Lily:
Sprawy przedstawiały się nieciekawie, za parę dni owutemy, a ja nie dość, że łapałam dziewczyny śpiące na książkach, albo w ostatniej ławce klasy, to ja byłam w takiej samej sytuacji. Po prostu padałam ze zmęczenia i czułam, że umiem mniej niż kiedykolwiek.
Wstałam z łóżka i powłócząc nogami, poszłam w stronę regału z książkami. Wczoraj minął mi termin oddania kilku, więc jeśli nie chciałam, żeby pani Pince coś zauważyła, musiałam oddać je jak najwcześniej.
Książki ciążyły mi w torbie na ramieniu, a gdy skierowałam swoje kroki w stronę drzwi, mało brakowało, a wybiłabym sobie zęby, o coś leżącego na podłodze. Spojrzałam się w dół. Alicja i Frank leżeli na materacu pod oknem, skłębieni razem z pościelą. No pięknie, pomyślałam i wyminęłam ich, szukając wzrokiem Mary i Dorcas.
Mar siedziała przy biurku, z głową opartą na przedramieniu, a lampka świeciła jej na czubek głowy. Książka od OPCM, która służyła jej za poduszkę, odbiła jej nierówny ślad na policzku.
Sprawy przedstawiały się nieciekawie, za parę dni owutemy, a ja nie dość, że łapałam dziewczyny śpiące na książkach, albo w ostatniej ławce klasy, to ja byłam w takiej samej sytuacji. Po prostu padałam ze zmęczenia i czułam, że umiem mniej niż kiedykolwiek.
Wstałam z łóżka i powłócząc nogami, poszłam w stronę regału z książkami. Wczoraj minął mi termin oddania kilku, więc jeśli nie chciałam, żeby pani Pince coś zauważyła, musiałam oddać je jak najwcześniej.
Książki ciążyły mi w torbie na ramieniu, a gdy skierowałam swoje kroki w stronę drzwi, mało brakowało, a wybiłabym sobie zęby, o coś leżącego na podłodze. Spojrzałam się w dół. Alicja i Frank leżeli na materacu pod oknem, skłębieni razem z pościelą. No pięknie, pomyślałam i wyminęłam ich, szukając wzrokiem Mary i Dorcas.
Mar siedziała przy biurku, z głową opartą na przedramieniu, a lampka świeciła jej na czubek głowy. Książka od OPCM, która służyła jej za poduszkę, odbiła jej nierówny ślad na policzku.
Domyślałam się, gdzie mogła być Dorcas, no i miałam rację. Niestety. Wysunęłam głowę przez okno i od razu przewróciłam oczami. Wgramoliłam się na dach, zrzucając z ramienia ciężką torbę.
-Wiesz, to...
-...okropne? Mówiłaś już - skończyła za mnie, zaciągając się dymem.
Niegdyś tyle razy mówiła, że palenie jest okropne, a tu co? Sama siedziała z papierosem w ręku. Rozumiałam ją, była zestresowana, no ale żeby palić?
-Umrę, wiem, ale nawet nie wyobrażasz sobie, jak to pomaga - powiedziała, wpatrując się w niebo, na którym pojawiały się pierwsze nieśmiałe promienie słońca. Parę metrów dalej siedział jej bury kocur, utkwiwszy swoje żółte oczy w chmurach.
Pokręciłam głową i wróciłam do środka, nawet nie próbując jej przekonywać. Dor była upartą bestią, ale miałam nadzieję, że kiedy minie jej stres, to pozbędzie się okropnego nałogu i nigdy już nie wróci.
***
-Panie Lupin? - cała klasa spojrzała się w tył, w miejsce gdzie siedział Remus. Na twarzy McGonagall wykwitł lekko kpiący uśmieszek. Rem spał z głową na ławce, szturchnęłam go nogą, żeby się obudził. Kiedy uniósł na nas swoje zaspane oczy, kilka osób się cicho zaśmiało, a McGonagall zrobiła poważną minę.
-Zero szacunku - skwitowała krótko i odwróciła się do tablicy.
Spojrzałam się na Remusa ze współczuciem, wiedziałam, że pełnia miała być już za parę dni, na pewno nie było mu lekko. Po mojej prawej stronie usłyszałam ciche westchnienie. Mary wbiła oczy w zaciśnięte w pięści dłonie.
***
Wieczorem weszłam do dormitorium chłopaków, szukając Jamesa. W środku było ciemno i pusto, tylko zza uchylonych drzwi do łazienki sączyło się światło.
Ostrożnie weszłam do środka, moje bose stopy natrafiły na kałużę wody.
Podbiegłam do wanny, palce Remusa były zahaczone na kranie, przez co woda cały czas płynęła zwartym strumieniem. Wsadziłam do ręce do wody aż po łokcie i mocno pociągnęłam za przód bluzki Remusa. Był nieprzytomny, modliłam się, żeby żył. Wyciągnęłam go na podłogę i zakręciłam kran.
-Rem! - zawołałam, uciskając jego klatkę piersiową raz po raz. Nagle zaczął się krztusić i wypluwać wodę, wciągając zamaszyście powietrze tak, że aż podniósł się do pozycji siedzącej. Zaraz potem, oddychając ciężko, z powrotem opadł na wykafelkowaną posadzkę.
-Jak długo wilkołaki mogą być pod wodą? - zadałam pierwsze lepsze pytanie, jakie mi przyszło do głowy.Remus pokręcił głową.
-Co to miało znaczyć? Jak ty...
-Lily, daj mi odetchnąć. - jęknął, zachrypniętym głosem i jeszcze raz zaniósł się kaszlem.
-Co się stało?
-Nie wiem, musiałem... musiałem stracić przytomność, nie pamiętam... - ledwo wyszeptał, rozcierając klatkę piersiową otwartą dłonią.
-Przecież to...
-Ja nie wiem, Lily! To chyba przez pełnię. Jest już jutro, wcześniej zdarzało mi się stracić przytomność, ale nigdy tak... Lily, co z Mary?
-Ledwo uszedłeś z życiem i pytasz się o Mary?
-Tak, wiesz co z nią? - zapytał gorączkowo, a ja zaczęłam się zastanawiać, czy z aby na pewno wszystko było z nim w porządku.
-No nie wiem, chyba w porządku. Dlaczego miało by być inaczej?
-Nie wiem, dziwnie się zachowuje.
-Jest zestresowana, no i martwi się... o ciebie - powiedziałam niepewnie. Sama nie byłam przekonana czy to prawda, ale tak mi się wydawało zawsze, jak z nią rozmawiałam.
-O mnie?
-Dziwi cię to?
-No... tak.
-Głupi jesteś.
Spojrzał się na mnie pytająco. Przewróciłam oczami, mężczyźni...
-Mary martwi się o ciebie podczas każdej pełni, to niebezpieczne dla ciebie i dla innych, martwi się jak to będzie, kiedy już skończymy szkołę, wiesz co Śmierciożercy sądzą o wilkołakach.
-Albo z nimi, albo wcale - mruknął, a ja pokiwałam głową.
-Jak myślisz, co zrobi?
-Nie mam pojęcia, ale...
-Ale co?
-Nie zdziwiłabym się, gdyby... gdyby jeszcze przed końcem roku chciała, no wiesz... Zerwać.
Ostatnie słowo powiedziałam tak cicho, że miałam nadzieję, że go nie usłyszał, ale usłyszał. Zobaczyłam to po jego minie.
Mary:
Nasze dormitorium przestało być nasze. Każdy kto chciał, przychodził i wychodził z naszego pokoju, kiedy chciał, zakładając, że skoro ja i Lily jesteśmy najlepsze na roku, to już nie musimy się uczyć. Dorcas i Alicja od początku nie były z tego zadowolone, a i my traciłyśmy cierpliwość.
-Mary? - usłyszałam za plecami. Remus stał w drzwiach, ściskając w ręce różdżkę. Miał bardzo poważną jak na niego minę.
-Rem - oderwałam się od dwóch dziewczyn z Ravenclaw, które uparły się, żebym pomagała im z Zaklęciami. Podeszłam do niego i pocałowałam go w policzek. - Co się stało?
-Musimy pogadać, Lily powiedziała mi, że coś jest nie tak.
Zerknęłam na Lilkę, uporczywie wbijała wzrok w książkę.
-Tak powiedziała? - zapytałam, nadal się na nią patrząc. Podniosła na mnie wzrok i bezdźwięcznie powiedziała "nie".
Spojrzałam się znowu na Remusa. Doskonale wiedziałam o co mu chodzi.
-Masz rację, ja...
-Mary, jeśli tylko jest jakiś sposób, żebym cię uspokoił...
-Nie, Rem, ja nie potrafię po prostu oszukiwać samej siebie. To jest... to za dużo po prostu.
Remus spuścił głowę, kiedy znowu się na mnie spojrzał, powiedział z taką mocą, że aż się wzdrygnęłam:
-Nie, mi nic nie będzie, tak długo, aż będę z tobą, Mary. Nie rozumiesz? Kiedy jesteśmy razem, jest dobrze, kiedy jesteśmy oddzielnie, wszystko nawala. Tak samo jak z Lily i Jamesem, pamiętasz jak było, kiedy oni się rozstali? Wszystko się zepsuło. Nie pozwól, żeby to się znowu stało, Mary proszę.
Poczułam, że wszyscy patrzą się na mnie i wsłuchują w każde słowo, które mówią, mimo to otworzyłam usta i powiedziałam jedno, łamiące serce słowo:
-Nie.
Alicja:
Remus patrzył się na nią, jakby nie usłyszał. Jego twarz była poważna i nieprzenikniona. W końcu nic nie powiedziawszy, pochylił głowę, odwrócił się i wyszedł.
Nie miałam odwagi, żeby cokolwiek powiedzieć, to było zbyt straszne. Dorcas zakryła usta ręką, miała łzy w oczach, Lily zamarła, trzymając pióro zawieszone nad pergaminem.
Wszyscy inni ludzie, których nie powinno tu być i którzy od rana wkurzali mnie jak diabli, patrzyli się na Mary, jakby właśnie rozgrywała się przed nimi prawdziwa opera mydlana.
Wstałam z miejsca i pokręciłam głową. To musiało się skończyć.
-Hej! - zawołałam - Wynoście się! Już!
Wszyscy spojrzeli się na mnie, a ja machnęłam rękami w powietrzu i krzyknęłam:
-Już!
-Masz rację, ja...
-Mary, jeśli tylko jest jakiś sposób, żebym cię uspokoił...
-Nie, Rem, ja nie potrafię po prostu oszukiwać samej siebie. To jest... to za dużo po prostu.
Remus spuścił głowę, kiedy znowu się na mnie spojrzał, powiedział z taką mocą, że aż się wzdrygnęłam:
-Nie, mi nic nie będzie, tak długo, aż będę z tobą, Mary. Nie rozumiesz? Kiedy jesteśmy razem, jest dobrze, kiedy jesteśmy oddzielnie, wszystko nawala. Tak samo jak z Lily i Jamesem, pamiętasz jak było, kiedy oni się rozstali? Wszystko się zepsuło. Nie pozwól, żeby to się znowu stało, Mary proszę.
Poczułam, że wszyscy patrzą się na mnie i wsłuchują w każde słowo, które mówią, mimo to otworzyłam usta i powiedziałam jedno, łamiące serce słowo:
-Nie.
Alicja:
Remus patrzył się na nią, jakby nie usłyszał. Jego twarz była poważna i nieprzenikniona. W końcu nic nie powiedziawszy, pochylił głowę, odwrócił się i wyszedł.
Nie miałam odwagi, żeby cokolwiek powiedzieć, to było zbyt straszne. Dorcas zakryła usta ręką, miała łzy w oczach, Lily zamarła, trzymając pióro zawieszone nad pergaminem.
Wszyscy inni ludzie, których nie powinno tu być i którzy od rana wkurzali mnie jak diabli, patrzyli się na Mary, jakby właśnie rozgrywała się przed nimi prawdziwa opera mydlana.
Wstałam z miejsca i pokręciłam głową. To musiało się skończyć.
-Hej! - zawołałam - Wynoście się! Już!
Wszyscy spojrzeli się na mnie, a ja machnęłam rękami w powietrzu i krzyknęłam:
-Już!
Jeden po drugim zaczęli wychodzić, po chwili zostałyśmy same.
Mary do tej pory stała, patrząc się na drzwi, kiedy się odwróciła zobaczyłyśmy jej zapłakaną twarz.
Podeszłam do niej i mocno ją objęłam, rozpłakała się.
-Nie płacz, Mary, nie płacz. - głaskałam ją po głowie, wymieniając porozumiewające spojrzenia z dziewczynami.
-Tak bardzo mi przykro, przepraszam, nie powinnam w ogóle z nim rozmawiać. - powiedziała Lily, kiedy wszystkie usiadłyśmy na łóżku.
-Wpo-w porządku.
-Mary, ale dlaczego? Przecież skoro go kochasz...
-Ty też ko-kochałaś Jame-sa... Ja się ba-bałam...
-Ja zostawiłam James'a, bo nienawidziłam tego, że musiałam się cały czas ukrywać, tego uczucia, że wszyscy o mnie szepczą. Potem, kiedy do siebie wróciliśmy, James powiedział, że nagle wszystkie piosenki o miłości były o mnie. To było takie piękne, ale i tak to ty i Remus byliście dla mnie największym wzorem prawdziwej miłości, nigdy bym z tego nie zrezygnowała.
-Myślę, że Remusowi, naprawdę zależy na tobie, nie ma sensu tego marnować, zwłaszcza, że nie wiesz czy to, czego się boisz, się sprawdzi - powiedziała Dorcas.
-My zawsze jesteśmy z tobą, teraz i po skończeniu Hogwartu.
Remus:
Kiedy wyszedłem z jej dormitorium, zaczęła nabierać we mnie złość, dzisiaj pełnia, moja zbliżająca się przemiana, nie polepszała sprawy, nie mogłem się uspokoić. Zanim poszedłem do siebie, wyszedłem na dwór, lał deszcz, nadchodziła burza. Kiedy udało mi się ochłonąć, wróciłem do środka, ale gdy Huncwoci się na mnie spojrzeli i zapytali:
-Siemasz Rem, nie wyglądasz najlepiej, gotowy na futerko?
Po prostu nie mogłem się powstrzymać i w coś nie walnąć. Wyciągnąłem różdżkę, a zaklęcie jakoś samo się wypowiedziało. Rozwaliłem w drzazgi biurko i stojące obok krzesło. Chłopaki patrzyli się na mnie, jakby widzieli mnie po raz pierwszy.
-Rem?
Musiałem się bardzo starać, żeby nie rozwalić czegoś jeszcze.
Mary do tej pory stała, patrząc się na drzwi, kiedy się odwróciła zobaczyłyśmy jej zapłakaną twarz.
Podeszłam do niej i mocno ją objęłam, rozpłakała się.
-Nie płacz, Mary, nie płacz. - głaskałam ją po głowie, wymieniając porozumiewające spojrzenia z dziewczynami.
-Tak bardzo mi przykro, przepraszam, nie powinnam w ogóle z nim rozmawiać. - powiedziała Lily, kiedy wszystkie usiadłyśmy na łóżku.
-Wpo-w porządku.
-Mary, ale dlaczego? Przecież skoro go kochasz...
-Ty też ko-kochałaś Jame-sa... Ja się ba-bałam...
-Ja zostawiłam James'a, bo nienawidziłam tego, że musiałam się cały czas ukrywać, tego uczucia, że wszyscy o mnie szepczą. Potem, kiedy do siebie wróciliśmy, James powiedział, że nagle wszystkie piosenki o miłości były o mnie. To było takie piękne, ale i tak to ty i Remus byliście dla mnie największym wzorem prawdziwej miłości, nigdy bym z tego nie zrezygnowała.
-Myślę, że Remusowi, naprawdę zależy na tobie, nie ma sensu tego marnować, zwłaszcza, że nie wiesz czy to, czego się boisz, się sprawdzi - powiedziała Dorcas.
-My zawsze jesteśmy z tobą, teraz i po skończeniu Hogwartu.
Remus:
Kiedy wyszedłem z jej dormitorium, zaczęła nabierać we mnie złość, dzisiaj pełnia, moja zbliżająca się przemiana, nie polepszała sprawy, nie mogłem się uspokoić. Zanim poszedłem do siebie, wyszedłem na dwór, lał deszcz, nadchodziła burza. Kiedy udało mi się ochłonąć, wróciłem do środka, ale gdy Huncwoci się na mnie spojrzeli i zapytali:
-Siemasz Rem, nie wyglądasz najlepiej, gotowy na futerko?
Po prostu nie mogłem się powstrzymać i w coś nie walnąć. Wyciągnąłem różdżkę, a zaklęcie jakoś samo się wypowiedziało. Rozwaliłem w drzazgi biurko i stojące obok krzesło. Chłopaki patrzyli się na mnie, jakby widzieli mnie po raz pierwszy.
-Rem?
Musiałem się bardzo starać, żeby nie rozwalić czegoś jeszcze.
-Możemy już iść? - zapytałem w końcu, nie zwracając uwagi na ich miny.
-Jasne - powiedział James, wyjął z kufra pelerynę niewidkę, skinął na chłopaków i poszedł przodem. Peter parę razy odwrócił się, żeby mi się przyjrzeć, ale kiedy spotkał się z moim gniewnym spojrzeniem, już więcej się nie patrzył.
-Jesteś pewien, że przemiana to dobry pomysł? No wiesz... w twoim stanie. - zapytał James, gdy zacząłem oplątywać się łańcuchami we Wrzeszczącej Chacie.
-Jasne - powiedział James, wyjął z kufra pelerynę niewidkę, skinął na chłopaków i poszedł przodem. Peter parę razy odwrócił się, żeby mi się przyjrzeć, ale kiedy spotkał się z moim gniewnym spojrzeniem, już więcej się nie patrzył.
-Jesteś pewien, że przemiana to dobry pomysł? No wiesz... w twoim stanie. - zapytał James, gdy zacząłem oplątywać się łańcuchami we Wrzeszczącej Chacie.
-A mam wybór? - warknąłem, a on pokiwał tylko głową i więcej nie wchodził mi w drogę.
Po kilku minutach zacząłem się zmieniać, przeraźliwy ból sprawił, że na chwilę straciłem przytomność, a kiedy się ocknąłem, nie byłem już sobą.
Po kilku minutach zacząłem się zmieniać, przeraźliwy ból sprawił, że na chwilę straciłem przytomność, a kiedy się ocknąłem, nie byłem już sobą.
W mojej głowie zostały tylko urywki z tej nocy, ale zapamiętałem głównie to, że byłem bardziej drażliwy i okrutny niż kiedykolwiek wcześniej. Gdy odzyskałem moją świadomość, byłem okryty kurtką, kompletnie przemoczony na łóżku we Wrzeszczącej Chacie.
Poszedłem do salonu, gdzie chłopaki jak zwykle gadali, grali w karty i pili.
-Rem - zawołał Syriusz, kiedy mnie zobaczył - Lepiej ci? Dałeś popis w nocy.
-Taa, dzięki. - wymamrotałem. Zaczynało mi być głupio przez to, jak ich wcześniej potraktowałem - No i sorry za wcześniej, po prostu...
-Jasne - powiedział Syriusz i poklepał mnie po plecach.
-Rem? - usłyszałem za sobą, kiedy już szliśmy przez deszcz do zamku. Odwróciłem się, a ciężki głaz spadł mi na dno żołądka.
Poszedłem do salonu, gdzie chłopaki jak zwykle gadali, grali w karty i pili.
-Rem - zawołał Syriusz, kiedy mnie zobaczył - Lepiej ci? Dałeś popis w nocy.
-Taa, dzięki. - wymamrotałem. Zaczynało mi być głupio przez to, jak ich wcześniej potraktowałem - No i sorry za wcześniej, po prostu...
-Jasne - powiedział Syriusz i poklepał mnie po plecach.
-Rem? - usłyszałem za sobą, kiedy już szliśmy przez deszcz do zamku. Odwróciłem się, a ciężki głaz spadł mi na dno żołądka.
-Mary - szepnąłem, nie podobało mi się, że Huncwoci tak się na nas patrzyli. Za Mary stali też Lily, Dor i Frank z Alicją, uśmiechając się, jakby to pasowało do sytuacji.
-Przepraszam - powiedziała, zagłuszając szum deszczu.
Ulżyło mi, Mary chyba zobaczyła to na mojej twarzy, bo podbiegła do mnie i mocno mnie przytuliła. Podniosłem ją i zakręciłem się z nią na rękach dookoła własnej osi.
-Przepraszam, przepraszam - zaczęła powtarzać szeptem prosto do mojego ucha.
Gdy już szliśmy do zamku, Frank nagle zawołał:
-Idźcie przodem, dogonimy was!
No ale my jak to my stanęliśmy i zaczęliśmy obserwować jak Frank zaczyna rozmawiać z Alicją.
-Zgadzam się, Frank - powiedziała Ali.
-Naprawdę?
-Tak, przeżyję jakoś, że cię nie ma. Ale Frank, uważaj na siebie, dobrze?
-Dla ciebie wszystko, Ali. - odparł i ją pocałował.
***
Kiedy rozstawaliśmy się przed drzwiami do dormitorium dziewczyn, James pocałował Lily w policzek i powiedział:
-No to co, widzimy się na owutemach, ale na pocieszenie dodam, że jedna z zasad, jakie wyznaję w życiu to: że nawet jeśli nie wiesz dokąd zmierzasz, pomaga świadomość, że nie zmierzasz tam sam.
linki:
- https://pl.pinterest.com/pin/59109813847271354/
- https://pl.pinterest.com/pin/6614730679992782/
- https://pl.pinterest.com/pin/466333736413232384/
- http://favim.com/image/342031/
- https://www.tumblr.com/tagged/otp%3A-dancing-in-the-rain
- http://hqgifhunts.tumblr.com/post/73791373016/holland-roden-gif-hunt-under-the-cut-youll-find
- http://chachihelper.tumblr.com/post/55585764993/holland-roden-gif-hunt
- http://weheartit.com/entry/218901644/search?context_type=search&context_user=daisydiaries_&query=andrew+garfield+gif
- http://ohnotheydidnt.livejournal.com/52746829.html
- http://themanicheart-resources.tumblr.com/post/27743401213/leighton-meester-gifs
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz