niedziela, 3 maja 2015

rozdział 17

James:
Po pozbyciu się wody z pokoju dziewczyn, poszliśmy z Łapą spać, niestety mi długi odpoczynek nie był dany, bo po zaledwie godzinie snu obudziła mnie Lily, szarpiąca mnie za ramię.
-Potter, Potter obudź się, Potter! No w końcu - powiedziała, kiedy otworzyłem oczy.
-Czego ty kobieto ode mnie chcesz? Jest jakaś trzecia w nocy. Daj mi spać.
-No przepraszam bardzo pana, panie Potter, ale musi pan ruszyć swój szanowny tyłek i pomóc Dorcas, bo mogą ją zaraz wyrzucić ze szkoły. - warknęła.
-C-co?! - zawołałem półprzytomnie, szybko wyskakując z łóżka. Obudziłem Łapę i razem pognaliśmy do gabinetu Dippet'a.
-Pan nie może! - krzyknęliśmy, wpadając do pomieszczenia, nie zawracając sobie głowy pukaniem do drzwi.
-Panie Potter, panie Black! Co ma oznaczać to wtargnięcie? - natknęliśmy się na McGonagall - i jeszcze panna Evans? No doprawdy, to niewybaczalne zachowanie, spodziewałam się po pani czegoś bardziej...
-Pan nie może wyrzucić Dorcas - zawołałem nad jej ramieniem, nie dając jej skończyć.
-Proszę, dajcie nam chwilę i uspokójcie się, nikt na razie nikogo nie wyrzuca, możecie być spokojni. - powiedział Dumbledore, który stał koło Dippet'a i uśmiechał się pod nosem.
-Możemy zostać, panie profesorze? - zapytała Evans, a kiedy dyrektor niechętnie skinął głową, usiedliśmy na krzesłach pod ścianą.
Dorcas siedziała przed biurkiem, a obok niej Hannah.
-Dobrze, jeśli już możemy, to panno Hudkins, proszę nam opowiedzieć co dzisiaj się zdarzyło między panią, a panną Meadowes. - powiedział Dippet, splatając ręce na biurku.
-No więc, jadłam kolację na Wielkiej Sali, kiedy nagle przybiegła ona i zaczęła na mnie krzyczeć, grozić mi i gdyby nie koledzy to na pewno by mnie pobiła - powiedziała łamiącym się głosem Hannah. - Bardzo się bałam, zawsze wiedziałam, że jest z nią coś nie tak, ale nie sądziłam, że mogłaby na mnie napaść bez powodu. - jej oczy zaszły łzami, a dyrektor podał jej chusteczkę.


-Bez powodu, tak? To wszystko twoja wina ty... - zaczęła Dorcas, ale Hannah przekrzyczała ją, mówiąc:
-Widzi pan? Widzi pan, jaka ona jest nieobliczalna? Na prawdę powinno się ją zamknąć. Kto wie do czego jeszcze jest zdolna? - Hudkins rozpłakała się, a ja zacisnąłem mocno zęby, żeby nic jej nie powiedzieć.
-Kiedy wróciłam do dormitorium i chciałam wszystko wytłumaczyć, zapytać się o co chodziło, mój kufer leżał na korytarzu, a wszystkie moje rzeczy wysypały się na podłogę. - ciągnęła dalej - nie wiem co mam robić, pani profesorze, nie czuję się bezpieczna we własnym pokoju.
-Jest mi niezmiernie przykro mi z tego powodu, panno Hudkins, ale teraz dajmy głos pannie Meadowes, co ma pani do powiedzenia na swoją obronę?
-Chciałabym zacząć od tego, że owszem nie zachowałam się odpowiednio w Wielkiej Sali, ale po pierwsze wcale nie jestem nie obliczalna i po drugie moje zachowanie nie było bez przyczyny. Otóż, kiedy wcześniej weszłam do dormitorium znalazłam wszystkie rzeczy moje i dziewczyn zupełnie zdemolowane, większość z nich już nie nadaje się do użytku, a podłoga była w całości zalana wodą. Mam nawet zdjęcia i świadków. Proszę - Dorcas wyciągnęła zdjęcia z kieszeni, pokazała je nauczycielom i zaczęła mówić dalej:
-Pomimo tych wszystkich zniszczeń, rzeczy Hanny pozostały nietknięte, do tego ten napis na lustrze...no cóż, wszyscy w szkole wiedzą, że Hannah ma słabość do James'a i Syriusza i od początku była zazdrosna o ich znajomość ze mną, Lily i Alicją. Kiedy to zobaczyłam, faktycznie nie działałam trzeźwo, ale w końcu przecież jej nawet nie uderzyłam.
-Ale chciałaś! - krzyknęła Hudkins, przez cały czas szlochała w chusteczkę, robiąc z siebie ofiarę.
-Ale tego nie zrobiłam! Co do tego, że wyrzuciłam jej kufer na korytarz, to chyba nie jest to takie dziwne, że nie chciałam w dormitorium osoby, która wprowadziła do niego zamiast mojej przyjaciółki, a potem zniszczyła wszystkie nasze rzeczy przez jakąś urojoną i bezpodstawną zazdrość. - powiedziała dobitnie, a Dumbledore uśmiechnął się do niej.
Dyrektor jednak zachował kamienną twarz, wszyscy wiedzieli w szkole, że nie lubił, kiedy kobiety płakały i dlatego Hannah świetnie sobie radziła w przekabacaniu go na swoją stronę.
-Panie dyrektorze, czy mógłbym coś powiedzieć - zapytał Syriusz, wstając. Zmarszczyłem brwi, bo mieszanie się w cudze kłopoty nie było w jego stylu. Wąchacz odchrząknął i zaczął mówić:
-Chciałem tylko dodać, że kiedy przyszedłem do Dorcas po jej nagannym zachowaniu w Wielkiej Sali, zachowała ona niezwykły spokój i choć próbowałem ją sprowokować, nie pozwoliła mi na to. Potem pocieszała swoje przyjaciółki, które podobnie jak ona, straciły wszystko i niech mi pan dyrektor powie, czy gdyby to pan stracił wszystko co posiada, znalazłby pan jeszcze cierpliwość do pocieszania swoich przyjaciół? Z całym szacunkiem, ale nie sądzę, żeby wiele osób było na to stać. - zakończył swój niezwykle, aż nienaturalnie jak dla niego elokwentny wywód.
-Nie widzi tego pan? Oni wszyscy się zmówili! Chronią siebie nawzajem i na koniec to ja będę tą złą. A ja nic złego nie zrobiłam! - krzyknęła Hannah, zanosząc się płaczem.
-Może zróbmy tak - powiedział podniesionym głosem Dippet - panna Meadowes dostanie dwa dni szlabanu u profesora Slughorn'a, a panna Hudkins zostanie przeniesiona do innego dormitorium. A teraz myślę, że wszyscy jesteśmy bardzo zmęczeni, więc idźcie już spać, bo rano lekcje. A i proszę, żadnych więcej bójek dziewczęta.


Dorcas:
Wyszliśmy z gabinetu dyrektora, a Hannah szybko wyminęła mnie i syknęła mi do ucha:
-Jeszcze nie skończyłyśmy.
Zmarszczyłam brwi, ale nie mogłam nad tym długo myśleć, bo koło mnie pojawił się James i objął mnie ramieniem.
-Jeśli jeszcze raz wykręci taki numer, to zostaw ją mnie. - powiedział.
-Tak? Myślałam, że nie bijesz dziewczyn. - zaśmiałam się.
-Bo nie, ale dla mojej kochanej siostrzyczki zrobię wszystko. - pocałował mnie w czoło, a ja oparłam głowę o jego ramię.
-Cieszę się, że cie mam, braciszku. - mruknęłam z uśmiechem.
Rozdzieliliśmy się dopiero przy moim dormitorium. Razem z Lily weszłyśmy do środka i zdałyśmy relacje Alicji, a chłopcy poszli do siebie.
Szlaban u Slughorn'a to nic, prawie jak wakacje, ale nie tym się martwiłam. Hudkins to na prawdę jakaś wariatka i tylko mogę czekać aż mi odda.


Remus:
Od ostatniej pełni nienawidziłem tego kim jestem o wiele bardziej niż przedtem. Gdybym mógł zmienić tamtą noc tak, że Mary by mnie nie zauważyła...wszystko byłoby inaczej. Ona nawet jeszcze nie wiedziała o tym, że to nie jakiś wilkołak mnie poturbował, ale że to ja byłem tym wilkołakiem, a już była przerażona.
Postanowiłem jej powiedzieć przy najbliższej okazji. Przynajmniej będzie znała prawdę. To ciągłe kłamanie o moim życiu i o tym kim jestem wyczerpało mnie już doszczętnie, ale to się nigdy nie zmieni.
Od pełni nie rozmawiałem za wiele z chłopakami, a z dziewczynami jeszcze mniej, wolałem samotność, bo wcześniej, kiedy Mar jeszcze była, to w takich chwilach siedziałem właśnie z nią. Westchnąłem ciężko. Już za tydzień ją zobaczę. Najpierw będziemy tańczyć, a potem...potem mnie znienawidzi.




Harry, 19 lat później: 
Stałem z Syriuszem przed schludną kamienicą, ściskałem w ręce zmiętą kartkę z adresem od rodziców Neville'a i ze zdenerwowaniem patrzyłem się na dzwonek do drzwi. 
Syriusz był przemieniony w psa i dodawał mi wzrokiem otuchy. 
"Raz kozie śmierć" pomyślałem i nacisnąłem dzwonek. Drzwi szybko się otworzyły, a przed nami stanął brzydki skrzat w sukience w różowe kwiatki. 
-Pan do kogo, sir? - zapytał piskliwie. 
-Dorcas Meadowes? Mieszka tu, prawda? - zapytałem, a skrzat kiwnął głową. 
-Goździk zaprowadzi. - powiedział i otworzył szerzej drzwi. Syriusz wbiegł pierwszy, obwąchując wszystko dookoła. 
-Czy poza Dorcas Meadowes mieszka tu ktoś jeszcze? - zapytałem, tak jak się umówiłem z Wąchaczem. 
-Nie sir, z kim panienka Dorcas będzie miała przyjemność, sir? - zapytała skrzatka. 
-Harry Potter, a to... 
-Syriusz Black - powiedział Syriusz zmieniając się z powrotem w człowieka. 
-Proszę do salonu sir, panienka Dorcas zaraz przyjdzie. 
Nie minęło dziesięć minut, kiedy usłyszeliśmy dźwięk klucza w zamku, kroki w korytarzu i wołanie: 
-Goździk! Wróciłam! 
Syriusz wstał z kanapy i wyszedł na korytarz. Poszedłem za nim, zobaczyłem jak Dorcas się odwróciła, a torebka wypadła jej z ręki. 
-No cześć, Meadowes - powiedział Syriusz i wyszczerzył zęby - wcale się nie zmieniłaś. 
-To niemożliwe. 


Dorcas podeszła do niego i ostrożnie dotknęła jego twarzy. Chwilę jeszcze stała, patrząc się mu prosto w oczy. Wyglądała przez chwilę, jakby zobaczyła ducha, a potem też się szeroko uśmiechnęła. Rzeczywiście mało się zmieniła od tego, co widziałem na zdjęciach. Syriusz przytulił ją mocno, w końcu nie widzieli się czternaście lat. Nic nie mówili, tylko śmiali się głośno, przytulając. 
Potem uwaga Dorcas skupiła się na mnie, a jej szok był jeszcze większy, kiedy mnie rozpoznała. 
-Harry? O Merlinie, wyglądasz dokładnie jak Jamie. 
-Poza oczami, prawda? - zapytał Syriusz. 
-Taaak, one są zdecydowanie po Lilce. - powiedziała i przytuliła mnie. 
-Jestem Dorcas, przyjaźniłam się z twoimi rodzicami, ale skoro tu jesteś, to pewnie to wiesz. Na sto procent mnie nie pamiętasz, w końcu, jak widzieliśmy się ostatnim razem, to miałeś tylko kilka latek.  Ale byłeś przesłodki. - zrobiła krótką pauzę i uśmiechnęła się do swoich wspomnień - O Merlinie, może chodźmy do salonu, chcecie jakiejś herbaty, czy coś? - zapytała chaotycznie. 
-Black powiedziałeś mu? 
Zmarszczyłem brwi. 
-Sama mu powiedz. 
Dorcas cała promieniała, kiedy się na mnie spojrzała. Odetchnęła głęboko. 
-No to Harry, z życzenia Lily i Jamie'go... jestem twoją matką chrzestną. Mało nawet brakowało, a po tej strasznej nocy zamieszkałbyś ze mną, ale Dumbledore postanowił wysłać cię do twojej ciotki, bo te więzy krwi i inne pierdoły. Chociaż może i dla ciebie tak było lepiej. Ja cały czas byłam w ukryciu. Szczerze mówiąc to miałam parę razy przyjemność spotkać Petunię u twojej mamy w domu i o Merlinie, jak ja ci współczuję, że musiałeś się z nimi użerać przez 15 lat. Zresztą Vernon Dursley to taka sama bajka. Z nim rozmawialiśmy tylko raz, pamiętasz Syriusz? Ty i James byliście dla niego prawie tak wredni, jak dla Snape'a, ale on...no co tu dużo mówić należało mu się. 
-O Harry, musisz kiedyś usłyszeć tę historię. Mega porąbana akcja. 
-No nie wiem, czy to jest dobre na jego uszy. - powiedziała Dorcas, a Wąchacz żachnął się i powiedział: 
-Co ty Meadowes, byliśmy wtedy tylko... rok starsi? Mieliśmy szesnaście lat, prawda? 
-Taa, dobre czasy. 
-Teraz chyba też nie najgorsze, co? Wyglądasz zupełnie tak samo. 
-Eliksiry - zaśmiała się - jak chcesz mogę ci dać przepis, ale przede wszystkim przytnij włosy. 
Uśmiechnęła się słodko, a Syriusz spiorunował ją spojrzeniem. 
W ogóle nie było po nich widać, że nie widzieli się tyle lat. Zachowywali się tak, jak we wspomnieniach z Hogwart'u. Byli na prawdę genialni, szkoda, że na prawdę z nimi nie zamieszkałem, miałbym z nimi tysiąc razy lepsze dzieciństwo. Byłoby jak z rodzicami. 



Mary:
Usiadłam na łóżku i przetarłam oczy rękami. Mrok już dawno zapadł, a ja nawet nie zaczęłam się pakować. Głęboko westchnęłam, podniosłam się i zaczęłam zbierać ubrania. Miałam zostać w zamku przez weekend po balu i wrócić do domu rano w poniedziałek, nie byłam tylko pewna, czy dam radę znowu żegnać się z dziewczynami i wracać do codziennej nudnej rutyny. W okolicy nie miałam nikogo w moim wieku, mieszkałam w wyjątkowo mugolskiej dzielnicy, więc o magii też nie było mowy.
Z drugiej strony jednak bałam się. Tak bardzo się bałam, że czasem w nocy nie mogłam zasnąć, bo kiedy tylko zamykałam oczy, widziałam tego potwora, który skrzywdził Remusa.
Byłam rozdarta, jak jeszcze nigdy. Zatrzasnęłam wieko kufra i spojrzałam w lustro. Patrząc się sobie w oczy, zebrałam całą odwagę, jaką trzymałam w moim gryfońskim sercu i powiedziałam do siebie:
-Dasz sobie radę, będą dziewczyny, nic ci się nie stanie. Jesteś gryfonem.
Uśmiechnęłam się i zapięłam paski zabezpieczające kufer.


***


Rano obudziłam się na długo przed budzikiem i choć miałam ochotę przekręcić się na drugi bok i spać dalej, to wstałam z łóżka i powtarzając tą samą formułkę co wczoraj, zaczęłam się ubierać. Cały dzień spędziłam, siedząc jak na szpilkach, a kiedy wybiła planowana godzina, pobiegłam do pokoju, żeby przygotować się na bal. Gdy nadszedł czas, pożegnałam się z rodzicami i wkroczyłam w zielone płomienie kominka. 
Kiedy otworzyłam oczy, uśmiech sam wpłynął mi na twarz. 
-W końcu - mruknęłam sama do siebie. 


Stałam w moim kochanym pokoju wspólnym. Ze zdziwieniem zobaczyłam, że nie ma w nim ani jednej żywej, czy martwej duszy, pewnie wszyscy się jeszcze przygotowywali. Bal w końcu zaczynał się dopiero o dwudziestej. 
Cała podekscytowana ruszyłam schodami do mojego starego dormitorium. Uchyliłam drzwi i uśmiechnęłam się jeszcze szerzej, kiedy zobaczyłam krzątające się po pokoju Lily, Dor i Al. Nawet nie zauważyły, że weszłam, więc zapukałam w futrynę od drzwi, a Ali spojrzała się na mnie przelotnie. Oczy nagle jej się zaświeciły, pisnęła głośno i pobiegła w moją stronę, prawie zwalając mnie z nóg. 
Lily i Dorcas podobnie zareagowały, kiedy mnie zobaczyły, stałyśmy około dziesięciu minut ściskając się i mówiąc jak bardzo za sobą tęsknimy. Przerwała to Ali, mówiąc: 
-No dobra, ty Mar wyglądasz jak milion galeonów, ale my wciąż straszymy jak czarownice z bajek dla małych mugoli. 
-Pomóc w czymś? - zapytałam i zabrałam się za suszenie włosów, malowanie paznokci i inne upiększające zabiegi. 


Alicja: 
Rzuciłyśmy zaklęcia na pokój, dzieląc go na cztery zamknięte części. Każda z nas miała włożyć suknię i dopracować makijaż w swojej ćwiartce, a potem miałyśmy się sobie pokazać w części, w której czekała na nas Mary. 
Wciągnęłam na siebie sukienkę, ale wciąż nie byłam jej pewna. Postawiłam na rozświetlający makijaż i mocniejsze usta, kiedy skończyłam, wyszłam pokazać się reszcie. Jednocześnie zrzuciłyśmy bariery z naszych części i mówiąc bardzo dosłownie, szczęka mi opadła, kiedy zobaczyłam Lilkę i Dori. Wyglądały tak niesamowicie, że aż zabrakło mi słów, żeby to opisać. 
-Nie uważacie, że to za dużo? - zapytałam, okręcając się wokół własnej osi. 
Dor zaśmiała się i powiedziała, że nigdy w życiu nie widziała takiej piękności i że Frank będzie najszczęśliwszym chłopakiem na balu. 


***


Chłopcy mieli czekać na nas przy wejściu do Wielkiej Sali. Kiedy szłam korytarzem, miałam wrażenie, że bicie mojego serca jest głośniejsze od stukających o podłogę obcasów. Został tylko jeden zakręt i schody, na których Frank mnie zobaczy. Wzięłam głęboki oddech i wyszłam na oczach całej szkoły zza ściany. Nikt nie zwrócił na mnie uwagi, reszta była w stu procentach pochłonięta sobą i tylko oczy Frank'a zalśniły na mój widok. 







Linki do zdjęć: 
  • http://giphy.com/gifs/sad-cry-andrew-garfield-Aiwd8LlzIoRs4
  • https://www.tumblr.com/tagged/carey-mulligan-roleplay
  • http://prettylittleedits.tumblr.com/post/7031007050