niedziela, 4 stycznia 2015

rozdział 13

James :
Wczoraj chyba jednak trochę za dużo wypiłem, bo obudziłem się z lekkim kacem. Wziąłem odświeżający prysznic i już byłem jak nowy. Wyszedłem w samą porę, bo Syriusz prawie wyrwał drzwi z zawiasów, chcąc dostać się do środka.
-Zachowujesz się jak niejedna baba. - zaśmiałem się, ale on spojrzał się na mnie ze złością.
-Daruj sobie, Rogaczu. A co do zachowywania się jak baba, to chyba raczej o tobie mowa. - powiedział i trzasnął drzwiami.
Spojrzałem się na zegar i zakląłem cicho pod nosem. Mój planowany na dziesięć minut prysznic niechcący przekształcił się w czterdziestominutowy. Za kwadrans zaczynały się lekcje. Glizdogon i Frank siedzieli na łóżkach, przeciągając się, a Remus jeszcze smacznie spał.
-Może go obudzę - powiedział Peter, złażąc na podłogę.
-Może lepiej nie. Dajmy mu pospać. - Glizdogon spojrzał się na mnie zdziwiony, jakby nie ogarniał dlaczego Lunatyk może spać, kiedy on musi iść na lekcje. Przewróciłem oczami, ubolewając nad jego głupotą.
-Merlinie, za co każesz mnie takimi tępymi przyjaciółmi?
-No co? - zapytał, marszcząc brwi. Frank, zaczął chichotać za naszymi plecami. Kiedy Peter się odwrócił, Longbottom zobaczył jego minę i zaniósł się głośnym śmiechem.


-Pełnia, Glizdogon, pełnia. To dzisiaj. - powiedziałem też się śmiejąc. Peter wyglądał jakby zapaliła mu się żaróweczka nad głową.
-Dobra jestem gotowy, możemy iść - powiedział Łapa, wychodząc z łazienki i nie zwracając na nas uwagi, wyszedł z dormitorium.
Poszliśmy za nim, zostawiając Remusa samego. Należało mu się trochę odpoczynku.
Kiedy byliśmy na drugim piętrze usłyszałem za plecami:
-Jamie! Hej, Jamie, poczekaj! - no i już byłem w dużo gorszym humorze. Tylko i wyłącznie Dorcas miała pozwolenie tak do mnie mówić i nikt więcej. Nawet moja matka.
-Idźcie, dogonię was - powiedziałem do chłopaków i odwróciłem się.
-Cześć - Christall Bell powitała mnie szerokim uśmiechem. Była to ładna drobna blondynka. Na ostatniej imprezie bawiliśmy się razem.
-Cześć, o co chodzi? - zapytałem zniecierpliwiony. Lada moment mógł zadzwonić dzwonek, a ja chciałem jeszcze zjeść śniadanie.
-Przepraszam cię bardzo, ale możesz się sprężać? Trochę się spieszę.
-Och, nie zajmę ci długo. - uśmiechnęła się jeszcze raz i powiedziała z odrobinę zawstydzoną miną:
-Słuchaj... To głupie, ale muszę zapytać. Nie szukasz może dziewczyny?
Zamrugałem parę razy zdziwiony. Zawahałem się, bo zupełnie się tego nie spodziewałem i nie wiedziałem, co powiedzieć. Dziewczyny nie miałem i raczej chwilowo nie szukałem. Było mi dobrze samemu. Christall raczej też nie była w moim typie. Już miałem ją spławić, kiedy na drugim końcu korytarza pojawiła się Evans. Szła w otoczeniu kilku Krukonów z Numerologii i z mojej perspektywy wyglądało to, jakby bez oporów z nimi flirtowała. Spojrzałem jeszcze raz na Christall. Uśmiechała się do mnie z nadzieją wymalowaną na twarzy.
-Tak i chyba już znalazłem - usłyszałem nagle swój głos. Uśmiechnąłem się do niej, a Christall cała się rozpromieniła. 


-Jadłaś już śniadanie? - zapytałem, podając jej rękę.
-Tak, ale...co mi szkodzi pójść jeszcze raz. - zachichotała.
Potem pocałowałem ją długo i namiętnie. Tak, żeby Evans to zobaczyła i porządnie się napatrzyła.



Lily :
Wyszłam tylko na sekundkę z Wielkiej Sali, żeby skonsultować pracę domową z moim partnerem z Numerologii i co się okazuje? Dzień się dopiero zaczyna, a Potter już obściskuje się z jakąś panną.
Zaczerwieniłam się cała jak burak. Nawet włosy mi się naelektryzowały, a różdżka zawibrowała mi przy pasku. Co ten skończony gnojek sobie wyobraża?! Niech sobie nie myśli, że uda mu się mnie jeszcze kiedykolwiek pocałować, skoro będzie miał w ustach całą damską część szkoły!
-Lily - otrząsnęłam się, kiedy Dorcas stanęła obok mnie i położyła mi rękę na ramieniu. - Pogadam z nim, ogarnie się.
-C-co? Nie. Nie! - krzyknęłam - Jeśli Potter chce mieć rozepchaną jamę ustną, to pozwólmy mu na to. Po prostu się nie wtrącajmy.
-Jak chcesz. - powiedziała Dor, ale nie wydawała się przekonana.
-Lily, chodźmy stąd już - dodała jeszcze szeptem.
Kilka metrów za Potterem z bocznego korytarza wyszła grupa ślizgonów. Regulus Black szedł na czele, prowadząc przyjaciół w naszą stronę. Dorcas wzięła mnie za rękę i pociągnęła w stronę schodów. Szła szybko w nieznanym mi kierunku. Byle dalej od ślizgonów.



Remus :
Obudziłem się, kiedy lekcje trwały w najlepsze. Odczekałem do przerwy na obiad i zszedłem do Wielkiej Sali. Byłem rozdrażniony. Irytowały mnie hałasy przy stole, a wpadające przez wysokie okna światło drażniło mi oczy.
-Po prostu zaspałem. Każdemu może się zdarzyć. - powiedziałem oschle, gdy dziewczyny zaczęły mnie wypytywać, dlaczego mnie nie było na lekcjach. Chwilę jeszcze siedziałem przy stole, usiłując zmusić się do jedzenia, ale napięcie w całym ciele było już nie do zniesienia. Rzuciłem z hukiem sztućce na stół i wyszedłem z Wielkiej Sali.
-Rem! Remus, zaczekaj chwilę! - usłyszałem za plecami, kiedy wychodziłem na dwór. Zatrzymałem się dopiero, gdy znalazłem się na pogrążonym w ulewie dziedzińcu. Gęsty deszcz pomógł mi nieco ochłonąć. Odwróciłem się do osoby, która mnie zatrzymała i zobaczyłem Mary. Tylko nie ona, pomyślałem. Nie chciałem, żeby moja agresywna strona jakoś jej dopiekła. Dzisiaj kompletnie nad nią nie panowałem.
-Co? - zapytałem siląc się na uprzejmy ton.
-Chciałam tylko spytać...coś się stało? Byłeś taki zdenerwowany. - zapytała, przekrzykując szum deszczu.
-Jest...w porządku.
-Wiesz, ze mną zawsze możesz pogadać. Wiem jak to jest mieć czasem dość wszystkiego i wszystkich.
Spojrzałem się na nią uważnie. Mary MacDonald była najmilszą osobą, jaką znałem. Nigdy nie widziałem jej wyprowadzonej z równowagi, nigdy nawet nie usłyszałem, żeby wyrażała się o kimś źle. Była po prostu niesamowicie dobrą osobą. Jednak jej pozornie proste, poukładane życie mogło nie być wcale takie spokojne. Wychowała się w domu z trzema braćmi. Byłem pewny, że czasem mogła chcieć głośno krzyczeć ze złości. Skąd miała tyle cierpliwości?
Uśmiechnąłem się do niej, odnajdując spokój w jej uśmiechu.
-Dzięki, Mary. Zapamiętam. Widzimy się na lekcjach, tak?
Zanim odszedłem, jeszcze raz spojrzałem się na ten uśmiech i na te wesołe oczy. Dzięki nim przetrwałem resztę dnia.




Mary :
Było grubo po północy. Alicja, Lily i Dorcas dawno spały, tylko mnie nosiło po całym pokoju. Najpierw długo czytałam, potem słuchałam muzyki i próbowałam zasnąć przy naprawdę nudnych kawałkach. Wszystko na nic. Miałam jakieś złe przeczucia i nijak nie mogłam przez nie zasnąć.
Nagle usłyszałam hałas dobiegający z pokoju wspólnego. Na palcach wstałam z łóżka i uchyliłam drzwi. Przez szparę zobaczyłam jak dziura po portrecie zamyka się za kimś. Wzięłam ze sobą świecę i wyszłam z dormitorium.
Pokój wspólny był pogrążony w ciemnościach. Ustawiłam świece na stoliku i wyjrzałam przez okno. Idealnie okrągła tarcza księżyca oświetlała jasno Zakazany Las. Na błoniach nie było nikogo. Przez chwilę siedziałam na parapecie z policzkiem przytulonym do chłodnej szyby. Wolałam się nawet nie zastanawiać, która jest godzina. Już miałam wstać i zabrać się z powrotem do łóżka, kiedy moją uwagę przykuło coś dziwnego. Po błoniach przebiegł szybko jakiś cień. Wierzba Bijąca rosła na uboczu słabo widoczna z tej perspektywy. Jednak głowę bym dała, że cień wydostał się właśnie stamtąd. Przykleiłam nos do szyby i zmrużyłam oczy. Nagle ciemna chmura minęła księżyc i w jego bladym świetle wyraźnie to zobaczyłam. Odskoczyłam od okna jak oparzona. Serce waliło mi jak szalone. Nigdy jeszcze nie czułam tak mrożącego przerażenia. Wiedziałam co to był za stwór. Z początku stałam nieruchomo, jakby ktoś mnie spetryfikował. Łzy napłynęły mi do oczu. Ogarnęła mnie prawdziwa panika. Ten potwór był na terenie Hogwartu. Pobiegłam do dormitorium, nie mogąc już powstrzymać szlochów. Od razu zaczęłam przetrząsać biurko w poszukiwaniu telefonu, który należał do Lily. Miałyśmy go na wszelki wypadek, jeśli coś nagłego by się wydarzyło i trzeba by zawiadomić rodziców. Zaczarowałyśmy go tak, że działał nawet w Hogwarcie.
Wróciłam do pokoju wspólnego i trzęsącymi się rękoma wystukałam numer do domu.
-Halo? - usłyszałam zaspany głos taty.
-Tato? Halo? To ja, proszę cię, przyjedź po mnie... proszę tato... musisz mnie stąd zabrać...









Linki do zdjęć:
  • https://www.tumblr.com/tagged/10-days-of-ed-westwick
  • http://www.huffingtonpost.com/2013/11/17/rachel-mcadams-birthday_n_4276395.html
  • http://thegifsbox.tumblr.com/post/46343763570/carey-mulligan-gifs

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz