Nikt nie będzie kpił z niej i jej przyjaciół. Nawet Syriusz. Ba! Szczególnie Syriusz.
-No to, mała, chyba niewiele wiesz o prawdziwych problemach.
-No tak. Jak mogłam zapomnieć, że nikt nie ma gorzej od biednego Syriusza Blacka! - odparła, kręcąc głową. Resztki cierpliwości właśnie z niej uleciały.
-Nie powiedziałem, że nikt, ale nie wydaje mi się, żebyś to była ty, albo inna z twoich szesnastoletnich koleżanek. - jego ton jeszcze bardziej ją irytował. Mówił do niej, jakby była małym dzieckiem, któremu trzeba pokazać, gdzie jego miejsce. Nie zamierzała dawać mu się tak traktować.
-Bardzo przepraszam, że w ogóle ośmieliłam się coś powiedzieć w Pana obecności, Panie Black. Gdybyś jednak zapomniał, to jesteś w tym samym wieku. Dorosły się znalazł! Wielki Pan Black ze swoimi poważnymi problemami - prychnęła.
-A żebyś wiedziała! Wydziedziczenie, albo aranżowane małżeństwo nie są problemami nastolatków. To są poważniejsze sprawy, od zdecydowania się między szminką, a błyszczykiem!
-Nikt tu nie mówi o szmince i błyszczyku, a właśnie o poważnych problemach.
W oczach zaszkliły jej się łzy złości.
W oczach zaszkliły jej się łzy złości.
-Nadal nie wydaje mi się, żebyś takie miała. - Syriusz uniósł brwi, patrząc się na nią oceniająco.
-Nic o mnie nie wiesz - wycedziła przez zęby.
-Wydaje mi się, że znam cię wystarczająco.
-Och, no tak, skoro Pan Black tak uważa to widać tak musi rzeczywiście być. Dziwię się tylko co Pan Black w ogóle tu robi. Czego taki jaśnie pan może w ogóle szukać w tak niskim towarzystwie jak ja i moje głupie, nieznające życia, szesnastoletnie koleżanki?!
-Brawo, Meadowes. Pokazałaś, co znaczy dyskusja na poziomie - zakpił Black. On też był wkurzony, potrzebował kogoś, żeby wyładować swoją złość, a ona jak zwykle świetnie się do tego nadawała. Teraz jednak zranił ją za mocno. Nie powinien drwić z jej przyjaciółek.
-Och, no tak, skoro Pan Black tak uważa to widać tak musi rzeczywiście być. Dziwię się tylko co Pan Black w ogóle tu robi. Czego taki jaśnie pan może w ogóle szukać w tak niskim towarzystwie jak ja i moje głupie, nieznające życia, szesnastoletnie koleżanki?!
-Brawo, Meadowes. Pokazałaś, co znaczy dyskusja na poziomie - zakpił Black. On też był wkurzony, potrzebował kogoś, żeby wyładować swoją złość, a ona jak zwykle świetnie się do tego nadawała. Teraz jednak zranił ją za mocno. Nie powinien drwić z jej przyjaciółek.
-Wyjdź. Wynoś się! - krzyknęła, wyjmując różdżkę. Nie wiedziała, dlaczego tak nagle wybuchła, ale nie mogła powstrzymać łez.
Syriusz pokręcił zdegustowany głową, ale nic nie powiedział. Wyszedł, trzaskając drzwiami. Reszta Huncwotów patrzyła się na to z szeroko otwartymi oczami kompletnie zszokowana. Nikt nie spodziewał się, że ta niewinna wizyta zakończy się tak spektakularnie. Kłótnie między Black'iem a Meadowes nie były rzadkością, ale zwykle nie kończyły się grożeniem różdżką i trzaskaniem drzwiami. Dorcas miała zarumienione od emocji policzki i ciężko oddychała, gdy przeniosła na nich spojrzenie.
-Na co czekacie? - powiedziała cichym i drżącym z emocji głosem.
-Dor...- zaczął James, ale kiedy się na niego spojrzała, zrozumiał, że to nie jest dobry moment. Skinął głową na Peter'a i Remus'a i razem wyszli.
Kiedy drzwi zamknęły się za nimi, Dorcas rozpłakała się na dobre.
Lily wyszła po cichu z łazienki i zatrzymała się, patrząc smutno na przyjaciółkę. Słyszała każde słowo i choć nie do końca wszystko rozumiała, było jej bardzo żal. Mogła się domyśleć, ile to wszystko dla Dor znaczyło. Kochała ją jak własną siostrę i bolało ją, kiedy cierpiała. A niestety przez Black'a cierpiała za często.
Podeszła do niej, objęła ramieniem i przytuliła. Chwilę siedziały w ciszy. Lily głaskała ją po włosach, pozwalając wypłakać się w ramię.
-Zachował się jak świnia. - szepnęła jej do ucha.
-Słyszałaś? - zapytała łamiącym się głosem Dor.
-Tak. Nieźle się darliście. Doruś, dzięki, że stanęłaś w naszej obronie.
Meadowes pokiwała głową i wtuliła się w ramię przyjaciółki. Lily była dla niej jedną z najważniejszych na świecie osób i była gotowa o nią zawsze walczyć. Nieważne z kim. Nawet z nim.
Meadowes pokiwała głową i wtuliła się w ramię przyjaciółki. Lily była dla niej jedną z najważniejszych na świecie osób i była gotowa o nią zawsze walczyć. Nieważne z kim. Nawet z nim.
Nagle drzwi się otworzyły i do dormitorium weszła Mary. Spojrzała ze zdziwieniem na skulone na ziemi dziewczyny. Usiadła obok nich i uśmiechnęła się pokrzepiająco do Dorcas.
-Chłopak? - domyśliła się.
-Skończony dupek. - mruknęła Lily. Mary pokiwała głową, domyślając się o kogo chodziło.
-Hej. Kiedyś na pewno znajdziesz tego jedynego. Życzę ci tego.
Linki do zdjęć:
- http://wifflegif.com/gifs/372712-keira-knightley-james-mcavoy-gif
- http://tonsofgifs.tumblr.com/post/16618206078/ben-barnes-gifs-pt-2
- https://pl.pinterest.com/pin/441212094730781795/
- http://favim.com/image/681780/
- http://gifhunterress.tumblr.com/post/45177972337/karen-gillan-gif-hunt-220-please-like-reblog-if
- http://giphy.com/gifs/FJuUjZXpH9X2g
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz