-Siema James, co słychać? - zapytałem, rzucając się na kanapę w pokoju wspólnym.
-Dużo się dzieje. Trzeba zacząć ogarniać sytuację, bo będzie słabo. - odparł, pocierając oczy. Zmarszczyłem brwi.
-Zaraz, zaraz. O czymś nie wiem?
-Faktycznie, nie było cię. Rem wrócił ze spotkania prefektów i sprzedał nam najnowszego newsa. Bal się szykuje.
-Bal? No co ty? No to rzeczywiście trzeba coś ogarnąć? - rozejrzałem się po pomieszczeniu i zobaczyłem w tłumie wybrankę mojego serca. Idealną kandydatkę, na parę dla mnie.
-Ej, słuchaj Rogaczu. Jak myślisz, mam jakieś szanse u... - wskazałem głową na siedzącą w koncie Chalsea Brown. Chalsea była niska, gruba i pryszczata, a na głowie miała jeden wielki stóg siana. James zmrużył oczy, potem spojrzał na mnie i powiedział powoli :
-Wiesz Łapo, nie chcę cię zniechęcać, ani nic, tylko...weź sobie poszukaj może jakiejś mniej rozchwytywanej dziewczyny. Do niej już i tak się kolejka robi.
-Nie mam szans, tak? - powiedziałem, starając się przełknąć jakoś tę informację - Jestem za słaby, to masz na myśli?
-Nie, nie! Broń cię Merlinie! Po prostu nie chcę, żebyś potem źle się czuł z powodu odtrącenia. Wiesz jakie są dziewczyny....- James popatrzył się na mnie współczująco i w tym momencie między nas na kanapę wcisnęła się Dorcas.
-Cześć chłopcy. Słyszeliście już o balu? - zapytała, uśmiechając się.
-Taa, właśnie próbuję wytłumaczyć Syriuszowi, żeby sobie raczej nie zawracał głowy Chalsea Brown. To i tak nie wypali. - powiedział Potter.
-No, totalnie się z tobą zgadzam. Syriusz nie łam się, ale za wysokie progi na twoje nogi. - odparła Dor, klepiąc mnie po ramieniu.
-No nic. Ale dzięki za szczerość. - pokiwałem zrezygnowany głową - No, a ty Meadowes? Kogo sobie upatrzyłaś?
-Sama nie wiem. Nie zastanawiałam się jakoś nad tym. No ale raczej pójdę z Jasper'em. W końcu od czegoś mam tego chłopaka.
-Oooo to chyba macie jakiegoś słabego informatora. - wtrącił się Rogacz. - Rem powiedział, że pary dobierane są tylko w obrębie swojego domu.
-Co?! No to jest jawnie niesprawiedliwe! - Meadowes zerwała się na równe nogi. - No i z kim ja się teraz dobiorę?! Przecież tu są same osły!
-O to coś nowego, dzięki - zaśmiałem się.
-Godryku, Black zamknij się. Ty - pokazała na James'a - znając życie będziesz zarywał do Lilki, a ty - pokazała na mnie - zabierzesz jakąś laskę, która przez własne cycki nie widzi swoich stóp. No a Remus to pewnie z Mary.
-Zawsze masz Peter'a. - zauważyłem, wiedząc, że zaraz zrobi moją ulubioną wkurzoną minę.
-Weź ty już nic nie mów. To znaczy Peter jest miły i w ogóle to całkiem fajny gość, ale żeby tak na bal?
James przewrócił oczami.
-Dor, gdybyś dała mi skończyć, to dowiedziałabyś się, że nikt do nikogo nie będzie podbijał, bo nasza wspaniała dyrekcja obmyśliła, że żeby zaoszczędzić niektórym łez wylewanych w poduszkę z powodu braku partnera, opiekunowie domów sami dobiorą nas w pary. - powiedział James i tym razem to ja się zerwałem, depcząc im po stopach.
-Merlinie, ta szkoła schodzi na psy. Jak mi McGonagall wepchnie jakąś okrągłą bekę, to chyba ja będę płakał w poduszkę!
-Oj, przyniosę ci chusteczki. Nie martw się. - zaśmiała się Dorcas i tym razem to ja spiorunowałem ją spojrzeniem.
-No dzieciaki, bal dopiero za miesiąc, w Święto Duchów, więc prawdopodobnie pary będą dobierane dopiero w przyszłym...-James nie dokończył, bo do pokoju wspólnego wkroczyła sztywno McGonagall i krzyknęła :
-Wszyscy uczniowie proszeni są do Wielkiej Sali, dyrektor i nauczyciele mają wam coś ważnego do powiedzenia! Zapraszam do wyjścia! Panno Meadowes, gdzie się pani wybiera? Wyjście w przeciwną stronę.
-Przepraszam pani profesor, ale chciałam powiedzieć dziewczynom, bo są w dormitorium i pewnie nie słyszały. - powiedziała Dor, a nauczycielka kiwnęła głową.
-Dobrze, przejdź się jeszcze po innych dormitoriach, ale szybko. Weź sobie pana Black'a do pomocy.
Zwiesiłem głowę i powlokłem się za Dorcas.
-Meadowes, ja chłopcy, ty dziewczyny. - powiedziałem, a ona kiwnęła głową. W kilku pokojach siedzieli uczniowie, szybko zgoniłem ich na dół, gdzie czekała już Dorcas.
Lily :
Stłoczyliśmy się przy stołach w Wielkiej Sali, a kiedy Dor i Syriusz się pojawili, Dippet wkroczył na mównicę.
-Witam was, kochani! Przepraszam, że ściągnąłem was tutaj w waszym wolnym czasie, ale mam ważne ogłoszenie. Otóż w Noc Duchów, w naszej szkole odbędzie się niezwykły bankiet, w którym wezmą również udział przedstawiciele dwóch zaprzyjaźnionych z nimi szkół, Akademii Magii Beauxbatons oraz Instytutu Magii Durmstrang. Będzie to bal, na cześć tysięcznej rocznicy zawarcia między szkołami braterskiego magicznego sojuszu. Wielu z was może być niezadowolonych tym rozporządzeniem, ale pary na bal będą wybierane przez waszych opiekunów i jeśli chcecie być obecni na tak wielkim wydarzeniu, które ręczę za to, będzie odnotowane na kartach historii, będziecie musieli się podporządkować temu zarządzeniu. - powiedział, a przez salę przemknęły pomruki rozczarowania, ale i zadowolenia.
-Teraz jeśli pozwolicie, ustawcie się kolejkami, do waszych opiekunów, a oni wam powiedzą z kim spędzicie ten miły wieczór.
Na sali rozległ się wielki harmider, wszyscy zaczęli się tłoczyć i po jakimś czasie stały na środku cztery, w miarę proste kolejki.
Modliłam się w duchu, żeby nie okazało się, że jestem w parze z jakimś...no nie wiem...zadufanym w sobie laluniem, albo tępym mięśniakiem, albo nadętym kujonkiem. Po minach dziewczyn widziałam, że mają podobne myśli.
Kolejka ciągnęła się w nieskończoność, gdzieś z przodu co i raz słychać było piski, jęki, śmiechy i okrzyki...niestety ja coraz bardziej zbliżałam się do McGonagall.
Dobrani stawali po drugiej stronie sali, pod ścianą, razem ze swoimi "drugimi połówkami". Profesorka czytała nazwiska na tyle głośno, że jak zostało się z kimś dobranym, to ta druga osoba wiedziała, że już nie musi dłużej czekać i kto jest jej parą.
-No dobrze. Panna Lily Evans - zaczęła McGonagall - gdzieś cię tu miałam - zaczęła wodzić palcem po długiej rolce pergaminu. - O! Jesteś.
Przygryzłam wargę i zacisnęłam pięści tak, że kostki mi pobielały.
-Pan James Potter! - zawołała głośno i dodała ciszej - mam nadzieję, że sobie z nim poradzisz. - puściła do mnie oko.
Odeszłam kilka kroków, cała zesztywniała. To chyba jeszcze gorsze od nadętego kujona, pomyślałam, kiedy Potter stanął koło mnie, szczerząc zęby.
-Kto by się spodziewał, co Evans? - zapytał i jeszcze szerzej się uśmiechnął.
Dorcas :
Byłam w kolejce tuż za Alicją, która naturalnie została sparowana z Frankiem. Wszyscy ich kochali, nawet nauczyciele, więc nie trudno było zgadnąć, że skończą razem.
-Dorcas Meadowes - mruknęła McGonagall, wczytując się w nazwiska na liście - o to będzie twardy orzech do zgryzienia, ale wierzę, że dasz radę. Tylko nie daj mu się przekonać do jakichś głupstw, dobrze? Syriusz Black! - jej okrzyk rozniósł się po sali.
Odwróciłam się, żeby znaleźć Black'a w tłumie, no bo oczywiście nie usłyszał. A co robił? Flirtował z laluniami, a jak? Westchnęłam głośno i powlokłam się w jego stronę.
-Black. - powiedziałam do jego pleców - Black! - zawołałam, waląc go otwartą dłonią w ramię.
-Co? - zapytał odwracając się.
-Wierzę, że twoja rozmowa jest szalenie absorbująca, ale właśnie zostałeś dobrany.
-O to świetnie, a z kim? - zapytał, a ja uśmiechnęłam się szeroko, ale sztucznie, a on kiwnął głową, na znak, że zrozumiał.
-Nie martw się, to tylko jeden taniec - powiedział i popędził do James'a, a ja zostałam, uśmiechając się blado.
Wróciłam z dziewczynami do dormitorium koło dziesiątej i od razu położyłam się na łóżku. Zawinęłam się kocem i wtuliłam głowę w poduszkę. Było mi strasznie przykro, ale nie wiedziałam dlaczego.
-Dor? Wszystko w porządku? - szepnęła do mnie Lily. Podniosłam głowę, Ali już spała, a łóżko Mary stało puste. Zrobiło mi się jeszcze bardziej smutno i zimno. Pokręciłam głową.
-Co jest? - zapytała Lilka, kładąc się obok. Oparłam jej głowę na ramieniu i długo milczałam, potem wzięłam głęboki oddech i powiedziałam :
-Jestem w parze z Black'iem.
-Wiem, widziałam. To źle?
-Sama nie wiem. Z jednej strony dobrze, ale z drugiej...Lily to bez sensu.
-Co?
-Znasz go. Wiesz jaki jest i jak lubi się bawić. To znaczy też lubię dobrą zabawę i takie tam, ale to co innego. Boję się z nim tam iść. - szepnęłam.
-Przecież nic ci nie zrobi.
-Wiem, ale...boję się, że nie zrobię na nim takiego wrażenia, jakie powinnam.
-Powinnaś? Ty nic nie powinnaś. Nie chcesz go zawieść, to tyle. Ale pomyśl sobie, że może właśnie zrobisz na nim wrażenie, jak będziesz po prostu sobą. Zwykłą Dorcas, która lubi się dobrze bawić, ale nie da się zaciągnąć do łóżka po jednym drinku.
-Chciałabym, żeby mi nie zależało tak jak zależy. Żeby był dla mnie po prostu zwykłym kolegą.
-Ale nie jest.
-Nie jest. A wiesz, co mi powiedział, jak dowiedział się, że idziemy razem? Ne martw się, to tylko jeden taniec. - powiedziałam, parodiując jego głos - To jest oczywiste, że mu się wcale nie podobam. Że myśli o mnie tylko tak, jak o zwykłej znajomej. Albo wcale nie myśli...
-Dor, nie zamartwiaj się na zapas. Postaraj się o tym nie myśleć, a jak przyjdzie co do czego, to po prostu baw się dobrze, ok? - powiedziała Lilka, a ja kiwnęłam głową. Nie byłam jednak do końca przekonana.
-Tyle, że on lubi tylko te chude jak tyczki, wytapetowane i nadmuchane laski.
-Pierwsza sprawa, wcale nie wiesz co lubi, druga sprawa, te laski są puste jak styropian i trzecia, najważniejsza, może i nie masz cycków większych od głowy, ale masz na prawdę wiele do zaoferowania. Z osobowości i z wyglądu. Zwłaszcza te twoje oczy. - uśmiechnęła się, a ja pokręciłam głową.
-A kto zwraca uwagę na oczy? To nie o nie chodzi.
-Nie jesteś facetem, nie wiesz.
-Ale dorastałam z jednym takim. Myślisz, że James nie mówił mi jak zobaczył jakąś ładną dziewczynę na ulicy : "o! Ta ma ładne nogi", albo "ale ma fajny tyłek"? Jakoś o oczach nigdy nic nie wspomniał.
-To co mówi, wcale nie jest tym, co tak na prawdę myśli. Gdyby powiedział coś o oczach to byś go wyśmiała, że nie mówi jak facet, co nie? A twoje oczy, są na serio przepiękne. A teraz śpij już. Późno jest. - powiedziała i zasnęłyśmy razem.
Alicja :
Rano obudziłam się i zastałam Lilkę i Dorcas razem skulone na łóżku Dor, co wcale nie było takim dziwnym zjawiskiem. Pewnie gadały do późna. Poszłam się ubrać, a potem wstąpiłam do chłopaków, żeby zobaczyć się z Frankiem, ale mój kochany jeszcze mocno spał.
Usiadłam na krawędzi materaca, patrząc się na jego śpiącą twarz. Na moje usta mimowolnie wślizgną się delikatny uśmiech.
-Cześć - powiedział cicho Frank, a ja wyrwałam się z wiru myśli, w który wpadłam.
-Hej.
-Coś się stało? Jest strasznie wcześnie. - powiedział zerkając na budzik.
Wzruszyłam ramionami, a Frank uśmiechnął się leniwie i wciągnął mnie do swojego łóżka. Ciasno oplótł mnie ramionami tak, że nawet, jakbym chciała, to nie dałabym rady się wydostać. Prawda była taka, że nie mogłam już spać. W moim dormitorium bez Mary było tak pusto i smutno. Jednak w ramionach Frank'a od razu się zrelaksowałam, a i sen przyszedł niespodziewanie.
James :
Obudziłem się i zobaczyłem, jak Syriusz opiera się o łóżko Franka i na niego gapi. Zmarszczyłem brwi i podszedłem do niego.
-Łapo, co ty...
-Ciiii! Obudzisz ich. Czy to nie słodkie? Ale tak miziać się, kiedy wszyscy śpią? Mogliby nas zaprosić. - powiedział, uśmiechając się i udając rozczulonego, ale jednocześnie oburzonego.
Frank i Alicja spali sobie razem, a kołdra spadła na podłogę.
-Merlinie, Syriusz. Nigdy nie widziałeś śpiącej pary? - zapytałem zażenowany.
-Hej! Jasne, że widziałem. Ciekaw tylko jestem co zrobi Peter jak ich zobaczy. - powiedział z cwanym uśmiechem na twarzy. Tylko my wiedzieliśmy, że mały Peter miał problem z dziewczynami i strasznie się wstydził okazywania czułości. Ba! On był zawstydzony, nawet kiedy się na nie patrzył.
Zaśmiałem się pod nosem, wyobrażając sobie, jak zareaguje na Franka i Alicję w jednym łóżku.
-Peter! Hej, Peter! Obudź się! - szeptał Syriusz, szarpiąc go za ramię, ale Glizdek wcale nie kontaktował. - A co mi tam - mruknął pod nosem Wąchacz, wyciągnął różdżkę i szepnął - Aquamenti!
Z różdżki chlusną na twarz Peter'a strumień wody, a przestraszony Glizdek zerwał się na równe nogi, plując i łapiąc powietrze.
-Zawsze wiedziałem, że masz do tego dryg. - powiedziałem, szeroko uśmiechając się do Syriusza.
-Prawda? - zaśmialiśmy się, ale szybko spoważniałem i powiedziałem :
-Wybacz nam Glizdogonie, ale nie chciałeś się obudzić, a nie ładnie spać, kiedy ma się gości.
-Gości? - zapytał głupio, marszcząc brwi.
-Alicja do nas wpadła - powiedział Syriusz i wskazał na łóżko Franka.
Peter zamrugał szybko i odwrócił się cały sztywny.
-Co....oni...tu...- zaczął dukać, a my stanęliśmy przed nim i wyszczerzyliśmy zęby.
-Oj no wiesz jak to jest. Chłopak, dziewczyna, światło księżyca, emocje biorą górę...
-Nie kończ! Serio Syriusz, nie kończ. - jęknął Peter.
-Dobra! Dzieciaki! Wstawać! - zawołał Łapa i rzucił się na łóżko, gdzie spała para.
-Syriusz do cholery! - warknął rozbudzony Longbottom.
-Nie wiń go Frank, my tylko chcieliśmy pomóc biednemu Peter'owi. Wprawiacie go w zakłopotanie. - powiedziałem, śmiejąc się, a Glizdogon zrobił się czerwony jak burak. Potem ukradkiem wycofał się do łazienki i zamknął za sobą drzwi.
-Idę, pa Frank - powiedziała Alicja, zakładając buty, całując szybko chłopaka w policzek i machając nam na pożegnanie.
-Serio? - zapytał zażenowany Longbottom, a my wyszczerzyliśmy do niego zęby.
Kochana Mary!
Linki do zdjęć:
- https://giphy.com/gifs/reviews-lovers-maya-10R5ZAXFPYn3Hy
- http://www.fanpop.com/clubs/blair-and-chuck/images/32257620/title/chuck-blair-sleeping-fanart
- http://phoebetonkin-gifhunter.tumblr.com/post/24861424716/aaron-johnson-gifs