niedziela, 9 listopada 2014

rozdział 9

Lily :
Wszystkie zerwałyśmy się jak oparzone i zaczęłyśmy wpatrywać się w okno, w którym pojawił się błysk. Na początku myślałyśmy, że coś nam się przewidziało. Ale nie. Błysk zaraz się powtórzył.  Szybko zebrałyśmy rzeczy do toreb i biegiem ruszyłyśmy do zamku. Jak tak w ogóle można?! Skandal! To by było na tyle z miłego babskiego dnia. Musiałyśmy się natychmiast dowiedzieć, kto był naszym podglądaczem i po jaką cholerę to w ogóle robił. Aż ciarki mnie przechodziły po plecach, kiedy się nad tym zastanawiałam.
-Jak dorwę tego sukinsyna, to normalnie nogi z dupy powyrywam! - warknęłam, kiedy wspinałyśmy się po schodach na piętro. Chciałyśmy zakraść się najbliżej i przyłapać zbira na gorącym uczynku.
Byłyśmy już prawie na miejscu, już Dor naciskała klamkę do klasy, już go właściwie miałyśmy w garści. Nagle drzwi otworzyły się z takim impetem, że Dorcas walnęła tyłkiem o ziemię, a jakiś chłopak wystrzelił z klasy jak z procy i pognał korytarzem. Ruszyłam za nim w pościg. Po chwili Dorcas zrównała się ze mną. Nasz cel był jakieś dziesięć metrów przed nami, ale pomimo naszych ogromnych wysiłków, odległość wciąż się zwiększała. Nie miałam już siły, ale biegłam dalej.
Wpadłyśmy na korytarz pełen ludzi, ale mimo przeszkód nie zwolniłyśmy. Musiałam wiedzieć co to za podglądacz i czego od nas chciał. Z oddali zobaczyłam Huncwotów siedzących na parapecie. James, widząc tę gonitwę, zmarszczył brwi i wskazał nas chłopakom. Krzyczeli coś do nas, kiedy mijałyśmy ich z Dorcas, ale nie miałyśmy czasu na wyjaśnienia. Alicja i Mary zatrzymały się przy nich na chwilę, by złapać oddech i powiedziały o co chodzi. Kilka sekund później James i Syriusz wyprzedzili nas, zanosząc się głośnym śmiechem. Biegli o wiele szybciej niż my. Ludzie w popłochu ustępowali im z drogi. Po chwili dali ogromnego susa i z impetem wpadli na plecy naszego podglądacza, przewalając go na ziemię. Z ulgą zatrzymałam się, oparłam dłonie o kolana i próbowałam opanować oddech. W życiu się tak nie zmęczyłam. Dor trzymając się za żebra, podeszła do Potter'a i Black'a. Przygniatali do podłogi wyrywającego się, zakapturzonego chłopaka. Podniosłam głowę, obserwując jak rozwinie się akcja. 



Dorcas : 
Zapomniałam o bólu w klatce piersiowej i o krótkim, urywanym oddechu. Wyciągnęłam rękę i ściągnęłam kaptur z głowy tego gnojka. Zamrugałam szybko kilka razy i cofnęłam rękę. Nie wierzyłam własnym oczom. Spojrzałam się na chłopaków. Wszystkich wmurowało. James miał wysoko podniesione brwi, a na twarzy Syriusz wymalował się ogromny szok. W końcu niecodziennie powala się na ziemię własnego brata. 
-Regulus, co ty do cholery wyprawiasz? - zapytał Black, łapiąc go za poły bluzy.
-Mnie się pytasz? To ty na mnie przecież siedzisz. - powiedział młodszy z Black'ów, przestając się wyrywać. Wyswobodził się z oplatających go rąk i nóg, wstał, otrzepał ubranie i uśmiechnął się cynicznie. 
-Co się tak gapicie? - zapytał. Byłam zbyt zdziwiona, żeby sklecić chociaż jedno zdanie. Patrzyłam tylko to na Regulusa to na Syriusza, a w moim mózgu trybiki obracały się bardzo powoli. Zamiast mnie odezwała się Lilka. 
-Czego od nas chcesz? - warknęła. 
-Dlaczego miałbym czegoś chcieć od takiej brudnej szlamy jak ty? - zaśmiał się, obrzucając ją pogardliwym spojrzeniem.
-Hej! Kultury trochę, bo inaczej Filch do końca roku nie zetrze twoich resztek ze ściany - syknął James, robiąc krok w jego stronę.
Regulus tylko zaśmiał się pod nosem i spojrzał się na niego rozbawiony.


-Jestem przerażony - zakpił i obdarzył nas iście ślizgońskim uśmieszkiem.
-Dlaczego robiłeś nam zdjęcia? - zapytałam w końcu słabym głosem. Nadal byłam zdyszana po tym szalonym biegu i nie byłam wcale pewna, czy chcę usłyszeć odpowiedź na to pytanie. Kiedy tylko zobaczyłam, kto taki kryje się pod kapturem aż ciarki mnie przeszły. Wiedziałam w jakim towarzystwie obracał się Regulus Black. Nie byli to ludzie, z którymi chciałabym mieć cokolwiek wspólnego. Myśl, że robili nam zdjęcia i interesowali się nami była naprawdę niepokojąca.
-A robiłem? - zapytał nadal z tym swoim cwanym uśmieszkiem.
-Wiemy, że to byłeś ty. Widziałyśmy cię. - warknęła Lily cała czerwona ze złości.
-Nie macie dowodów.
-Ucieczka nie działa na twoją korzyść, wiesz?
Regulus przewrócił oczami. Wyglądał, jakby zaczynało go to nudzić.
-Niech wam będzie. Ale z waszej żałosnej czwórki, tylko jedna z was mogłaby mnie interesować - powiedział, uśmiechając się przebiegle.
To nie była żadna odpowiedź! To dawało jeszcze więcej wątpliwości. Zupełnie mi namieszał, już kompletnie nie wiedziałam, czy mam czuć ulgę, czy bać się jeszcze bardziej.
-Po co? - zapytałam, bo to było teraz jedyne pytanie, na które odpowiedź naprawdę mnie interesowała. 
-No to już jest moja sprawa. Tak czy inaczej, możecie być pewni, że nie chodziło mi o nią - pokazał na Lily, a we mnie się zagotowało. Zanim zdążyłam coś powiedzieć, odezwał się Syriusz: 
-Zjeżdżaj, młody, bo napiszę matce, że uganiasz się za Gryfonkami. - po tych słowach Regulus wzruszył ramionami, odwrócił się na pięcie i poszedł do lochów. 
-Co za wstrętny gnojek - syknęła Lily. Miała zaczerwienione ze złości policzki, wyglądała jak tykająca bomba. Podeszłam do niej i wzięłam za rękę. Lepiej było, zniknąć z widoku wszystkich tych gapiów. Może dobrze, że Black szybko skończył tę dyskusję. Coraz więcej osób nam się przysłuchiwało. Huncwoci patrzyli się na nas z zaciekawieniem. Pewnie wypadałoby im coś wyjaśnić, ale nie miałam już na to siły. Pociągnęłam Lily za rękę i razem z Mar i Alicją wróciłyśmy do dormitorium. Wszystkie byłyśmy zmęczone, a głowy miałyśmy pełne myśli. Zapowiadała się noc babskiego gadania. 



Remus : 
Od tego zajścia na korytarzu Syriusz nie mógł usiedzieć w jednym miejscu dłużej niż pięć sekund. To jeden z przypadków, kiedy niezmiernie się cieszyłem, że nie miałem rodzeństwa. Położyłem się na łóżku. Coraz częściej przyłapywałem się na tym, jak bardzo byłem zmęczony. Bolały mnie mięśnie, oczy bardzo szybko się męczyły, nie miałem apetytu, ani siły na naukę. Pojawiało się coraz więcej oznak zbliżającej się pełni. Oparłem głowę na poduszce i zamknąłem oczy. Pozwoliłem myślom płynąć. Niestety przywołało to tylko bolesne wspomnienia.
Tata wbiega do pokoju. Krzyczy. Mama szybko bierze mnie na ręce, biegnie, nagle uszy przeszywa mi rozdzierający wrzask. Mama się potyka i oboje lądujemy na twardych schodach. Jest przerażona. Nie rozumiem, co się wokół mnie dzieje. Do pokoju wpada jakiś ogromny stwór. Przypomina wilka, ale jest w nim coś niepokojącego. Jest bardziej dziki, emanuje od niego agresja i zło. Idzie w stronę mamy, powoli, powoli, jakby zaczaił się na ofiarę. Widzę, jak mama zamyka oczy, stwór podnosi szpony. Zaczynam płakać. Bestia odwraca się w moją stronę, pokonuje odległość między nami jednym susem. Ta przerażająca dzikość w oczach mrozi mi krew w żyłach. Zadaje jeden cios w głowę. Piecze mnie cała twarz, ogromny pysk jest tuż nad moją szyją i już czuję jak kły przebijają skórę. Kolejna fala przeszywającego bólu. Cały czas jestem przytomny, ale zbyt przerażony, żeby krzyczeć. Potem niebieskie światło rozjaśnia cały pokój. W jednej chwili podbiegają do mnie rodzice, wpadamy w zielone płomienie kominka, później wir i porażająca biel. Dalej tylko ciemność. 
Otworzyłem szybko oczy. Głowa mi pękała w szwach. 
-W porządku? - usłyszałem głos James'a. Zupełnie zapomniałem, że reszta jest w dormitorium. 
-Księżyc daje o sobie znać. - westchnąłem i usiadłem koło nich na kanapie. 
-Idź do Skrzydła Szpitalnego. Pielęgniarka ci coś da. - zaproponował Peter.
-To tylko ból głowy. - powiedziałem. Nie zamierzałem się nad sobą użalać.


-Ile nam zostało? - zapytał Łapa. 
-Cztery dni jeśli się nie mylę. - mruknął Rogacz. 
-Przydałoby się jeszcze przejść do Wrzeszczącej Chaty. - powiedział Wąchacz. 
-Po co? - zdziwił się Peter. 
-Oj Glizduś. Trzeba zbadać teren. Nie było nas parę ładnych miesięcy, to mogło się tam trochę pozmieniać. Możemy na przykład spotkać bogina, albo inne cuda. Wolę to załatwić przed pełnią, niż kiedy będę miał na głowie wilkołaka. - zaśmiał się Syriusz. 
-Idźcie sami. Ja zostanę. - mruknął Peter. 
-No co ty? Boisz się bogina? Jak chcesz możesz stać za nami, ale ominie cię niezła zabawa. - powiedział James. 
-Taa - mruknął Peter, co nie bardzo wiem czy znaczyło, że pójdzie, czy że zostanie.


-To jak się czujesz Luniaczku? Dasz radę pójść z nami na wyprawę antyboginową? - zapytał z przesadzoną troską w głosie Black. 
-Cudownie - powiedziałem bez przekonania. Nie zamierzałem siedzieć sam w dormitorium, kiedy inni mieli się nieźle bawić.


-No to komu w drogę, temu czas. - westchnął James i wszyscy czterej wstaliśmy z kanapy, zabraliśmy różdżki i ruszyliśmy do tajemnego przejścia.



Alicja :
Siedziałyśmy na łóżku Mary i rozmawiałyśmy o Black'u. Wszystkie miałyśmy setki pytań i żadnej odpowiedzi.
-Musimy znaleźć te zdjęcia. - powiedziała Dor.
-O nie, ja się nie wybieram do jaskini węży. - zapewniła nas Lily. Nie dziwiłam się jej, bo jeśli by nas złapali, to kto jak kto, ale ona miałaby największe kłopoty.
-To może być każda z nas. Nikt nie może wiedzieć, co mu tam w głowie siedzi. - powiedziała Dorcas.
-Powiedział przecież, że to nie ja. - zauważyła Lilka.
-Wierzysz mu?
-Nie, ale w tym przypadku raczej nie kłamał. To wielki, nadęty arystokrata, a ja jestem dla niego jak śmieć. To pewne, że nie chodzi o mnie.
Wszystkie siedziałyśmy cicho, rozmyślając o tej zagadce.
-Nawet jeśli znajdziemy zdjęcia i będziemy wiedziały o którą z nas mu chodzi, to nie dowiemy się po co mu to. - powiedziałam, a Dor zażartowała :
-Może się zakochał.
-Merlinie, nawet tak nie mów! - wzdrygnęła się Mary. - Moim zdaniem, może jedynie chodzić o ciebie.
Dorcas wytrzeszczyła na nią oczy.
-Merlinie, w życiu. - zaprotestowała.
-No...jeśli wykluczymy Lily, to ja i Ali chyba też odpadamy, nic nas nie wiąże z Black'ami.
-A mnie wiąże?
-Jakby na to nie patrzeć, spędzasz najwięcej czasu z Syriuszem. - powiedziałam, rozumiejąc do czego zmierza Mary.
-Prawie wcale nie spędzam czasu z Syriuszem. - szybko zaprzeczyła Dor.
-Ale i tak więcej niż my. Wiadomo, że Regulus i Syriusz raczej się nienawidzą. Może chce jakoś się na nim odegrać... Czy ja wiem? Trochę to naciągane, ale nic innego nie przychodzi mi do głowy.
-Raczej by do tego wykorzystał któregoś z Huncwotów. - powiedziała Dorcas, zupełnie odcinając się od myśli, że może chodzić tu o nią. Nie dziwiłam się jej. Żadna z nas nie chciała być tą szczęściarą. Regulus był ślizgonem z krwi i kości. Przyjaźnił się ze śmierciożercami i nie mógł mieć dobrych zamiarów.
Nagle Lily parsknęła śmiechem, a my spojrzałyśmy się na nią ze zdziwieniem.


-Wyobraźcie to sobie tylko! Co wieczór Regulus Black wyciąga spod poduszki zdjęcia gryfonek i całuje je na dobranoc!
-Jesteś chora - powiedziałam, ale wszystkie zaczęłyśmy się śmiać. 



Peter :
James, Syriusz i Remus zarzucili na siebie pelerynę, a ja szybko zmieniłem się w szczurka. Dopiero niedawno opanowałem animagię. Czasem szło mi to topornie, ale tym razem dałem radę bez komplikacji. Pognałem korytarzem, wypadłem na błonia. Raz dwa znalazłem się przy Bijącej Wierzbie. Lekkie dotknięcie odpowiedniego korzenia i niebezpieczne drzewo znieruchomiało. Reszta po chwili była koło mnie i razem weszliśmy do tunelu. To było to co lubiłem w mojej zwierzęcej formie - byłem mały, praktycznie niezauważalny i szybki, zupełnie inny niż jako człowiek.
Zawsze wchodząc do Wrzeszczącej Chaty czułem dziwny niepokój. Nie lubiłem tego miejsca. Wzdrygnąłem się i ruszyłem dalej, puszczając ich przodem.
-Lumos - szepnąłem do różdżki i pisnąłem przestraszony, kiedy kilka nietoperzy obudziło się pod sufitem. Głowa Syriusza wychyliła się zza zakrętu korytarza, żeby zobaczyć, co spowodowało ten raban.


Zarumieniłem się i pobiegłem za nimi. Podłoga skrzypiała nam pod stopami, a wiatr za nieszczelnymi oknami wył, jakby dom był naprawdę pełen duchów.
W końcu dotarliśmy do pokoju, gdzie zawsze zaczynaliśmy każdą pełnię. Była to mała sypialnia, w której jedynymi meblami było duże, zapadnięte łóżko, kulawy stolik i szafa. Na ścianie wisiał nieciekawy obraz, ze ścian płatami odłaziła farba, a zasłony i pościel były poszarpane na strzępy.
Z szafy dochodziło lekkie stukotanie. Mieli rację. Bogin.
-To kto chce czynić honory? - zapytał Syriusz i wszyscy wyciągnęliśmy różdżki. - Glizdogonie?
Skamieniałem. Nie byłem tchórzem. Po prostu przeraźliwie bałem się tego, co tam siedziało.
-Nie dzięki, może ty? - starałem się opanować głos, ale nie wiele to dało. Znali mnie na tyle długo, żeby wiedzieć, kiedy się bałem.
Syriusz wzruszył ramionami, zrobił kilka kroków w kierunku szafy, a my cofnęliśmy się za niego.



Syriusz :
Spróbowałem zebrać myśli. Właściwie od trzeciej klasy i lekcji z boginem na Obronie Przed Czarną Magią nie zastanawiałem się czego najbardziej się boję. Od tamtej pory wiele się zmieniło. Wtedy bałem się powrotu do domu i rodziców - cruciatusa rzucanego przez ojca, albo wymyślnych kar matki.  Jednak teraz, kiedy zostawiłem ich za sobą, nie miałem się czego bać. W takim razie co to mogło być?
Zatarłem ręce i przekręciłem klucz w drzwiach szafy. Byłem gotowy się dowiedzieć.
Długo nic się nie działo. Zdążyłem już pomyśleć, że skoro bogin się nie pojawia, to widać niczego się nie boję. Ale pojawił się. Bardzo powoli drzwi zaczęły się otwierać. W mojej głowie zapaliła się czerwona lampka, nastawiająca mnie na czujność.


Najpierw zobaczyłem jedną nogę, a potem drzwi otworzyły się na tyle, że mogłem dostrzec twarz osoby, w którą przemienił się bogin.
-To są jakieś jaja? - zapytałem. Z szafy wyłoniła się Dorcas Meadowes, która spoglądała na mnie ze strachem. Obejrzałem się na chłopaków, ale ich twarze były tak samo zdziwione jak moja. Niby jak mogłem bać się Meadowes?! To raczej ona powinna bać się mnie!
Bogin zaczął iść w moją stronę. Trzymałem różdżkę w pogotowiu, ale czekałem jeszcze na to, jak rozwinie się akcja. Nic z tego nie rozumiałem i liczyłem na to, że bogin sam wyjaśni mi, czego tak bardzo miałbym się bać w Meadowes. Bogin wyciągnął zza pleców nóż i nadal zmierzając w moją stronę, zamachnął się porządnie, żeby zadać mi cios. Odruchowo odepchnąłem go od siebie. Poczułem się tak, jakbym zanurzył ręce po łokcie w lodowatej wodzie. Meadowes straciła równowagę i runęła przez okno. Podbiegłem szybko tam, żeby ją złapać, ale było za późno. Leciała i leciała w dół z rozłożonymi na boki rękoma.


Patrzyłem jak zahipnotyzowany na tą scenę. Przez chwilę głęboko uwierzyłem, że naprawdę to zrobiłem. Naprawdę ją skrzywdziłem. Na ułamek sekundy zabrakło mi powietrza i poczułem jakiś nieznośny ciężar opadający na dno żołądka.
Spojrzałem w dół na swoje ręce i zobaczyłem w nich różdżkę. Wtedy rzeczywistość powróciła do mnie z całą siłą, a ja przypomniałem sobie, że to tylko żart płatany przez bogina.
-Riddiculus! - krzyknąłem, a bieg sytuacji się odwrócił, kiedy Dorcas odbiła się od trampoliny i wróciła na podłogę Wrzeszczącej Chaty, jako pluszowy miś.
Gapiliśmy się na niego w milczeniu. Nikt nie wiedział co powiedzieć, wszyscy zbyt skonsternowani widokiem, który bogin nam przed chwilą zafundował. Żadnemu z nas nie było do śmiechu, więc nie mogliśmy całkowicie zniszczyć bogina. Odesłaliśmy go w jedyne miejsce, które nam przeszło do głowy - Grimmauld Place. Rodzice będą zachwyceni, pomyślałem z delikatną satysfakcją.
Do zamku wróciliśmy w milczeniu. 
-Możesz mi to wyjaśnić? - usłyszałem za plecami głos James'a.
Westchnąłem ciężko i wyciągnąłem papierosa. Byliśmy sami w dormitorium.
-Sam bym chciał wiedzieć, o co tu chodzi. - rzuciłem mu paczkę.
-No wiesz...z naszej perspektywy wyglądało to co najmniej strasznie.
-A z mojej niby nie? - nie chciałem na niego patrzeć. Nadal czułem dziwne zimno w całym ciele, kiedy wracałem myślami do tamtego widoku. Jeśli kiedyś bałem się rodziców, to tylko dlatego, że nie widziałem czegoś tak okropnego. Świadomość, że skrzywdziłem któreś z przyjaciół byłaby dla mnie zbyt dużym ciężarem. Nie zniósłbym tego.
-Słuchaj, ja wiem, że ty byś nigdy nic jej nie zrobił, ale muszę cię uprzedzić. Dorcas jest dla mnie jak rodzina. Wiesz o tym. Jeśli cokolwiek jej zrobisz, to stary ja ci obiecuję, nigdy ci tego nie daruję. - powiedział Rogacz i odpalił papierosa różdżką.
-Nigdy bym jej nie tknął. - powiedziałem, zaciągając się dymem.
-Nie mam na myśli tylko takiej krzywdy. Wiem, że byś jej nie zaatakował. Ale wiem też, że każda dziewczyna, którą wziąłeś na celownik skończyła ze złamanym sercem...
-Nie prawda! - żachnąłem się, patrząc na niego spode łba. Bez przesady. Chyba nie byłem aż takim draniem.
-Wymień chociaż jedną, z którą było inaczej. - James uśmiechnął się do mnie przekornie.
Zastanowiłem się chwilę. Może i miał rację. Może jednak znał mnie ciut lepiej.
-No widzisz. - powiedział - dlatego sorry Wąchaczu, ale do Dor nie podbijaj.
-Ja nigdy nie podbijam. Same przychodzą. - powiedziałem niewinnie.
-Powiedział największy podrywacz w szkole. - zaśmiał się Rogacz. - Ale dobra. Jeśli mowa o podbijaniu, to idę szukać Evans. Jeszcze z nią nie skończyłem. - uśmiechnął się raz jeszcze na zgodę. Zgasił niedopałka i wyszedł z pokoju.
Położyłem się na łóżku i westchnąłem ciężko. Można by założyć, że ta wizja odnosiła się do każdego z moich przyjaciół. Że tylko przypadkowo była tam akurat Meadowes. Wolałem wierzyć w tę wersję.






Linki do zdjęć: 
  • http://vampire-diariesrpg.skyrock.com/
  • http://www.fitbie.com/2014/08/26/signs-you-practically-live-gym
  • http://jaffapoops.tumblr.com/post/32063095068/andrew-garfield-gifs-part-three
  • http://allzeegifs.tumblr.com/post/15561120719/jamie-bell-part-1
  • http://rping-gifs-for-you.tumblr.com/post/22661373669/karen-gillan-gifs
  • http://rpgifhelper.tumblr.com/post/34859664967/ben-barnes-gifs
  • http://cake-rpc.tumblr.com/post/27349844754/amanda-seyfried-a-decent-gif-hunt-pt-1

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz