poniedziałek, 11 lipca 2016

rozdział 48

James:
Hagrid stał po kolana w wodzie i rzucał kaczki na spokojnej tafli jeziora. Obserwowałem go z drugiego brzegu, gdzie usadowiłem się na nisko zwieszonych gałęziach drzewa. Jutro wyjeżdżaliśmy z Hogwartu. Długo zastanawiałem się gdzie pójść i co robić, żeby jak najlepiej spędzić ostatnie chwile w miejscu, które przez siedem lat było moim drugim domem. Teraz miałem je ostatecznie zostawić w przeszłości, jako szczelnie zamknięty rozdział.
Zapadał wieczór, gdzieś dalej słyszałem wrzaski dzieciaków ze szkoły, a po tafli jeziora przetaczała się echem pieśń trytonów. Nad wodą unosiła się ponura mgła, doskonale oddając moje przygnębienie. 


-James! James! - usłyszałem znajomy krzyk. Przymknąłem oczy i pokręciłem głową. Nie bez powodu wybrałem to miejsce na moją dzisiejszą samotnię. Nie zapowiadało się jednak, żeby dane mi było spędzić trochę czasu sam na sam ze sobą. 
-Co jest Peter? - spojrzałem się przez ramię na zadyszanego Glizdogona. 
-Robimy imprezę! Teraz, na pomoście! - zawołał uradowany. 
Westchnąłem głęboko i niespiesznie zlazłem z gałęzi na brzeg. 
Kiedy szliśmy, Peter cały czas trajkotał. Zadawał mi mnóstwo pytań: o egzaminy, o Lily, o wakacje i Merlin wie o co jeszcze. W końcu przełączyłem się na automatyczne odpowiadanie tak lub nie, nie zwracając za bardzo uwagi na sens jego pytań czy moich odpowiedzi.
-Impreza? - zapytałem, unosząc brwi, kiedy dotarliśmy do pomostu. Siedziała tam tylko nasza paczka, a między nimi leżała krata piwa kremowego z Trzech Mioteł.
-Kameralna - sprostował Peter, a pomost zatrzeszczał pod jego stopami. 
-Siadaj Rogaczu - powiedział Remus, przesuwając się, żeby zrobić mi miejsce między nim, a Lily. 
-Dobra, słuchajcie. Musimy w końcu zaplanować coś na wakacje. Tak nie może dłużej być. To mają być najlepsze wakacje naszego życia, nie dwumiesięczne siedzenie na tyłkach. - powiedział Syriusz z entuzjazmem, wstając. Sięgnął po kubek z piwem, z którego gorliwie pociągnął dużego łyka.
Ciągle byłem na niego wkurzony, że całował się z Dorcas za moimi plecami i nic mi nie powiedział. Nie potrafiłem zupełnie odpuścić. Nadal uważałem, że myśli tylko o sobie. Taki był Łapa. Nie przejmował się tym, co czują podbijane dziewczyny. A ja nie mogłem mu jeszcze wybaczyć, że to była ona. Że dobrał się do Dorcas. 
Położyłem się na boku i podparłem przedramieniem, żeby móc wszystkich obserwować. Frank też wstał i przechadzając się po pomoście, powiedział: 
-Zgadzam się, jesteśmy już pełnoletni, możemy wszystko, powinniśmy to wykorzystać, zanim wcisną nas w garniaki z Ministerstwa Magii!
Dziewczyny się zaśmiały, a Remus powiedział, że nigdy przenigdy nie da się ubrać w garnitur. Zaczęliśmy rzucać swoje propozycje na wakacyjne wyjazdy, co chwila przekrzykując się, albo wybuchając śmiechem.


-Wszyscy wiemy, czym musimy się zająć w pierwszej kolejności. Dumbledore wysłał nam wszystkim listy... - zaczął Syriusz, a wszyscy zamilkli, powoli kiwając głowami. 
Wczoraj wieczorem dostałem tajny list od dyrektora, w którym zaprosił mnie do zaciągnięcia się do działającej w ukryciu organizacji. Czytając list, co i raz przebiegał mi po plecach dreszcz podekscytowania. Zakon Feniksa. Członkowie działali przeciw Śmierciusom i Czarnemu Panu, należeli do nich najlepsi czarodzieje. Praca była skrajnie niebezpieczna, ale takie były czasy. Trzeba było więc walczyć o lepsze jutro.
Pokiwałem głową i powiedziałem: 
-Ja już dałem odpowiedź. Dzisiaj rano byłem u Dumbledore'a i już wie, że się na to piszę. - powiedziałem cicho, żeby mieć pewność, że nikt poza naszą grupą nas nie usłyszy.
-My też już byłyśmy - dodała Lily, a wszystkie dziewczyny pokiwały głowami.
-I dobrze, moim zdaniem powinniśmy się tym zająć w pierwszej kolejności. Wszystkie wyjazdy zaczekają, Śmierciożercy nie - oznajmił Remus, a ja się z nim w duchu zgodziłem.
Robiło się coraz bardziej niebezpiecznie, a jedynym w pełni bezpiecznym miejscem był Hogwart. Dla nas jednak nie było tu już schronienia. Trzeba było wziąć sprawy w swoje ręce i zrobić tyle, ile się da, żebyśmy byli wolni. 
-No cóż, będą musieli poczekać jeszcze trochę, bo na razie, mam zamiar się porządnie wykąpać! - zawołał Syriusz, odstawiając na deski pomostu piwo, a ja, Remus i Frank wymieniliśmy się porozumiewawczymi spojrzeniami i zaczęliśmy ściągać ubrania, żeby zaraz całą czwórką runąć do wody. 



 
Syriusz:
-Spakowani? - zapytał Remus, wchodząc do pokoju z naręczem upranych ubrań.
-Wiecie co się stało z butelką ognistej, którą dostaliśmy wczoraj od Rosmerty? - zapytałem, rozglądając się dookoła.
-Chcesz się teraz upić?
-Zdefiniuj upić.
-Jesteś niemożliwy - zaśmiał się.
-A byłeś u dziewczyn? Przecież od razu po Hogsmeade byliśmy u nich. - powiedział James, przerzucając pranie, w poszukiwaniu swoich rzeczy.
-No to lepiej idź, bo znając te cztery pijaczki, to już po naszej flaszce. - zaśmiał się Remus.
-Racja! - zerwałem się z łóżka, odrzucając książkę na bok. To był najlepszy rocznik!



-Hej! - zawołałem, wchodząc bez pukania do ich dormitorium.
-Naucz się manier - ofuknęła mnie Alicja.
-Skarbie, nie ma czarodzieja, który znałby się na manierach lepiej niż ja. - uśmiechnąłem się do niej szeroko.
Alicja coś odpowiedziała, ale ja już ruszyłem w stronę Dorcas.
-Cześć, Meadowes - powiedziałem, stając tuż za nią.
-Na razie, Black. Pakujemy się, nie przeszkadzaj. - odparła niewzruszonym głosem, nie przestając składać ubrań.
-Niestety nie mogę, dopóki nie odzyskam mojej własności. - odparłem śpiewnie.
-Jakiej znowu własności?
-Butelka ognistej. O ile mnie głowa nie myli, zostawiłem ją tu wczoraj.
-Żadnej butelki tu nie ma. Zbadaj głowę.
-Ciekawe... - powiedziałem, nie wierząc jej. Zajrzałem ukradkiem do jej kufra.
-Hej! Zabieraj łapy!
-Spokojnie, księżniczko, chciałem się tylko upewnić.
-To się upewniaj gdzie indziej, nie w mojej walizce! - zawołała, a ja rozłożyłem ręce w geście niewinności.

ben barnes bin bons the words wheres my handbag woman

-Nie mam złych intencji, Meadowes, możesz mi wierzyć, chcę tylko odzyskać butelkę.
-Powiedziałam ci, jej tu nie ma.
-W zasadzie to jest - wtrąciła się Mary i pokazała palcem na biurko, na którym stała moja zguba.
Szybko ją zgarnąłem i zanim wyszedłem, rzuciłem przez ramię:
-Nie ładnie tak kłamać, kochanie. 

 
Mary: 
Rozejrzałam się po pokoju, wszystko było spakowane w cztery spore kufry. Było zupełnie inaczej, tak pusto. Westchnęłam cicho i spuściłam wzrok na podłogę, żeby powstrzymać pieczenie oczu. Hogwart był dla mnie wyjątkowym miejscem. Tutaj poznałam moje przyjaciółki, tutaj się zakochałam i tutaj stałam się tym kim teraz byłam. Nie potrafiłam wyobrazić sobie mojego życia bez tego miejsca. Kochałam Hogwart.

image

Westchnęłam cicho i wstałam, ciągnąc za sobą kufer. Ostatni raz się odwróciłam i ze smutkiem obserwowałam, jak obraz pokoju znika za coraz węższą szparą drzwi. 

***

Weszliśmy do jednego przedziału, chłopcy wsadzili nasze walizki na półki i usiedliśmy w fotelach. Nikt się nie odzywał, a kiedy pociąg ruszył, wszyscy wbiliśmy oczy w oddalające się dwie najwyższe wieże zamku. Wieża Gryffindoru z powiewającą na wietrze flagą dumnie górowała nad drzewami. Chciałam to tak zapamiętać. 
Spojrzałam się na Remusa i westchnęłam cicho. Hogwart oddalał się coraz szybciej i szybciej. Rem siedział naprzeciwko mnie, z rękami splecionymi na wysokości głowy i patrzył się nieobecnym wzrokiem za szybę. 
Dotknęłam dłonią jego kolana, a on wzdrygnął się i spojrzał się na mnie nieprzytomnym wzrokiem. Uśmiechnęłam się delikatnie, a on wziął mnie za rękę i delikatnie ścisnął w pokrzepiającym geście. Chociaż Hogwart skończył się dla nas na dobre, to przynajmniej byliśmy my. Razem.

 
Syriusz:
Podróż powoli dobiegała końca. Każde z nas nosiło w sercu pewien żal i chociaż powtarzałem sobie w duchu, że przecież jeszcze zobaczę zamek, to sam nie wiedziałem, czy to prawda.
-Chyba już jesteśmy - powiedział Peter, kiedy od dobrych pięciu minut pociąg stał na peronie stacji King's Cross, a my nie ruszaliśmy się z miejsc.
-Taa - mruknął James i powoli wstał. My też zaczęliśmy się wolno zbierać, odkładając w czasie wyjście z przedziału, jakby po drugiej stronie drzwi nie było już nic.
W końcu Remus rozsunął drzwi i wzdychając głęboko ruszył pierwszy korytarzem w stronę peronu.
Stanęliśmy w luźnym półkolu, a Dorcas objęła ramionami James'a i Remusa.
-Obiecajcie mi... - zaczęła, patrząc po nas wszystkich. Dziewczyny pokiwały gorliwie głowami, a oczy zaszły im łzami. To naprawdę był koniec pewnej ery.
Zaczęliśmy się żegnać. Było mi naprawdę przykro, nie wiedziałem dlaczego. Przecież ich jeszcze zobaczę. Kiedy pożegnałem się ze wszystkimi chłopakami i dziewczynami, a na koniec została mi jeszcze Meadowes, zrobiło mi się już na serio głupio. Nigdy nie myślałem o tym, że nasze kłótnie się kiedyś skończą, a tu proszę.
-Dobrze się z tobą kłóciło, Meadowes - powiedziałem, posyłając jej najlepszy uśmiech.
-Z tobą też, Black - odparła, wycierając dwie łzy, które spływały jej po policzku.
-Błagam, tylko nie zaczynajcie się całować - zażartował Frank, a my zaśmialiśmy się niezręcznie. Nie chciałem patrzeć się w tej chwili na minę James'a, po prostu przewróciłem oczami i zmniejszyłem dystans między mną i Meadowes i przytuliłem ją.
Pachniała dokładanie tak, jak wtedy kiedy pocałowałem ją po raz pierwszy.
Puściłem ją szybko i powiedziałem:
-Nie daj się zabić, blondi.
-Ty te... a w sumie to mi obojętnie - odpowiedziała złośliwie, ale uśmiechnęła się do mnie ciepło.
Zanim zdążyłem coś jeszcze dodać, odwróciła się i nagle pisnęła:
-Na Merlina!
Puściła się biegiem przez gęsty tłum na dworu i z impetem wskoczyła na ręce jakiegoś wysokiego chłopaka. Złapał ją mocno i śmiejąc się okręcili się kilka razy wokół własnej osi.

savannah lynn curtis amanda seyfried gif

-Co to za jeden? - zapytałem obojętnie, kiedy Alicja, Lily i Mary zaczęły szeptać między sobą i chichotać.
-To? To jest Corm - wyjaśniła Alicja uśmiechając się marzycielsko.
-Corm?
-Cormoran, kuzyn Dorcas. - powiedziała Mary, jakby to była oczywistość.
-Bardzo bardzo przystojny kuzyn - powiedziała Lily, za co została spiorunowana spojrzeniem przez James'a.
-Na żywo wcale nie taki przystojny, jak na zdjęciach - odparł kwaśno Rogacz, ale dziewczyny wcale go nie słuchały.
-Odnoszę dziwne wrażenie, że tylko ja nie mam pojęcia, kim jest ten cały Cormoran.
-No przecież mówiłam... to przyjaciele od dziecka!
James od razu zaoponował:
-O nie, wcale nie od dziecka, przecież oni się nienawidzili...
-Wygląda ci to na to, żeby się nienawidzili? - powiedziała wyzywająco Alicja, pokazując ręką w stronę śmiejącej się pary.
-Ale jako dzieci się nie lubili - upierał się James z obrażoną miną, zakładając na piersi ręce.
Po chwili Dorcas podeszła do nas, prowadząc za rękę tego całego Cormorana. Był bardzo wysoki, miał jasne niebieskie oczy i jasne rozjaśnione słońcem włosy.
-Słuchajcie, ja już będę znikać... - powiedziała Dorcas, uśmiechając się do nas.
James przytulił ją jeszcze raz. Mocno. Chyba też chciał obrócić się z nią w powietrzu ale dookoła było za mało miejsca, więc tylko wydłużył uścisk o ładne kilka sekund, ciągle piorunując Cormorana spojrzeniem.
Gdy Dorcas poszła, reszta też powoli zaczęła się rozchodzić. Obserwowałem, jak każde z nich znika, teleportując się, albo przechodząc przez barierkę. Kiedy zostałem sam, pociąg głośnym świstem obwieścił swój odjazd i powoli wytoczył się ze stacji. Odczekałem, aż zniknie za zakrętem, złapałem swój kufer i teleportowałem się prosto do bazy Zakonu.





Źródła:
  • http://giphy.com/search/the-words
  • http://giphy.com/search/the-words
  • http://astridrps.tumblr.com/post/65188927181/gif-hunt-carey-mulligan
  • http://wifflegif.com/gifs/search?page=3&q=amanda+seyfried&utf8=%E2%9C%93
  • https://pl.pinterest.com/pin/862720872365834392/
  • https://pl.pinterest.com/pin/736479345308273689/
  • https://pl.pinterest.com/pin/18155204722891827/

1 komentarz:

  1. Kocham twojego bloga!! Znalazłam go 3 dni temu i już nadrobiłam wszystkie zaległośći w czytaniu. Pisz dalej bo czekam :*

    OdpowiedzUsuń