No ale nie będę Was zanudzać szczegółami, bo nie warto :).
Życzę przyjemnego czytania, pozdrawiam
tusia2709 ;**
Nagle zapadła cisza. Słychać było tylko deszcz siekający w szybę i dźwięk pociągu, obijającego się o szyny. Wszyscy spojrzeli się na James'a, z takim szokiem, jakby właśnie nazwał Lily szlamą. On jednak tylko westchnął cicho, odwrócił się z powrotem w stronę okna i wbił wzrok w deszcz.
-Jak to nie wróci? - zapytała po chwili Lily. Głos jej zadrżał i złamał się na ostatnim słowie.
-Jak to nie wróci? - powtórzyła pewniej. Wyminęła Alicję i Mary i stanęła nad nim, zakładając ręce.
-Powiedz mi, Potter. Co tu jest grane?
-Po prostu nie wróci. - powiedział, nie patrząc się na nią.
-Tak po prostu?
-Tak, Evans. Tak po prostu. Najzwyczajniej w świecie. To jej decyzja, więc nie wypytuj się, bo i tak więcej ci nie powiem. - zirytował się i wbił w nią spojrzenie.
-I nie przeszkadza ci to? Przecież widzę, że też jest ci przykro. Co się stało? - usiadła na miejscu naprzeciw niego i starała się wyczytać cokolwiek z jego twarzy. Bezskutecznie. Była jak stalowa maska, pozbawiona uczuć. Tylko w jego oczach nadal tlił się smutek. W jednej chwili chciała nawet wziąć go za rękę, żeby go zachęcić, ale od razu się rozmyśliła. To był nadal ten sam Potter.
-Dorcas wie co robi. A to czy jest mi przykro, czy nie, nie ma tu nic do rzeczy. Szanuję decyzję Dor i wy też powinniście - powiedział dobitnie, rozglądając się po reszcie.
Mary nie patrzyła się na niego, jakby była małym dzieckiem przyłapanym na kłamstwie, Alicja zwęziła oczy i pokręciła głową, Peter skulił się na fotelu w rogu i nerwowo ściskał w ręce torebkę po fasolkach wszystkich smaków, a Remus spoglądał na niego oskarżająco.
Lily obserwowała Potter'a ze spokojem, chociaż miała ochotę się na niego rzucić, złapać go za szyję i nie przestawać dusić, dopóki nie powie jej, co się stało z Dorcas.
-Nie chcesz, to nie mów. - odparła po chwili, zakładając ręce.
Syriusz:
Usiadłem przy oknie w dormitorium, wytrząsnąłem z paczki jednego papierosa i zapaliłem go końcem różdżki. Czekałem na przyjazd pociągu z Londynu. Zostało już tylko pięć minut do uczty powitalnej. Zaciągnąłem się głęboko dymem, zatrzymałem go na chwilę w płucach i wypuściłem za okno, tworząc małe kółeczka. Pierwsze święta bez rodziców i Regulus'a. Jak na razie najlepsze święta w moim życiu. W zamku nie zostało wielu uczniów, z Gryfindor'u poza mną nie było nikogo. Całą przerwę świąteczną spędziłem więc razem z Andromedą, siedzieliśmy przed kominkiem i rozmawialiśmy. Przypominało mi się wtedy, jak kiedyś przyjeżdżała z siostrami na Grimmauld Place. Kiedy byliśmy mali bawiliśmy się z Regulus'em, Andy i Narcyzą na strychu, nigdy jednak nie było z nami Belli. Chowaliśmy się przed nią od dnia, gdy powiedziała rodzicom, gdzie byliśmy. Matka się wściekła. Nigdy nie pozwalała mi i Regulus'owi na zabawę, dni wypełniały nam lekcje manier, historia krwi i inne niepotrzebne w życiu pierdoły.
Przetarłem twarz ręką i jeszcze raz zaciągnąłem się gryzącym dymem. Nie chciałem o tym myśleć. Wspomnienia domu były zbyt bolesne, niemal czułem w kościach ból Crucio ojca.
Przetarłem twarz ręką i jeszcze raz zaciągnąłem się gryzącym dymem. Nie chciałem o tym myśleć. Wspomnienia domu były zbyt bolesne, niemal czułem w kościach ból Crucio ojca.
Udało mi się przekonać Dromedę, żeby nie wracała do domu na święta.
Kiedy dostała pierwszego wyjca przybiegła do mnie z płaczem, ale z kolejnych już tylko się śmialiśmy. Ten jej cały Ted okazał się całkiem w porządku, zaprosił ją do siebie na ferie. Codziennie dostawała od niego jeden list, razem je czytaliśmy, Andy czasem płakała, co szczerze mówiąc trochę mnie żenowało. Nie miałem wprawy w pocieszaniu kobiet, w podrywaniu tak, ale w pocieszaniu? Byłem chyba jeszcze gorszy od Smarka. No dobra, bez przesady.
Spojrzałem na zegarek. Zdecydowanie za długo tu siedziałem. Wyrzuciłem niedopałek przez okno i chwilę obserwowałem jak spada razem z płatkami śniegu. Poprawiłem szatę, przejrzałem się w lustrze. Nie da się zaprzeczyć, jestem i zawsze będę Black'iem. Mam ten wygląd, ruchy i mimowolne gesty charakterystyczne dla kogoś wysoko urodzonego. Pokręciłem głową i z ciężkim westchnieniem wyszedłem.
W Wielkiej Sali byli już wszyscy. Zobaczyłem Huncwotów i ruszyłem w tamtym kierunku. Jednak już z daleka widać było, że coś jest nie tak.
-Siema, dostaliście moje prezenty? - zapytałem, siadając. Peter podziękował za koszyk słodyczy z Miodowego Królestwa, ale pozostali milczeli. Przyjrzałem się ich twarzom, Rogacz wyglądał jakby był chory, siedział cicho, tak jakby słuchał Dumbledore'a. Przecież on nigdy nie słuchał przemowy! Remus zerknął na mnie i podparł ręką głowę, posyłając mi wymowne spojrzenie.
-Co się stało? - zapytałem, pochylając się nad stołem. Lunatyk zerknął na James'a, potarł czoło ręką i szepnął:
-Była mała sprzeczka w pociągu.
-Z Evans? - zapytałem się, szukając wzrokiem dziewczyn przy naszym stole.
-Ogólnie, wszyscy jakoś tak...- wskazał głową na drugi koniec stołu, gdzie siedziały dziewczyny.
-Hej, a gdzie Meadowes? - zdziwiłem się.
-No właśnie.
-No właśnie? Wybacz Luniaczku, z wróżbiarstwa mam nędzny.
-Rany, czy ty w ogóle kojarzysz? Dorcas nie wróciła do Hogwart'u. Nikt nie wie dlaczego.
Przełknąłem ślinę, bo nagle zaschło mi w gardle. Nie wróciła. Czy to możliwe, że to przeze mnie? Nie, przecież Rogacz już by mnie zabił. Musiało stać się coś innego. Przyjrzałem się James'owi, a potem zerknąłem w stronę dziewczyn.
Dotknąłem ręką warg, dzisiaj mijał miesiąc odkąd... westchnąłem ciężko.
Głupi jesteś, Black, głupi jak gumochłon.
James:
W zamku mieliśmy być tylko dwa tygodnie, potem zaczynały się ferie i wszyscy jechaliśmy do Frank'a. Dwa tygodnie. Tyle czasu nikt się do mnie nie odzywał. No może poza Łapą, wiedziałem, że stara się jakoś załagodzić sytuację, ale w końcu też sobie odpuścił. Nie dziwiłem mu się. Nie miałem ochoty rozmawiać, ani planować nowych dowcipów. Zająłem się nauką, co wieczór zabierałem miotłę i ćwiczyłem na boisku, było już wtedy zupełnie ciemno. Czasem rozchmurzało się i było widać gwiazdy. Zastanawiałem się co robiła Dorcas. Obiecałem jednak do niej nie pisać. Wiedziałem, że Lily, Mary i Alicja wysyłały sowy codziennie, ale byłem pewien, że nie dostawały odpowiedzi.
W nocy nie mogłem spać, za dużo myślałem. O Dorcas, o tym jak żyła, gdzie była i z kim. Brałem wtedy mapę i pelerynę niewidkę i włóczyłem się po zamku.
Każdego dnia wyglądałem coraz gorzej, zastanawiałem się, kiedy wyląduję w Skrzydle Szpitalnym. Nie jadłem, nie spałem, na zmianę uczyłem się i latałem na miotle.
Kiedy zostały już tylko dwa dni do wyjazdu z zamku, podszedł do mnie Remus i zaciągnął mnie do jakiejś pustej klasy.
-James, co ty na Godryka wyprawiasz? - zapytał.
-O co ci chodzi?
-Nie udawaj idioty, bo ci nie uwierzę. Jestem prefektem, muszę dbać o gryfonów... Jestem też Huncwotem i muszę dbać o przyjaciół. Nie chcesz, to nie mów co się stało w święta, ale przynajmniej zmądrzej. Zaraz będziesz wyglądał jak Binns. Masz - wcisnął mi fiolkę z niebieskim płynem - rąbnęliśmy to dla ciebie Slughorn'owi. Masz się wyspać.
-Mam lekcje...
-Biorę to na siebie. Ty masz iść spać. Będę wiedział, jak tego nie zrobisz. - powiedział i wskazał na Mapę Huncwotów zwiniętą w rolkę i wetkniętą pod pachę. Pokręciłem głową ze zrezygnowaniem.
-Dobra już dobra.
Poszedłem do dormitorium, rzuciłem się w ubraniu na łóżko. Przez chwilę przyglądałem się baldachimowi nad moją głową. Znowu zacząłem myśleć o Dorcas... Chwyciłem buteleczkę i paroma łykami wypiłem Eliksir Słodkiego Snu.
Lily:
Pakowałyśmy kufry z ogromnym entuzjazmem. Frank powiedział, że Dorcas ma być z nami na feriach. Za pół godziny mieliśmy przenieść się siecią Fiuu do jego domku w górach. Czekały tam na nas narty, kupa śniegu i bajeczne stoki. Jednak to Dor była tym, czego najbardziej wyczekiwałam.
-Gotowe? - zapytał Frank, stojący razem z chłopakami przed kominkiem w pokoju wspólnym. Zerknęłam na Potter'a. Uparty buc. Zacisnęłam zęby i podniosłam dumnie głowę. Wkroczyłam w zielone płomienie zaraz za Mary.
Myślałam, że kiedy wyjdę z kominka, od razu zobaczę Dorcas, ale zamiast niej przede mną stali rodzice Frank'a, mały chłopczyk, chowający się za panią Longbottom i Mary. Cała moja radość zeszła ze mnie, jak powietrze z przekutego balonika.
-Dzień dobry, jestem Lily - przywitałam się bez entuzjazmu z państwem Longbottom, uśmiechnęłam się jednak do małego chłopca. - Cześć, jak masz na imię?
Odwrócił tylko głowę i przylgnął do nogi swojej mamy. Dobra, jak nie chcesz to nie mów.
-Sorry Lily, Algie jest raczej nieśmiały. Zobaczysz, jeszcze się rozkręci. - powiedział Frank, który wyszedł z płomieni zaraz za mną.
-Gdzie jest Dorcas? - zapytałam. Trochę zabrzmiało to jak wyrzut, nie o to mi chodziło.
Frank wzruszył ramionami.
Kiedy wszyscy pojawili się w salonie, zaprosił nas na śniadanie. Dom był cudowny, zbudowany z bali, z zewnątrz wydawał się maleńki, ale w środku była kupa miejsca i kilka wolnych sypialni. Magia to coś pięknego. Razem z dziewczynami wybrałyśmy śliczny pokoik z widokiem na góry.
Kiedy wszyscy pojawili się w salonie, zaprosił nas na śniadanie. Dom był cudowny, zbudowany z bali, z zewnątrz wydawał się maleńki, ale w środku była kupa miejsca i kilka wolnych sypialni. Magia to coś pięknego. Razem z dziewczynami wybrałyśmy śliczny pokoik z widokiem na góry.
Potem poszliśmy na stok. Nie umiałam za dobrze zjeżdżać, trochę wstydziłam się, bo Huncwoci byli w tym naprawdę świetni. Poszli na czarną trasę z Frank'iem i jego tatą, a ja, Alicja i Mary wybrałyśmy sobie trasę dla małych dzieci. Przynajmniej na oślej łączce czułyśmy się w miarę bezpiecznie.
Nawet nie zauważyłam, jak minęło całe popołudnie, a pani Longbottom wołała nas na obiadokolację. Udało mi się oderwać myśli od mojego zawodu na Dorcas i zaczynałam się dobrze bawić.
Przy stole panowała luźna atmosfera, każdy żartował, opowiadał kawały i co chwila wybuchaliśmy śmiechem. Mały Algie rzeczywiście szybko się z nami oswoił i sam śmiał się najgłośniej, chociaż nie rozumiał większości z tego, co mówiliśmy.
Kiedy siedzieliśmy przed kominkiem, każdy z kubkiem herbaty i obserwowaliśmy trzaskające płomienie, usłyszeliśmy dziwny dźwięk z kuchni.
-Frank, to do ciebie! - zawołała pani Longbottom, po czym weszła do salonu ze śpiącym Algie'm na rękach, niosąc list. - Nadawca chyba nie czeka na odpowiedź, sowa odleciała - powiedziała i wyszła, położyć małego spać.
Frank mało elegancko rozerwał kopertę i wyciągnął z niej list zapisany znajomym pismem. Chwilę czytał w ciszy, po czym podniósł na nas spojrzenie i powiedział:
-Dorcas nie przyjedzie. Przykro mi.
Zerwałam się z fotela, jakby nagle mnie poparzył i wyrwałam mu kartkę z ręki.
Zaczęłam śledzić linijki pełne drobnych, pochylonych literek, przeczytałam cały list trzy razy, potem wpatrywałam się w jej podpis. Wyglądał tak zwyczajnie. Nie mogłam jednak oderwać od niego spojrzenia, jakby miał mi zaraz wyjaśnić, dlaczego Dorcas nie daje znaku życia. Bo ten list to w skrócie tylko przepraszam, że nie przyjadę i mam nadzieję, że dobrze się bawicie.
Z odrętwienia wyrwała mnie Mary, która położyła delikatnie rękę na moim ramieniu.
-Lily... - zaczęła, ale nie mogłam jej słuchać.
Zacisnęłam dłoń na kawałku pergaminu i wybiegłam z salonu.
Jakby nie patrzeć zachowałam się jak małe, kapryśne dziecko. Pobiegłam do pokoju, który dzieliłam z dziewczynami, trzasnęłam głośno drzwiami i rzuciłam się na łóżko.
Nie zdążyłam powstrzymać szlochu, który wyrwał się ze mnie, razem z wydychanym powietrzem. Przestań Lily, przestań zachowywać się jak beksa, masz szesnaście lat, a nie cztery!
Byłam tak zdziwiona nagłymi łzami, że nawet nie usłyszałam, kiedy drzwi się uchyliły i ktoś wszedł do pokoju.
Zorientowałam się dopiero, kiedy sprężyny mojego materaca charakterystycznie zaskrzypiały i poczułam obok siebie ciężar.
-Evans, daj spokój - usłyszałam. A byłam pewna, że to Alicja, albo Mar! Potter, ty przebrzydły... zrobiło mi się tak strasznie głupio, że widział, jak ryczałam.
-Wynoś się. - powiedziałam urywanym głosem, starając się uspokoić oddech.
-Zachowujesz się strasznie samolubnie, wiesz? Nie wiesz, czemu Dor nie przyjechała, a robisz wokół siebie tyle szumu, jakbyś to ty była tu największą ofiarą. Gdybyś ty nie wróciła do Hogwart'u, to Dorcas uszanowałaby twoją decyzję i nie zachowywałaby się jak rozkapryszona księżniczka!
Zabolało, nie powiem, że nie. Byłam jednak na niego za bardzo wkurzona, żeby przyznać mu w tamtej chwili rację.
-Powiedziałam, wynoś się - syknęłam, odwracając zapłakaną twarz w jego stronę.
-Nie poznaję cię, Evans.
-Spadaj. - nadal nie ruszał tyłka z mojego łóżka. Postanowiłam, że przynajmniej go przycisnę, może powiedziałby, co się stało z Dor.
-Jak nie chcesz wyjść, to przynajmniej powiedz, co się z nią dzieje?
-A skąd ja to mam wiedzieć? Nie piszemy ze sobą. - odburknął nieprzyjemnie. Zawiało chłodem. Objęłam się ramionami i wbiłam w niego twarde spojrzenie. Tym razem mi nie uciekniesz.
-Co się takiego stało wtedy, zanim zaczął się semestr?
-Nie twoja sprawa.
-To taka wielka tajemnica?! Merlinie, ja tylko to chcę wiedzieć! Nie musisz mówić gdzie jest, ani co robi, ale jeśli wiesz co się stało, to błagam, powiedz mi! Martwię się.
Zrobił minę, jakby bił się sam ze sobą. Nie ma mowy, nie odpuszczę mu.
-Proszę powiedz - szepnęłam cicho, z błaganiem w oczach. Potter jeszcze chwilę milczał, lustrując moją twarz w skupieniu, aż w końcu powiedział coś, co sprawiło, że na chwilę zabrakło mi powietrza.
Zerwałam się z fotela, jakby nagle mnie poparzył i wyrwałam mu kartkę z ręki.
Zaczęłam śledzić linijki pełne drobnych, pochylonych literek, przeczytałam cały list trzy razy, potem wpatrywałam się w jej podpis. Wyglądał tak zwyczajnie. Nie mogłam jednak oderwać od niego spojrzenia, jakby miał mi zaraz wyjaśnić, dlaczego Dorcas nie daje znaku życia. Bo ten list to w skrócie tylko przepraszam, że nie przyjadę i mam nadzieję, że dobrze się bawicie.
Z odrętwienia wyrwała mnie Mary, która położyła delikatnie rękę na moim ramieniu.
-Lily... - zaczęła, ale nie mogłam jej słuchać.
Zacisnęłam dłoń na kawałku pergaminu i wybiegłam z salonu.
Jakby nie patrzeć zachowałam się jak małe, kapryśne dziecko. Pobiegłam do pokoju, który dzieliłam z dziewczynami, trzasnęłam głośno drzwiami i rzuciłam się na łóżko.
Nie zdążyłam powstrzymać szlochu, który wyrwał się ze mnie, razem z wydychanym powietrzem. Przestań Lily, przestań zachowywać się jak beksa, masz szesnaście lat, a nie cztery!
Byłam tak zdziwiona nagłymi łzami, że nawet nie usłyszałam, kiedy drzwi się uchyliły i ktoś wszedł do pokoju.
Zorientowałam się dopiero, kiedy sprężyny mojego materaca charakterystycznie zaskrzypiały i poczułam obok siebie ciężar.
-Evans, daj spokój - usłyszałam. A byłam pewna, że to Alicja, albo Mar! Potter, ty przebrzydły... zrobiło mi się tak strasznie głupio, że widział, jak ryczałam.
-Wynoś się. - powiedziałam urywanym głosem, starając się uspokoić oddech.
-Zachowujesz się strasznie samolubnie, wiesz? Nie wiesz, czemu Dor nie przyjechała, a robisz wokół siebie tyle szumu, jakbyś to ty była tu największą ofiarą. Gdybyś ty nie wróciła do Hogwart'u, to Dorcas uszanowałaby twoją decyzję i nie zachowywałaby się jak rozkapryszona księżniczka!
Zabolało, nie powiem, że nie. Byłam jednak na niego za bardzo wkurzona, żeby przyznać mu w tamtej chwili rację.
-Powiedziałam, wynoś się - syknęłam, odwracając zapłakaną twarz w jego stronę.
-Nie poznaję cię, Evans.
-Spadaj. - nadal nie ruszał tyłka z mojego łóżka. Postanowiłam, że przynajmniej go przycisnę, może powiedziałby, co się stało z Dor.
-Jak nie chcesz wyjść, to przynajmniej powiedz, co się z nią dzieje?
-A skąd ja to mam wiedzieć? Nie piszemy ze sobą. - odburknął nieprzyjemnie. Zawiało chłodem. Objęłam się ramionami i wbiłam w niego twarde spojrzenie. Tym razem mi nie uciekniesz.
-Co się takiego stało wtedy, zanim zaczął się semestr?
-Nie twoja sprawa.
-To taka wielka tajemnica?! Merlinie, ja tylko to chcę wiedzieć! Nie musisz mówić gdzie jest, ani co robi, ale jeśli wiesz co się stało, to błagam, powiedz mi! Martwię się.
Zrobił minę, jakby bił się sam ze sobą. Nie ma mowy, nie odpuszczę mu.
-Proszę powiedz - szepnęłam cicho, z błaganiem w oczach. Potter jeszcze chwilę milczał, lustrując moją twarz w skupieniu, aż w końcu powiedział coś, co sprawiło, że na chwilę zabrakło mi powietrza.
Linki:
- http://astridrps.tumblr.com/post/65188927181/gif-hunt-carey-mulligan
- http://wifflegif.com/gifs/search?utf8=%E2%9C%93&q=karen+gillan
- http://noxious-amelia.tumblr.com/
- https://www.tumblr.com/tagged/peter-pettigrew-imagine
- https://banditthewriter.tumblr.com/post/172928306404/soulmate-event-remus-lupin
- http://weheartit.com/entry/33200010
- http://giphy.com/search/to-queue-or-not-to-queue