piątek, 17 lipca 2015

rozdział 19

Syriusz:
Stałem z chłopakami, ale przez cały czas obserwowałem Regulusa, zastanawiając się, czego właściwie chciał od Meadowes i co jeszcze zrobi, żeby mnie wkurzyć. Cały wieczór przebywał tylko w kręgu swoich ślizgońskich przyjaciół, najwięcej rozmawiał z Narcyzą, ale to mnie wcale nie dziwiło. Byli w tym samym wieku, wychowywali się razem i od małego byli najlepszymi przyjaciółmi. Zdziwiło mnie jednak, że bez przerwy popychał ją w stronę Lucjusza Malfoy'a, który nie krył się z tym, że już traktował ją jak swoją własność. Czemu Regulus się na to zgadzał? W pewnym momencie Malfoy szarpnął ją mocno za ramię i przyssał się mocno, wręcz brutalnie do jej ust. Wszyscy ślizgoni wybuchnęli śmiechem. Myślałem, że zaraz nie wytrzymam i strzelę go Confringo. Zamiast tego zostawiłem chłopaków i ruszyłem w jego stronę. Chciałem to załatwić w cywilizowany sposób, a nie atakować go z bezpiecznej pozycji i to jeszcze w plecy. W przeciwieństwie do niego byłem facetem!
-Puść ją! - warknąłem, wyginając Malfoy'owi rękę. Wszyscy ślizgoni spojrzeli się na mnie zdziwieni, Narcyza skorzystała z okazji i spłoszona odskoczyła od nas.
-Ooo, jest i nasz zdrajca krwi - zawołał Lucjusz i wyszarpną ramię z mojego uścisku. Wszyscy się zaśmiali, a ja posłałem wkurzone spojrzenie Regulus'owi.
-A ty? Świetny z ciebie przyjaciel, jak ty ją traktujesz?!
-Jestem przynajmniej wierny rodzinie. - odparł, podnosząc dumnie głowę. O tak, to był prawdziwy Black.
-To też jest twoja rodzina! - pokazałem na Narcyzę z furią w oczach - skoro tak wiele dla ciebie znaczy, to czemu ją sprzedajesz?!
-Co ty możesz o tym wiedzieć? Ty nie masz rodziny! - krzyknął Regulus z drwiącym śmiechem, a we mnie zawrzało. Zacisnąłem pięść i wymierzyłem mu cios w twarz. Wszyscy ślizgoni ustawili się w bojowej pozycji, z różdżkami wyciągniętymi w moją stronę. Szydercze uśmieszki na ich twarzach zmieniły się w chęć zemsty.
-Walczysz jak mugol - syknął ktoś z tyłu. Ślizgoni to tchórze pomyślałem. Wyciągnąłem różdżkę zza paska i warknąłem:
-Oj ja po prostu daję wam fory, ale skoro nie chcecie...- byłem już wściekły jak mało kiedy. Chciałem wypowiedzieć pierwsze zaklęcie w stronę Malfoy'a, ale ktoś złapał mnie za ramię i wyrwał mi różdżkę.
-Syriusz opanuj się - usłyszałem z tyłu głos James'a, był zły. Odwróciłem się. Obok niego stali Remus i Peter, a za nimi mnóstwo gapiów.
-Nie ważne, spadam stąd. - warknąłem, odepchnąłem rękę James'a i przepchnąłem się przez tłum zainteresowanych.
Wychodząc z Wielkiej Sali złapałem kątem oka spojrzenie Dorcas. Przewróciłem oczami i poszedłem dalej. Koniec z miłym wieczorkiem.

James:
Spojrzałem się na Remusa i Peter'a. Mieliśmy na dzisiaj świetny plan na żart dla wszystkich na balu, ale po tym cyrku, który odstawił Syriusz, całe nasze przygotowania poszły w cholerę.
Przeczesałem włosy ręką i poszedłem za chłopakami do dormitorium, zabierając ze sobą marynarkę Wąchacza.
-Przyprowadzę go - szepnąłem Dor na ucho i posłałem dziewczynom słaby uśmiech.
Kiedy wszedłem do dormitorium, wszyscy tam byli, nawet Frank i próbowali coś wyciągnąć z Łapy.
On jednak tylko siedział na łóżku i bawił się różdżką.
Rzuciłem koło niego jego marynarkę.
-Hej, co z tobą? - kopnąłem go lekko w piszczel i usiadłem obok.
-Muszę tam wrócić - westchnął - sorry za tą akcję, zawaliłem sprawę.
-No spoko, ale nie bądźmy ckliwi. Łapo, zabieraj dupę w troki i szoruj na dół. - wstałem i razem wyszliśmy z dormitorium.
Kiedy weszliśmy do Wielkiej Sali, od razu dopadła nas Bellatrix Black, złapała Syriusza za nadgarstek i zaciągnęła do stolika.
Pobiegłem za nimi, ale ona odepchnęła mnie i syknęła:
-Nie musisz wszędzie za nim latać, Potter. To sprawa między mną, a nim - wskazała z pogardą na Syriusza. Zacisnąłem szczęki i odsunąłem się na kilka kroków tak, że nadal mogłem słyszeć, co mówili.
-Znowu mieszasz się w nie swoje sprawy - warknęła Bellatrix.
-Sprawy rodziny.
-To nie jest twoja rodzina - wycedziła przez zęby.
-Traktuję twoją siostrę lepiej, niż Regulus, ty, albo inni Black'owie. Jak możesz się na to zgadzać, żeby Malfoy, albo Mulciber tak wykorzystywali twoje siostry? Nazywasz się ich rodziną?
-Też byś mógł, gdybyś nie zdradził.
-Przynajmniej się odważyłem. Ta rodzina chyba jeszcze nie wyszła ze średniowiecza. - powiedział Syriusz, a Bellatrix walnęła dłonią w stół. Wkurzona wyglądała, jakby była szalona, pomyślałem, że gdyby nie to, byłaby całkiem ładna, w swojej zielono srebrnej sukni, z czarnymi włosami. Grymas złości na jej twarzy psuł jednak cały efekt.


-Nie masz żadnego prawa, żeby osądzać to, co się tam dzieje! Cyzia i Dromeda zgodziły się na wszystko! Wyjdą za Malfoy'a i Mulciber'a, kiedy skończą szkołę, a tobie nic do tego! - warknęła.
Syriusz spojrzał się na nią zdziwiony.
-Jak to się zgodziły?
-Nie dziw się, że nikt cię nie informuje. Jak powiedziałam, to nie twoja sprawa. - odparła i zanim zdążyła choćby mrugnąć, Syriusz zerwał się od stołu i pobiegł na drugi koniec sali, gdzie siedziały ślizgonki.
Bellatrix od razu ruszyła za nim.
-O ludzie, ten bal, to jakiś cyrk - westchnąłem i też poczłapałem w tamtą stronę.
-Czemu się zgodziłaś? Były jeszcze szanse! - zawołał Syriusz do Andromedy.
Zaczął jej coś szybko mówić na ucho, ona otwierała coraz szerzej oczy, obserwując zbliżającą się Bellę i kiwała szybko głową. Ona, swoją drogą, też ładnie wyglądała, ale w sumie nic dziwnego, bo Black'owie mają tyle kasy, co mocy magicznej, a to można określić jednym słowem - dużo. A nawet bardzo dużo.


Bellatrix spoliczkowała Syriusza i mierząc w niego różdżką, kazała mu odejść.
Łapa podszedł do mnie. Podniosłem zaciekawiony brwi, a on tylko się uśmiechnął i napił się z piersiówki.


Dorcas:
Tego wieczora działo się za dużo. Wyszłam na dziedziniec, żeby się przewietrzyć, kiedy nagle ktoś złapał mnie za rękę i odwrócił. Zobaczyłam przed sobą twarz Jasper'a.
-Cześć piękna - powiedział, uśmiechając się.
-No witam - pocałowałam go delikatnie.
-Brakowało mi cię dzisiaj. Wyglądasz najpiękniej.
-Dziękuję bardzo, ty też jesteś niczego sobie. - powiedziałam, poprawiając mu krawat. Kiedy podniosłam wzrok na jego twarz, zobaczyłam, że patrzy się na mnie jakoś dziwnie.
-Co? - zapytałam głupio, a on wzruszył ramionami i znowu mnie pocałował.
-Nic, cieszę się tylko, że mam taką piękną dziewczynę. Mam coś dla ciebie.
Z marynarki odpiął mały bukiecik z niebieskich kwiatów i podał mi go.
Kiedy go dotknęłam, kwiaty zmieniły się w małe motylki, które wachlując modrymi skrzydełkami, odleciały w kierunku księżyca.
Stałam oczarowana, patrząc się w niebo. Kiedy motylki zniknęły, zamieniając się w srebrne iskierki spadające na nas z nieba, rzuciłam się w ramiona Jasper'owi i mocno go przytuliłam.
-Dziękuję, to było cudowne - szepnęłam mu na ucho i jeszcze raz go przytuliłam.
Gdy podniosłam spojrzenie, zobaczyłam czyjąś sylwetkę w cieniu. Nagle zawiał mocny wiatr, a drzwi do zamku się otworzyły. W chwiejnym świetle świec, które tej nocy wisiały pod sufitem sali wejściowej zobaczyłam jego twarz.




Lily:
-Cześć Evans - usłyszałam nad głową, a kiedy podniosłam spojrzenie, zobaczyłam właśnie to, czego się spodziewałam.
-Czego chcesz Potter? - zapytałam zmęczonym głosem.
-Co taka słabiutka? - zaśmiał się, siadając obok i szczerząc zęby.
-Dziwisz się, Potter? Jest środek nocy, za dużo czasu jestem na nogach.
-Oj tak. Ty to powinnaś już dawno spać. - znowu na jego ustach wykwitł ten cwany uśmieszek.
-Na brodę Merlina, ale ty miły jesteś. - warknęłam i odwróciłam od niego głowę.
Natychmiast pojawił się z drugiej strony.
-Nie obrażaj się Evans, to był w końcu żart.
-To nie zmienia faktu, że...
-Oj cicho Ruda, chodź zatańczymy - przerwał mi i wstał. Wyciągnął do mnie rękę, a kiedy spojrzałam się na niego wkurzona, przewrócił oczami i powiedział:
-Nie dąsaj się. Bal się kończy.
No i co ja niby miałam wtedy zrobić? Nękałby mnie jeszcze długo, a wolałam sobie tego oszczędzić. Podałam mu więc posłusznie rękę i pozwoliłam poprowadzić się na parkiet, gdzie pary posklejane były w wolnym tańcu.
-Jak ci się podobał bal? Widziałem, że sporo tańczyłaś. - zagadał po tym, jak zarzuciłam mu ręce na ramiona, a jego oplotły się wokół mojej talii.
-Owszem, moim zdaniem pomysł z balem jako uczczenie rocznicy współpracy...
-Tak, tak. Oczywiście. Ale jak ci się podoba?
-Gdybyś mi nie przerywał, to byś się dowiedział - warknęłam zirytowana.
-No dobra, przepraszam, ale... - zdążyłam zmrozić go spojrzeniem, zanim skończył.
-Potter, po co ta cała szopka?
-Jak to? - zdziwił się.
-No...dlaczego na zmianę jesteś miły, upierdliwy i wredny? No i dlaczego teraz tańczymy sobie jakby nigdy nic? - zaptałam, a on chwilę zamyślił się, po czym znowu wyszczerzył białe zęby i powiedział:
-No ale chyba teraz jest miło, nie? - Zaczął się śmiać z mojej zirytowanej miny.
-Zamknij się, bucu - syknęłam.
-Spokojnie Evans, tylko się droczę. - przestał się śmiać. Teraz tylko patrzył się na mnie, a ja poczułam jak twarz mi płonie pod jego spojrzeniem. Uśmiechnął się z satysfakcją.
-Umów się ze mną Evans - powiedział to tak naturalnie, jakby mówił, że właśnie zbiera się na deszcz. A to nie było naturalne, na pewno nie dla niego w stosunku do mnie.
Wytrzeszczyłam na niego oczy i raptownie się zatrzymałam.
-Hej Lily, dobrze się czujesz?
-A ty? - zapytałam po chwili.
-No ja tak, ale to ty się zawiesiłaś, jakbyś była spetryfikowana. - znowu się uśmiechnął, ale jakoś tak bardziej nerwowo. - No to jak będzie?
Nie zdążyłam mu odpowiedzieć, bo orkiestra przestała grać, a dyrektor wkroczył na podest, stukając łyżeczką w kieliszek.
-Drodzy uczniowie, proszę o uwagę! - zawołał Dippet, a wszyscy się skupili.
-Jeszcze raz pragnę powiedzieć jak niezmiernie cieszę się, że możemy tu gościć uczniów Durmstrang'u oraz Beauxbatons - kiwną głową w stronę dyrektorów owych szkół - Ale teraz nasz bal już się kończy i chciałbym powiedzieć parę słów, zanim rozejdziecie się do łóżek. Jak wiecie, jestem już stary i trochę niedołężny - zaśmiał się lekko, a za nim kilka innych osób - dlatego z radością ogłaszam, że odchodzę na zasłużoną emeryturę, a moje miejsce zajmie jeden z waszych nauczycieli transmutacji, profesor Dumbledore! - zawołał, a chwilę potem rozległy się oklaski.
Dumbledore zaczął szczerzyć zęby w radosnym uśmiechu i machać do wiwatującego tłumu. Klaskałam z całej siły, bo choć uczyła mnie McGonagall, a nie on, to wiedziałam, że jest świetnym czarodziejem, a przede wszystkim niesamowitym człowiekiem. Trochę dziwnym, to fakt, ale wciąż niesamowitym.
-Pragnę wznieść ostatni toast tego wieczora, za nowego dyrektora oraz tą niesamowitą współpracę między szkołami magii! - Zawołał Dippet, podnosząc kieliszek. Następnie napił się szampana. Nam nie dali alkoholu, tylko mugolską podróbkę dla dzieci, ale mi tam nawet bardziej smakowała.
Wszyscy się napili. Zobaczyłam jak Alicja z daleka posyła spojrzenie Frankowi, a on uśmiecha się przygryzając wargę.





Remus cały czas miał zamyśloną minę, nie wziął sobie szampana, tylko dopił z butelki resztę soku dyniowego. Nie mogłam dostrzec ani Mary, ani Dorcas. Syriusz bajerował jakieś laski, więc pewnie nawet nie zwrócił uwagi na przemowę dyrektora, Peter za to nie mógł wypić szampana, bo buzię miał pełną ciasta.
Kiedy po piętnastu minutach szukania dziewczyn znalazłyśmy się i szłyśmy zmęczone do dormitorium, James złapał mnie za ramię i odwrócił do siebie.
-To jak będzie, Evans? - zapytał, a ja westchnęłam cicho. Byłam zbyt wykończona, żeby myśleć, więc zrezygnowana powiedziałam:
-No dobra.
Potter uśmiechnął się i serio nie wiem z jakiej paki to zrobił, ale schylił się i delikatnie mnie pocałował.


Byłam w ciężkim szoku, a Potter tylko uśmiechnął się szerzej na widok mojej miny i odszedł, na odchodne posyłając Dorcas oko.
 
 




Linki:
  • http://benbarneslove.tumblr.com/page/14
  • http://themanicheart-resources.tumblr.com/post/27743401213/leighton-meester-gifs
  • http://www.fanforum.com/f286/celebrating-500-000-posts-happy-endings-new-beginnings-63082046/
  • http://justandrewgarfieldgifs.tumblr.com/post/6965109209/new-blog-idea-just-gifs-of-andrew-garfield
  • http://andrewgarfield-rps.tumblr.com/post/21483711982/gif-hunt-2-karen-gillan

1 komentarz:

  1. Wielkie podziękowania dla tego wspaniałego człowieka o imieniu Dr. Agbazara, wielki rzucający, który przywraca radość z pomocy w przywróceniu mojego kochanka, który oderwał się ode mnie cztery miesiące temu, ale teraz, z pomocą dr. Agbazara, wielka miłość, rzuca zaklęcia. Dzięki mu. Możesz również poprosić go o pomoc, gdy będziesz go potrzebować w trudnych czasach: ( agbazara@gmail.com ) lub WhatsApp ( +2348104102662 )

    OdpowiedzUsuń