-Alicjo! Cieszę się, że cię widzę! - zawołał Maxwell, otwierając ramiona gotowe do powitalnego uścisku.
-Chciałabym powiedzieć to samo - uśmiechnęłam się krzywo - ale nie mogę - dodałam i wywinęłam się od przytulania z nim.
-Co tu robisz? - zapytałam, siadając na kanapie. Nie mogłam powstrzymać spojrzeń rzucających pioruny.
-Jak to co? -roześmiał się dźwięcznie i zapiął guzik idealnie skrojonej, grafitowej marynarki - Przyjechałem do Dorcas. Gdzie ona jest?
-Odpoczywa. Pewnie wieczorem masz pociąg do Londynu, nie wiem czy do tej pory będzie mogła zejść.
-Całe szczęście, że wziąłem wolne w pracy. Zostanę tu parę dni. - powiedział, uśmiechając się protekcjonalnie. Morgano, daj mi trochę cierpliwości.
-Ile? - zapytałam słodko, udając zainteresowanie. Po minach chłopaków było widać, że mój wyraz twarzy nie był ani trochę przekonywujący. Jednak wolałam wiedzieć na starcie, żeby móc już skreślać dni w kalendarzu do jego wyjazdu.
-Tyle ile będzie trzeba. Założę się, że Dor było już i tak ciężko beze mnie tak samej przez ostatnie dni.
-Tak się składa, że przez ostatnie dni nie była sama. - uśmiechnęłam się cierpko i wstałam, żeby rozmawiać z nim jak równy z równym.
-To jak? Gdzie mam się zatrzymać? - zapytał Max, patrząc się to na mnie, to na chłopaków.
-Nie poprosiłeś Dumbledore'a o dormitorium? - wtrącił się James, a Maxwell roześmiał się mu w twarz.
-Przecież będę mieszkał z Dor, nie? Gdzie jej pokój?
-Dziewczyny mieszkają z Meadowes - powiedział Syriusz, stając na drodze do sypialni.
-Jesteśmy razem. To przecież oczywiste, że będzie wolała zostać ze mną. Mamy wiele do nadrobienia. - uśmiech, który wypłynął leniwie na jego twarz upodobnił go do krokodyla, obserwującego swoją ofiarę. Wzdrygnęłam się ze wstrętem.
-Niestety już zaklepane - powiedziałam szybko, uśmiechając się szczerze, że nic nie wyszło z jego planów.
Nie czułam się winna, zostawiając chłopaków na pastwę tego gada. Znając ich, domyślałam się, że prędzej oddaliby Maxowi własne łóżka niż pozwolili mu położyć łapska na Dorcas. Miałam nadzieję, że wyjedzie szybko i nie będzie robił problemów. Nie mogłam uwierzyć w to, że niby jego obecność miała jakoś pomóc Meadowes.
Frank:
Wszedłem do dormitorium z torbą przerzuconą przez ramię. Kiedy rzuciłem ją na swoje łóżko, rozbrzmiał głośno dźwięk szkła obijającego się o szkło. Syriusz podniósł głowę znad papierów, a James przestał brzdąkać na gitarze.
-Frank... - powiedział Syriusz przeciągając sylaby i leniwy uśmiech wypłynął na jego twarz.
-Tu mnie macie - zaśmiałem się i otworzyłem suwak torby, pokazując im kilka butelek piwa - Pomyślałem sobie, że chcielibyście...
-Oj dobrze pomyślałeś, dobrze! Jeszcze chwilę patrzyłbym się na te przeklęte papierzyska, to chyba sam strzeliłbym w siebie Avadą. - powiedział Syriusz przeciągając się i wstał, żeby wybrać sobie coś z torby.
-Przemawia przez ciebie alkoholizm i nic więcej - zaśmiałem się, a Syriusz uśmiechnął się tylko i wzruszył ramionami.
-W tych czasach nie da się chyba bez nałogu albo dwóch - westchnął James, a ja zaśmiałem się tylko.
-Mówisz? Od czego jesteś w takim razie uzależniony, Rogaczu?
-Od miłości! Uzależniony od miłości! - wykrzyknął na całe gardło, okręcił się wokół własnej osi i padł na łóżko jak nieprzytomny.
-Aż tak ci z Evans dobrze? - zapytał Syriusz, rzucając mu jedną z butelek.
James zdjął różdżką kapsla, spojrzał na nas z tajemniczym uśmieszkiem i powiedział:
-Nawet lepiej.
Wymieniłem z Łapą spojrzenia.
-Oj Rogaczu, Rogaczu... - westchnął Syriusz i poklepał go po ramieniu z uznaniem.
-Czyżby już niedługo miał się pojawić mały Potter? - zakpiłem, a James tylko roześmiał się.
-Chciałbym. - westchnął.
Proszę, proszę. Czego ja się tutaj dowiaduję. A wystarczy tylko przekupić ich piwem.
-Gdzie Maxwell? - zapytał Syriusz po chwili, a ja wskazałem głową na ścianę, za którą było dormitorium dziewczyn. Syriusz cały się najeżył ale nic nie powiedział.
Zapadła cisza. Wszyscy trzej pogrążyliśmy się we własnych myślach, Wąchacz uchylił okno i zapalił papierosa, oparty o parapet. A ja zacząłem się zastanawiać, czy to, co sobie zaplanowałem, to aby na pewno dobry pomysł. W tym momencie weszli Remus i Peter, rozmawiając cicho między sobą.
-Halo, nie mówiliście, że rozkręcacie imprezkę - powiedział Lunatyk, robiąc obrażoną minę.
-Jaka tam impreza. Tak sobie siedzimy.
-No widzę właśnie, bo rozmowa jakoś wam się nie klei.
-Gdzie byliście? - zapytał James.
-U Dor - powiedział Peter - dużo lepiej się z nią rozmawia tu w wieży niż w Skrzydle Szpitalnym. Ale nie mogliśmy za długo zostać.
-Dlaczego?
-Noo... Maxwell zaczął się robić trochę nieprzyjemny. Chyba nie podobało mu się, że tam siedzieliśmy. Wydaje mi się, że chciał zostać z Dorcas sam na sam.
Spojrzałem się na Potter'a, a Potter na mnie.
-Łapo... - zaczął James, ale trochę mu mowę odebrało, kiedy Syriusz spojrzał się na niego martwym wzrokiem. Black niespiesznie zgasił papierosa i wyrzucił go na dwór, zamykając okno. Usiadł na fotelu i sięgnął znowu po piwo.
-No? - zapytał, a James znowu zaczął:
-Słuchaj, jak to teraz jest między tobą, a... no wiesz.
-Wiem? - zapytał unosząc brwi. Merlinie, przecież doskonale wiedział o czym chcieliśmy porozmawiać.
-No między tobą a Dorcas. - mruknął niewyraźnie Potter, ale wbił w niego spojrzenie tak, żeby nie mógł uciec. Ale jak znałem Syriusza, to z nim nigdy nie było tak łatwo. Tak też i tym razem.
-Nie za bardzo wiem o co ci chodzi... przecież jestem z Pam. - powiedział niewinnie, podejmując walkę na spojrzenia.
-Przestań, Syriusz. Wiemy jak to jest, znamy cię w końcu nie od dziś. Widziałem już tyle razy, jak patrzysz się na Dorcas. Jak mimo tych wszystkich kłótni zależy ci na niej i wracasz do niej za każdym razem.Ty i Pam może i ładnie razem wyglądacie, ale na tym się kończy. Rozumiem, że fajnie się możecie bawić, w końcu niezła z niej laska, no ale bez jaj, stary, przecież ty nie tego szukasz! Nie pustej lali, która poza wyglądem nie ma nic więcej do zaoferowania...
-Ej ej ej! Bez takich! - Zawołał, oburzając się tak realistycznie, że prawie mu uwierzyłem. Ale wiedziałem, że był świetnym aktorem i nas nie mógł oszukać.
-Syriusz, nie możesz być chociaż raz szczery? Tu nie chodzi tylko o ciebie, ale też o Dorcas. Wiesz w jakim jest stanie i wiesz, że Maxwell tylko na nią czyha... - Remus tym razem spróbował swoich sił, ale Łapa był nieugięty.
-O co wam do cholery chodzi? Ja i Meadowes? To sobie wymyśliliście? To, że parę razy coś między nami zaszło to kwestia tylko i wyłącznie wypitego alkoholu. - powiedział szczerze rozbawiony.
-Wąchaczu... - zaczął Peter, ale nie odważył się mówić dalej. Black zgromił go takim spojrzeniem, że ten tylko spuścił wzrok i zaniemówił.
-Syriusz. Czy nie martwiłeś się o nią, kiedy zaginęła na kilka miesięcy? - zapytałem, a on kiwnął głową, choć z dość lekceważącą miną. Widać było, że niecierpliwił się. Może nie najlepiej wyszło, że wszyscy byliśmy obecni przy tej rozmowie. Mógł się poczuć osaczony. Niestety nie można było dłużej czekać, bo sprawy nabierały szybkiego tempa. Kiedy jeszcze chodziliśmy do szkoły, cała ta akcja między Syriuszem a Dor nie była jeszcze taka przesądzona, wtedy interwencja nie była potrzebna. Ale teraz, kiedy oboje byli dorośli, sprawa ta stanęła na ostrzu noża. Oboje zaczęli układać sobie życie na poważnie i myśleć o przyszłości, ale w kontekście złych partnerów życiowych. Co tu kryć, w dzieciństwie przyjaźniłem się z Maxwell'em. Teraz trzymałem go na dystans i to tylko dlatego, że tak wypadało przez sentyment do dawnych czasów. No i moim zdaniem on zupełnie nie pasował do Dorcas. A Pam? Bez komentarza, naprawdę.
-Czy nie boisz się o nią teraz, kiedy nie wiemy, czy z tego wszystkiego wyjdzie? - wzruszył ramionami i dodał:
-Myślę, że każdy się o to boi. Przyjaźnimy się w końcu.
-Racja. A czy jesteś pewien, że nie czujesz do niej nic więcej, czego nie powinni czuć przyjaciele? Czy nie myślisz o niej w jakiś inny sposób niż o reszcie paczki? Częściej, albo...
-No i nawet jeśli, to co? - zapytał z nutą kpiny w głosie, ale jeśli ktoś znał go tak jak my, to już można było to uznać za przyznanie się do wszystkiego, o czym mówiłem. Nawet, jeśli sam o tym jeszcze nie wiedział, to w naszych oczach to oznaczało kapitulację.
Nikt się nie odezwał. Teraz to lepiej, żeby on sam doszedł do tego wszystkiego. My siedzieliśmy cicho.
-No bo, jeśli nawet coś bym do niej czuł, to co? Przecież to nic nie znaczy w obliczu tych wszystkich spraw, które nas dzielą. Jesteśmy z dwóch zupełnie różnych światów, ona jest zajęta i coś mi się wydaje, że kocha Max'a. A ja, czy wam to się podoba czy nie, jestem z Pam. Też jestem szczęśliwy. Po co mam z tego rezygnować? Tak jest mi dobrze i wygodnie. Czego jeszcze ode mnie chcecie?
-Czy wygodnie to coś co ci wystarczy na dłuższą metę? Wydaje mi się, że jesteśmy przyzwyczajeni do walki o rzeczy, na których nam zależy. Ty chyba szczególnie. Może warto się trochę potrudzić, żeby później być szczęśliwym? Przynajmniej ten jeden raz. - zasugerowałem przyciszonym głosem. Spojrzałem się na James'a szukając w nim poparcia. Wiedziałem, że nie przychodziła mu łatwo ta sprawa, bo nadal gdzieś w głębi chował urazę do Syriusza za kręcenie z Dorcas na boku w szkole. Jednak on też już wyraźnie widział, że to nie były tylko puste gierki dla zabawy. Między tą dwójką naprawdę coś było i James nie mógł temu zaprzeczyć. Zresztą sam nie przepadał za Maxwellem, więc priorytetem było odsunięcie go od Meadowes.
-Dorcas jest lekkomyślna, wszystkim się przejmuje, wystarczy mały powód a już wszczyna kłótnię! Nie widzicie tego? To najbardziej wkurzająca osoba pod słońcem. Do tego tak strasznie panikuje. Wszystko bierze do siebie, po prostu wszystko! Przejmuje się najdrobniejszymi sprawami... - Syriusz zaczął wyrzucać z siebie frustrację.
-Syriusz! Każdy ma swoje wady, nikt nie jest święty. Ale Dorcas ma przede wszystkim wielkie serce, każdemu pomoże, a wiele razy udowodniła, że jest bardzo odważna i waleczna. Osoby, które jak ona nic by nie powiedziały torturowane przez parę miesięcy, mógłbym policzyć na palcach jednej ręki. Poza tym, jeśli chcesz, żebym wymieniał dalej to zabawna, miła, towarzyska, bardzo inteligentna i utalentowana czarownica...
Łapa westchnął głęboko, jakby ciężko było mu już tego wszystkiego słuchać. Pomyślałem, że za bardzo się zapędziłem i dodałem już tylko:
-Mam na myśli, że to głupie, że chcesz od niej czegoś więcej, niż to, co już ma.
Wszedłem do dormitorium z torbą przerzuconą przez ramię. Kiedy rzuciłem ją na swoje łóżko, rozbrzmiał głośno dźwięk szkła obijającego się o szkło. Syriusz podniósł głowę znad papierów, a James przestał brzdąkać na gitarze.
-Frank... - powiedział Syriusz przeciągając sylaby i leniwy uśmiech wypłynął na jego twarz.
-Tu mnie macie - zaśmiałem się i otworzyłem suwak torby, pokazując im kilka butelek piwa - Pomyślałem sobie, że chcielibyście...
-Oj dobrze pomyślałeś, dobrze! Jeszcze chwilę patrzyłbym się na te przeklęte papierzyska, to chyba sam strzeliłbym w siebie Avadą. - powiedział Syriusz przeciągając się i wstał, żeby wybrać sobie coś z torby.
-Przemawia przez ciebie alkoholizm i nic więcej - zaśmiałem się, a Syriusz uśmiechnął się tylko i wzruszył ramionami.
-W tych czasach nie da się chyba bez nałogu albo dwóch - westchnął James, a ja zaśmiałem się tylko.
-Mówisz? Od czego jesteś w takim razie uzależniony, Rogaczu?
-Od miłości! Uzależniony od miłości! - wykrzyknął na całe gardło, okręcił się wokół własnej osi i padł na łóżko jak nieprzytomny.
-Aż tak ci z Evans dobrze? - zapytał Syriusz, rzucając mu jedną z butelek.
James zdjął różdżką kapsla, spojrzał na nas z tajemniczym uśmieszkiem i powiedział:
-Nawet lepiej.
Wymieniłem z Łapą spojrzenia.
-Oj Rogaczu, Rogaczu... - westchnął Syriusz i poklepał go po ramieniu z uznaniem.
-Czyżby już niedługo miał się pojawić mały Potter? - zakpiłem, a James tylko roześmiał się.
-Chciałbym. - westchnął.
Proszę, proszę. Czego ja się tutaj dowiaduję. A wystarczy tylko przekupić ich piwem.
-Gdzie Maxwell? - zapytał Syriusz po chwili, a ja wskazałem głową na ścianę, za którą było dormitorium dziewczyn. Syriusz cały się najeżył ale nic nie powiedział.
Zapadła cisza. Wszyscy trzej pogrążyliśmy się we własnych myślach, Wąchacz uchylił okno i zapalił papierosa, oparty o parapet. A ja zacząłem się zastanawiać, czy to, co sobie zaplanowałem, to aby na pewno dobry pomysł. W tym momencie weszli Remus i Peter, rozmawiając cicho między sobą.
-Halo, nie mówiliście, że rozkręcacie imprezkę - powiedział Lunatyk, robiąc obrażoną minę.
-Jaka tam impreza. Tak sobie siedzimy.
-No widzę właśnie, bo rozmowa jakoś wam się nie klei.
-Gdzie byliście? - zapytał James.
-U Dor - powiedział Peter - dużo lepiej się z nią rozmawia tu w wieży niż w Skrzydle Szpitalnym. Ale nie mogliśmy za długo zostać.
-Dlaczego?
-Noo... Maxwell zaczął się robić trochę nieprzyjemny. Chyba nie podobało mu się, że tam siedzieliśmy. Wydaje mi się, że chciał zostać z Dorcas sam na sam.
Spojrzałem się na Potter'a, a Potter na mnie.
-Łapo... - zaczął James, ale trochę mu mowę odebrało, kiedy Syriusz spojrzał się na niego martwym wzrokiem. Black niespiesznie zgasił papierosa i wyrzucił go na dwór, zamykając okno. Usiadł na fotelu i sięgnął znowu po piwo.
-No? - zapytał, a James znowu zaczął:
-Słuchaj, jak to teraz jest między tobą, a... no wiesz.
-Wiem? - zapytał unosząc brwi. Merlinie, przecież doskonale wiedział o czym chcieliśmy porozmawiać.
-No między tobą a Dorcas. - mruknął niewyraźnie Potter, ale wbił w niego spojrzenie tak, żeby nie mógł uciec. Ale jak znałem Syriusza, to z nim nigdy nie było tak łatwo. Tak też i tym razem.
-Nie za bardzo wiem o co ci chodzi... przecież jestem z Pam. - powiedział niewinnie, podejmując walkę na spojrzenia.
-Przestań, Syriusz. Wiemy jak to jest, znamy cię w końcu nie od dziś. Widziałem już tyle razy, jak patrzysz się na Dorcas. Jak mimo tych wszystkich kłótni zależy ci na niej i wracasz do niej za każdym razem.Ty i Pam może i ładnie razem wyglądacie, ale na tym się kończy. Rozumiem, że fajnie się możecie bawić, w końcu niezła z niej laska, no ale bez jaj, stary, przecież ty nie tego szukasz! Nie pustej lali, która poza wyglądem nie ma nic więcej do zaoferowania...
-Ej ej ej! Bez takich! - Zawołał, oburzając się tak realistycznie, że prawie mu uwierzyłem. Ale wiedziałem, że był świetnym aktorem i nas nie mógł oszukać.
-Syriusz, nie możesz być chociaż raz szczery? Tu nie chodzi tylko o ciebie, ale też o Dorcas. Wiesz w jakim jest stanie i wiesz, że Maxwell tylko na nią czyha... - Remus tym razem spróbował swoich sił, ale Łapa był nieugięty.
-O co wam do cholery chodzi? Ja i Meadowes? To sobie wymyśliliście? To, że parę razy coś między nami zaszło to kwestia tylko i wyłącznie wypitego alkoholu. - powiedział szczerze rozbawiony.
-Wąchaczu... - zaczął Peter, ale nie odważył się mówić dalej. Black zgromił go takim spojrzeniem, że ten tylko spuścił wzrok i zaniemówił.
-Syriusz. Czy nie martwiłeś się o nią, kiedy zaginęła na kilka miesięcy? - zapytałem, a on kiwnął głową, choć z dość lekceważącą miną. Widać było, że niecierpliwił się. Może nie najlepiej wyszło, że wszyscy byliśmy obecni przy tej rozmowie. Mógł się poczuć osaczony. Niestety nie można było dłużej czekać, bo sprawy nabierały szybkiego tempa. Kiedy jeszcze chodziliśmy do szkoły, cała ta akcja między Syriuszem a Dor nie była jeszcze taka przesądzona, wtedy interwencja nie była potrzebna. Ale teraz, kiedy oboje byli dorośli, sprawa ta stanęła na ostrzu noża. Oboje zaczęli układać sobie życie na poważnie i myśleć o przyszłości, ale w kontekście złych partnerów życiowych. Co tu kryć, w dzieciństwie przyjaźniłem się z Maxwell'em. Teraz trzymałem go na dystans i to tylko dlatego, że tak wypadało przez sentyment do dawnych czasów. No i moim zdaniem on zupełnie nie pasował do Dorcas. A Pam? Bez komentarza, naprawdę.
-Czy nie boisz się o nią teraz, kiedy nie wiemy, czy z tego wszystkiego wyjdzie? - wzruszył ramionami i dodał:
-Myślę, że każdy się o to boi. Przyjaźnimy się w końcu.
-Racja. A czy jesteś pewien, że nie czujesz do niej nic więcej, czego nie powinni czuć przyjaciele? Czy nie myślisz o niej w jakiś inny sposób niż o reszcie paczki? Częściej, albo...
-No i nawet jeśli, to co? - zapytał z nutą kpiny w głosie, ale jeśli ktoś znał go tak jak my, to już można było to uznać za przyznanie się do wszystkiego, o czym mówiłem. Nawet, jeśli sam o tym jeszcze nie wiedział, to w naszych oczach to oznaczało kapitulację.
Nikt się nie odezwał. Teraz to lepiej, żeby on sam doszedł do tego wszystkiego. My siedzieliśmy cicho.
-No bo, jeśli nawet coś bym do niej czuł, to co? Przecież to nic nie znaczy w obliczu tych wszystkich spraw, które nas dzielą. Jesteśmy z dwóch zupełnie różnych światów, ona jest zajęta i coś mi się wydaje, że kocha Max'a. A ja, czy wam to się podoba czy nie, jestem z Pam. Też jestem szczęśliwy. Po co mam z tego rezygnować? Tak jest mi dobrze i wygodnie. Czego jeszcze ode mnie chcecie?
-Czy wygodnie to coś co ci wystarczy na dłuższą metę? Wydaje mi się, że jesteśmy przyzwyczajeni do walki o rzeczy, na których nam zależy. Ty chyba szczególnie. Może warto się trochę potrudzić, żeby później być szczęśliwym? Przynajmniej ten jeden raz. - zasugerowałem przyciszonym głosem. Spojrzałem się na James'a szukając w nim poparcia. Wiedziałem, że nie przychodziła mu łatwo ta sprawa, bo nadal gdzieś w głębi chował urazę do Syriusza za kręcenie z Dorcas na boku w szkole. Jednak on też już wyraźnie widział, że to nie były tylko puste gierki dla zabawy. Między tą dwójką naprawdę coś było i James nie mógł temu zaprzeczyć. Zresztą sam nie przepadał za Maxwellem, więc priorytetem było odsunięcie go od Meadowes.
-Dorcas jest lekkomyślna, wszystkim się przejmuje, wystarczy mały powód a już wszczyna kłótnię! Nie widzicie tego? To najbardziej wkurzająca osoba pod słońcem. Do tego tak strasznie panikuje. Wszystko bierze do siebie, po prostu wszystko! Przejmuje się najdrobniejszymi sprawami... - Syriusz zaczął wyrzucać z siebie frustrację.
-Syriusz! Każdy ma swoje wady, nikt nie jest święty. Ale Dorcas ma przede wszystkim wielkie serce, każdemu pomoże, a wiele razy udowodniła, że jest bardzo odważna i waleczna. Osoby, które jak ona nic by nie powiedziały torturowane przez parę miesięcy, mógłbym policzyć na palcach jednej ręki. Poza tym, jeśli chcesz, żebym wymieniał dalej to zabawna, miła, towarzyska, bardzo inteligentna i utalentowana czarownica...
Łapa westchnął głęboko, jakby ciężko było mu już tego wszystkiego słuchać. Pomyślałem, że za bardzo się zapędziłem i dodałem już tylko:
-Mam na myśli, że to głupie, że chcesz od niej czegoś więcej, niż to, co już ma.
Zapadła cisza jak makiem zasiał. James spokojnie obserwował twarz Black'a, który z nieodgadnioną miną patrzył się w ziemię. Remus i Peter też po kryjomu mu się przyglądali. Aż w końcu po paru minutach ciszy, drgnął i powiedział:
-Przecież ja to wszystko wiem. Ale nic nie poradzę na to, że jest, jak jest. Że ona jest z Max'em, że jest chora, że nie wiadomo, czy kiedykolwiek będzie bezpieczna przed Śmierciożercami. Że mnie po prostu nie kocha.
Jego głos był cichy i przenikliwy. Wszyscy słuchali w uwadze. Kiedy padło ostatnie zdanie, zrozumiałem, że Syriusz był w tym wszystkim bardziej zagubiony, niż podejrzewaliśmy. Że nie tylko Dorcas była tu poszkodowana.
-Chcę jej szczęścia. Naprawdę. Ale myślę, że szczęśliwsza będzie z Max'em niż ze mną. On jest po prostu lepszym człowiekiem.
-Przecież ja to wszystko wiem. Ale nic nie poradzę na to, że jest, jak jest. Że ona jest z Max'em, że jest chora, że nie wiadomo, czy kiedykolwiek będzie bezpieczna przed Śmierciożercami. Że mnie po prostu nie kocha.
Jego głos był cichy i przenikliwy. Wszyscy słuchali w uwadze. Kiedy padło ostatnie zdanie, zrozumiałem, że Syriusz był w tym wszystkim bardziej zagubiony, niż podejrzewaliśmy. Że nie tylko Dorcas była tu poszkodowana.
-Chcę jej szczęścia. Naprawdę. Ale myślę, że szczęśliwsza będzie z Max'em niż ze mną. On jest po prostu lepszym człowiekiem.
Alicja:
Weszłam do dormitorium chłopaków niezwykle podekscytowana. Uwielbiałam przekazywać nowinki, a zwłaszcza takie.
-Co masz nam do powiedzenia, Al? - zapytał Syriusz, kiedy zaprosił mnie szarmanckim gestem do środka.
-Oj znasz mnie, Black - zaśmiałam się, siadając na łóżku Franka. Pocałowałam mojego męża i spojrzałam się na nich przenikliwie. Chciałam się jeszcze chwilę pocieszyć tym, że ja wiem, a oni nie, ale nie mogłam tego trzymać tak długo w sobie. Po prostu nie mogłam!
-Mam genialnego newsa... szykuje się super impreza! - pisnęłam, a oni spojrzeli się na mnie ze zdziwieniem.
-Ale że niby jesteśmy zaproszeni? - zapytał się James, jakby był jakimś idiotą.
-No raczej.
-Kto organizuje? I kiedy?
-Gryffindor rzecz jasna. Tutaj, to znaczy na dole, w salonie. Jutro jest piątek? No to właśnie. Organizują generalnie jakieś laski z ostatniego roku, ale jesteśmy na tyle znanymi osobistościami, że rzecz jasna jesteśmy zaproszeni. - powiedziałam dumnie, rozglądając się po ich twarzach.
Syriusz uśmiechnął się do nich tajemniczo, a James klasnął w dłonie.
-No to bomba!
-Świetnie się składa, bo już się zaczynałem nudzić. - powiedział Remus.
-Jakbyście mogli skombinować co nieco z Hogsmeade... - powiedziałam, uśmiechając się słodko.
-Masz na myśli jakieś trunki? - zapytał Glizdogon. Spojrzałam się na niego.
-To chyba oczywiste, że nie kociołkowe pieguski.
-Wolałem się upewnić - Peter wzruszył ramionami i sięgnął do kieszeni. Wyjął z niej paczkę czekoladowych żab i odgryzł jednej głowę.
Skrzywiłam się i uciekłam wzrokiem do Frank'a.
-Kochany - powiedziałam i wtuliłam się w niego, jak to miałam w zwyczaju robić bez większego powodu. Objął mnie ramieniem i pocałował w skroń.
-Co masz nam do powiedzenia, Al? - zapytał Syriusz, kiedy zaprosił mnie szarmanckim gestem do środka.
-Oj znasz mnie, Black - zaśmiałam się, siadając na łóżku Franka. Pocałowałam mojego męża i spojrzałam się na nich przenikliwie. Chciałam się jeszcze chwilę pocieszyć tym, że ja wiem, a oni nie, ale nie mogłam tego trzymać tak długo w sobie. Po prostu nie mogłam!
-Mam genialnego newsa... szykuje się super impreza! - pisnęłam, a oni spojrzeli się na mnie ze zdziwieniem.
-Ale że niby jesteśmy zaproszeni? - zapytał się James, jakby był jakimś idiotą.
-No raczej.
-Kto organizuje? I kiedy?
-Gryffindor rzecz jasna. Tutaj, to znaczy na dole, w salonie. Jutro jest piątek? No to właśnie. Organizują generalnie jakieś laski z ostatniego roku, ale jesteśmy na tyle znanymi osobistościami, że rzecz jasna jesteśmy zaproszeni. - powiedziałam dumnie, rozglądając się po ich twarzach.
Syriusz uśmiechnął się do nich tajemniczo, a James klasnął w dłonie.
-No to bomba!
-Świetnie się składa, bo już się zaczynałem nudzić. - powiedział Remus.
-Jakbyście mogli skombinować co nieco z Hogsmeade... - powiedziałam, uśmiechając się słodko.
-Masz na myśli jakieś trunki? - zapytał Glizdogon. Spojrzałam się na niego.
-To chyba oczywiste, że nie kociołkowe pieguski.
-Wolałem się upewnić - Peter wzruszył ramionami i sięgnął do kieszeni. Wyjął z niej paczkę czekoladowych żab i odgryzł jednej głowę.
Skrzywiłam się i uciekłam wzrokiem do Frank'a.
-Kochany - powiedziałam i wtuliłam się w niego, jak to miałam w zwyczaju robić bez większego powodu. Objął mnie ramieniem i pocałował w skroń.
***
Dawno nie było okazji, żeby się wystroić, więc kiedy przyszła godzina przed rozpoczęciem imprezy, podłoga w naszym dormitorium była już zasłana sukienkami, spódniczkami i butami.
Siedząc na łóżku, czekałam aż wyschną mi paznokcie i dyrygowałam przygotowaniami Dor. Biedulka zupełnie sobie nie radziła. Wyglądała, jakby nie miała ochoty na wyjście. Tylko sobie siedziała i biernie obserwowała, jak Mery wyciągała na moje polecenie kolejne rzeczy, w których by wystrzałowo wyglądała.
-Dziewczyny gotowe? - do środka wcisnęła się głowa Remusa, ale kiedy rzuciłam w nią poduszką, drzwi z powrotem się zamknęły.
-Trzeba się sprężać. - zeskoczyłam z łóżka, założyłam przygotowaną wczoraj sukienkę i stanęłam nad Dorcas, biorąc się pod boki.
-No dobra dobra. Wstajemy. Wkładaj cokolwiek i lecimy. No może być na przykład ta sukienka.
No i poszłyśmy. Wszystkie wyglądałyśmy niczego sobie. Chłopcy z ostatniego roku w Hogwarcie zagwizdali na nasz widok, tak, że uśmiechnęłyśmy się triumfalnie. O takie wejście nam chodziło. Kiedy otworzyłyśmy drzwi, okazało się, że imprezka już się rozkręciła, a mnóstwo dzieciaków tańczyło i piło na środku salonu. Spojrzałam na nich z góry, szukając Franka no i znalazłam.
-Przepraszam! - zawołałam niewinnym głosikiem do jakiejś wymalowanej blondi - On jest już zajęty. Sio!
Dziewczyna bez słowa wycofała się i dobrze dla niej. Ufałam Frankowi, ale ta tutaj mi się nie podobała. Nie wyglądała, jakby potrafiła uszanować coś takiego jak małżeństwo.
-Al... - zaczął Frank, ale ja uciszyłam go szybkim pocałunkiem.
-Przecież nic nie mówię.
Uśmiechnął się do mnie czarująco i przytulił mocno.
-Dor jest? - zapytał, a ja pokiwałam głową, szukając jej w tłumie.
-O tam - pokazałam na zacieniony kącik pod ścianą, w którym stał pojedynczy fotel.
-Ładnie wygląda, postarałaś się.
-Nie było łatwo. Wcale nie miała ochoty tu przyjść. Nie wiem już, co można by zrobić, żeby chociaż na chwilę zapomniała o tym, co się tam działo.
-Nie sprawimy, że kiedykolwiek zapomni. Jest przecież w żałobie. Poza tym przeszła przez prawdziwe piekło.
-Myślę, że Max jej tym bardziej nie pomoże. To jakaś pijawka - zezłościłam się, kiedy pojawił się i od razu poszedł do Dorcas ją dręczyć.
Obserwowaliśmy ich z daleka. Dor od razu się w niego wtuliła i siedziała tak bez życia z głową opartą na jego ramieniu. Wyglądała, jakby była na naprawdę mocnych prochach.
Nie mogłam się już dłużej na to patrzeć. Była jak warzywo, a mi serce się krajało, że nic nie mogłam zrobić. Jak na zawołanie parę metrów przed nami pojawił się Remus. Przypomniała mi się bardzo ważna sprawa.
-Mam pewien plan i potrzebuję cię, żebyś mi pomógł. - powiedziałam cichutko do Franka.
-Zawsze.
-Chodzi mi o Mary i Rem'a. Źle się dzieje między nimi i widzę jak się oboje męczą. Oni potrzebują się nawzajem. Mar powiedziała mi, że w zeszłym tygodniu Lunatyk chciał się z nią pogodzić.
-To raczej dobrze, nie?
-Zawsze.
-Chodzi mi o Mary i Rem'a. Źle się dzieje między nimi i widzę jak się oboje męczą. Oni potrzebują się nawzajem. Mar powiedziała mi, że w zeszłym tygodniu Lunatyk chciał się z nią pogodzić.
-To raczej dobrze, nie?
-No tak, ale przecież ich znasz. Oni sami do niczego nie dojdą. Trzeba ich popchnąć. Dlatego... - zawiesiłam głos, a Frank spojrzał się na mnie przenikliwie.
-Dlatego musimy ich wpuścić w pułapkę - skończyłam, a mój kochany mąż uśmiechnął się cwanie. Zagwizdał pod wrażeniem mojego planu, który chwilę potem mu zdradziłam i wiedziałam, że w to wchodzi.
-Dlatego musimy ich wpuścić w pułapkę - skończyłam, a mój kochany mąż uśmiechnął się cwanie. Zagwizdał pod wrażeniem mojego planu, który chwilę potem mu zdradziłam i wiedziałam, że w to wchodzi.
-Hej! - pojawił się koło nas Syriusz i widząc nasze miny zapytał:
-Co knujecie?
-Tajemnica. - uśmiechnęłam się słodko, a on wzruszył ramionami obojętnie i zapalił papierosa.
-Jak tam, Łapo? Podoba się impreza? - zapytał Frank, a on pokiwał głową nieprzekonany.
-Drętwo tu trochę, nie sądzicie?
-Widać, że nowy siódmy rocznik nie dorasta nam do pięt - Frank zaśmiał się, obserwując pijanych małolatów obściskujących się na parkiecie.-Co knujecie?
-Tajemnica. - uśmiechnęłam się słodko, a on wzruszył ramionami obojętnie i zapalił papierosa.
-Jak tam, Łapo? Podoba się impreza? - zapytał Frank, a on pokiwał głową nieprzekonany.
-Drętwo tu trochę, nie sądzicie?
-Nie zaprzeczę - mruknął Syriusz. Odstawił pustą butelkę po piwie na stolik i zgasił papierosa.
-Mam propozycję. - powiedział.
-Zamieniamy się w słuch - odparł Frank, a Syriusz pochylając się do nas konspiracyjnie, zaczął:
-Jak widać ta impreza nie ma większych szans na powodzenie. Dlatego proponuję przenieść te balety w nieco inne, sprawdzone miejsce.
Syriusz:
-Moi drodzy, przepraszam, że przeszkadzam - powiedziałem głosem wzmocnionym przez różdżkę - ale chciałbym was zaprosić do nowego lokalu.
Wszyscy spojrzeli się na mnie zdziwieni, a ja naszym nowo-wynalezionym zaklęciem otworzyłem tymczasowe przejście w ścianie.
Szczerze to nie interesowało mnie, ile osób za mną pójdzie. Po prostu poszedłem przodem, po drodze ściągając z siebie koszulkę i spodnie. Przede mną otworem była łazienka prefektów naczelnych w całej swej okazałości. Z rozbiegu rzuciłem się do basenu.
Przyszli wszyscy. Widać moja magia działała ciągle i niezmiennie. A ta impreza była dużo lepsza niż wcześniejsza.
Dorcas stanęła przy drzwiach wejściowych i nie wyglądała na zdecydowaną. Podpłynąłem do brzegu basenu i pomachałem do niej.
-Będziesz tak stać, Meadowes? - zapytałem, przekrzykując głośną muzykę i harmider, który nagle zapanował w pomieszczeniu.
-Tak, właśnie taki mam zamiar - odparła, rozglądając się. W końcu dostrzegła coś wśród tłumu i posmutniała. Podążyłem za jej spojrzeniem i zobaczyłem Max'a, stojącego przy barze.
-No dawaj, Meadowes. Chodź! - powiedziałem, ale kiedy zignorowała moje uprzejme prośby, musiałem zwrócić na siebie jej uwagę. Wyszedłem z wody i podszedłem do niej, patrząc się na nią z góry.
-Black, mówiłam ci, że nie mam ochoty na pływanie - szepnęła cicho, nie patrząc mi się w oczy. Domyślałem się, że chodziło o coś jeszcze, ale lepiej dla niej byłby, gdyby się jednak przełamała.
-Wiem, ale ty powinnaś wiedzieć, że ja nic sobie nie robię z takich próśb. - powiedziałem i obejmując ją mocno, zacząłem ciągnąć ją w stronę brzegu.
-Nie, Black, proszę... - zaczęła się wyrywać, ale było już za późno. Wpadliśmy razem do wody i przez dobre parę sekund nie wypuszczałem jej z uścisku. Dopiero, kiedy zaczęło nam brakować powietrza, wypłynęliśmy na powierzchnię. Dorcas od razu cofnęła się o krok i zaczęła kasłać.
-Hej, wszystko ok? - podpłynął do nas James, a ja spojrzałem na Meadowes.
-Dorcas? - nie byłem w stanie rozpoznać wyrazu jej twarzy, ale po paru sekundach wszystko było już jasne. Jej oczy rozbłysły w uśmiechu a potem całe pomieszczenie wypełnił jej perlisty śmiech.
Wymieniliśmy z Rogaczem spojrzenia, które mówiły jedno: sukces!
James:
-Widziałaś? - zapytałem Lily, a ona w odpowiedzi tylko mnie mocno przytuliła.
-Jak to się wam udało? Przecież ona nie śmiała się od trzech miesięcy.
-Łapa - powiedziałem, a ona pokręciła głową.
-Przydaje się czasem - mruknęła pod nosem. Spojrzałem się na nich z ukosa.
Black i Dor nadal rozmawiali między sobą. Ona się śmiała, on też. Wyglądali tak normalnie, jakby wróciły czasy sprzed końca szkoły.
-Ale widziałeś jej ręce? - szepnęła mi do ucha Lilka, a ja westchnąłem głęboko. Gdyby to były tylko ręce. Całe jej ciało było pokryte drobnymi, niezaleczonymi pamiątkami po miesiącach niewoli.
-Wiem, masakra.
-Mam nadzieję, że te blizny niedługo znikną. Inaczej zawsze będą jej przypominać o...
-Lily - przerwałem jej, bo przypomniało mi się coś bardzo ważnego - kocham cię.
-Ja ciebie też, James - powiedziała i pocałowała mnie w policzek.
Linki :
- http://giphy.com/search/leighton-meester
- https://www.tumblr.com/dashboard/blog/knockturngossip
- http://gifhunterress.tumblr.com/post/105663009893/ed-westwick-gif-hunt-100-please-likereblog-if
- http://rp-archives.tumblr.com/post/86068054048/accessing-gif-hunt-ed-westwick-fc-age
- http://cake-rpc.tumblr.com/post/27349844754/amanda-seyfried-a-decent-gif-hunt-pt-1
- http://lspring18.tumblr.com/post/29734012397/aaron-johnson-gif-hunt