Siedziałam sobie na łóżku, owinięta mięciutkim kocem. Zwinęłam się w kłębek i próbowałam ignorować zamieszanie, które panowało w dormitorium. Wszyscy skakali dookoła mnie, pytając jak się czuję, co się stało, proponując mi poduszki, herbatę i dziesiątki innych rzeczy. Nie wiedziałam, skąd to całe zamieszanie, ale chyba moje zniknięcie zrobiło na nich duże wrażenie. Teraz wolałam jednak zostać sama i zastanowić się, co zrobić z tym, że Regulus Black miał wobec mnie jakieś mroczne plany. Tylko Remus siedział na kanapie w zupełnej ciszy. Wydał się strasznie zmęczony. Rozumiałam go, chociaż nie znałam powodu jego złego samopoczucia. W końcu do akcji wkroczyła Lilka i wyrzuciła całe towarzystwo za drzwi. Zostałyśmy tylko w czwórkę.
-No dobra teraz na spokojnie. Dori, jeśli nie chcesz, to nie musisz nam teraz nic mówić. Ale martwimy się o ciebie. - powiedziała Lily.
Chwilę siedziałam w milczeniu, starając się zebrać myśli.
-To mnie Black robił zdjęcia. Usłyszałam jak mówił Narcyzie Black. - wyszeptałam - Po co mu to było? Tak bardzo nie chciałam, żebym to była ja... Przecież to Śmierciożercy...
I nagle nie mogłam już się dłużej opierać. Wybuchłam niekontrolowanym płaczem. Wojna z Voldemortem szargała mi nerwy. Codziennie rano czytałyśmy w Proroku Codziennym o nowych strasznych zbrodniach, których dopuszczali się jego poplecznicy. Bałam się o moją rodzinę, która czekała w Dolinie Godryka. Sądziłam, że w Hogwarcie jesteśmy bezpieczni. Jednak teraz nie mogłam już być niczego pewna.
I nagle nie mogłam już się dłużej opierać. Wybuchłam niekontrolowanym płaczem. Wojna z Voldemortem szargała mi nerwy. Codziennie rano czytałyśmy w Proroku Codziennym o nowych strasznych zbrodniach, których dopuszczali się jego poplecznicy. Bałam się o moją rodzinę, która czekała w Dolinie Godryka. Sądziłam, że w Hogwarcie jesteśmy bezpieczni. Jednak teraz nie mogłam już być niczego pewna.
Lunatyk:
-Jak się czuje? - zapytałem, kiedy Rogacz wrócił do dormitorium. Tuż przed pójściem spać odwiedził Dorcas.
-Zasnęła. - odpowiedział i sam rzucił się na swoje łóżko. Widać było po nim, że cholernie martwiła go ta sytuacja i nie wiele z niej rozumiał. Wstałem z fotela i sam też ruszyłem w stronę łóżka. Nagle okropnie zakręciło mi się w głowie. Prawie upadłem.
-Co jest? - zaniepokoił się Syriusz, mierząc mnie czujnym spojrzeniem.
-Głowa mi pęka. Pełnia za dwa dni. - sięgnąłem do szafki nocnej i wyciągnąłem fiolkę niebieskiego płynu. Wziąłem szklankę z Ognistą i wlałem do niej eliksir.
-Zdrowie - mruknąłem i wypiłem całość jednym haustem.
-Co to za świństwo? - zapytał Łapa, krzywiąc się.
-Na wzmocnienie. Lepiej smakuje z Ognistą.
-Jak wszystko. - zaśmiał się Syriusz i nalał sobie bursztynowego trunku do szklanki.
-Co u Andromedy? - zapytałem. Ten temat dawno nie był poruszany, więc byłem ciekawy, czy sprawy posunęły się na przód.
-Nie mam zielonego pojęcia. Wiem tylko, że dostała list od swojego mugola. Od tamtej pory z nią nie gadałem. - powiedział, wzruszając ramionami.
-A wiadomo co z Jasper'em? Może to on powinien teraz siedzieć przy Dor.
-Z tego co wiem, to Evans nie chciała go mieszać w poszukiwania. Uważa, że to mogłoby rozwalić ich związek. - powiedział Rogacz uśmiechając się kwaśno.
-Jeśli są razem, to powinien się zainteresować. - mruknął Wąchacz.
-Nie mógł się przecież zainteresować, bo nic nie wiedział o całej akcji. Co ci w nim tak nie pasuje, co? Zawsze masz humory, kiedy o nim gadamy. - spytał James z podejrzliwą miną.
-Nie lubię gościa i tyle.
-Nawet go nie znasz.
-No i niech tak pozostanie.
-Gadałem z nim raz czy dwa. Jest w porządku.
-To Krukon.
-Dobrze, że nie Ślizgon. Ja tam się cieszę, że znalazła sobie w końcu jakiegoś porządnego chłopaka. Moim zdaniem, on się nadaje dla niej na stałe. - powiedział James zdecydowanym głosem.
Syriusz wzruszył ramionami i poszedł do łazienki. Po chwili usłyszeliśmy szum wody.
Nie czułem się dobrze, a eliksir nie przyniósł wielkiej ulgi. Na tak krótki czas przed pełnią nic nie pomagało dostatecznie. Położyłem się i starałem się zasnąć, jednocześnie walcząc z comiesięcznymi koszmarami. Dramaty na jawie musiały poczekać. Alicja :
Kiedy zeszłyśmy rano na śniadanie, usiadłyśmy z dala od Huncwotów. Żadna z nas jakoś nie miała ochoty na ich żarty. Uszanowali to i nie przysiedli się do nas. Tylko James rzucał co jakiś czas zmartwione spojrzenia na Dorcas.
Rozejrzałam się po sali i zobaczyłam Jasper'a. Podobnie jak Potter obserwował Meadowes. Każda z nas miała raczej grobowy nastrój. Postanowiłam zacząć jakoś rozmowę.
-Gapi się na ciebie - zanuciłam, dając kuksańca Dorcas.
-Kto? - zapytała zdezorientowana, rozglądając się po Wielkiej Sali. Jej wzrok od razu powędrował do stołu Ślizgonów. Może nie zaczęłam najszczęśliwiej.
-Jaaaas-peeer - wyszeptałam tajemniczo, żeby odwrócić jej uwagę od Domu Węża.
-Wcale nie...
-Bez przerwy.
-Oj zamknij się, Ali. Gdzie on jest? - Dorcas zaczęła się rozglądać po twarzach przy stole Ravenclaw.
-O patrz, idzie tutaj! - ucieszyłam się, kiedy zobaczyłam, jak Krukon wstaje i rusza w naszym kierunku.
-Cześć dziewczyny - powiedział, stojąc nad nami. Był taaaaki wysoki.
-Hej - odpowiedziałyśmy chórem. Uśmiechnął się tak, że zrobiły mu się malutkie dołeczki w policzkach. Słodkie!
-Dor, możemy pogadać? - zapytał górując nad nami.
-Taak, jasne - odpowiedziała, podnosząc się. Objął ją ręką w talii.
-Możecie rozmawiać tutaj! Nie krępujcie się - powiedziałam szybko i zrobiłam słodką minkę, oczekując na wyznania miłości i pocałunki.
-Taa, chyba lepiej będzie, jak pogadamy na osobności - powiedziała Dor, śmiejąc się ze mnie. Wzięła Jaspera za rękę i pociągnęła go w stronę wyjścia z Wielkiej Sali.
-Uh. Dlaczego nie mogli rozmawiać tutaj? - udałam oburzenie.
-Może nie chcieli, żeby potem cała szkoła wiedziała o ich sprawach? - zapytała sarkastycznie Lily.
-Eeee tam. Przecież nikomu byśmy nie powiedziały. - machnęłam ręką i puściłam do nich oko.
-Chyba idą na błonia. - powiedziała Mary - Myślicie o tym samym?
Jednocześnie zerwałyśmy się z miejsc i pobiegłyśmy na wieżę.
-Jesteśmy okropne - powiedziała Lily.
-Dokładnie. Nie nadajemy się na przyjaciółki. - westchnęła Mary.
-Zgadzam się w stu procentach. - przytaknęłam, ale gdy wspięłyśmy się na szczyt wieży, od razu przylepiłyśmy nosy do szyb, żeby lepiej widzieć.
-Na co się patrzymy? - usłyszałyśmy głos James'a za plecami.
-Nie wasza sprawa. Pa. - powiedziała Lilka, odwracając się do Huncwotów. Czy oni nauczyli się teleportacji na terenie zamku? Jakim cudem wszędzie pojawiali się tak szybko? Stali za nami szczerząc zęby w uśmiechu. Obecni byli wszyscy oprócz Syriusza. Niech zgadnę, pewnie powiedział, że to dziecinne.
W końcu w polu widzenia pojawili się Dor i Jasper. Szli przez błonia ramię w ramię, Krukon obejmował Meadowes ramieniem. Uwielbiam zakochanych! Nagle wyrwało mi się :
-Oooooo, Merlinie, chcemy więcej!
Wszyscy jak na komendę spojrzeli za okno.
Dorcas:
Wyszłam z Jasper'em z Wielkiej Sali. Szczerze mówiąc znacznie poprawił mi się humor, odkąd podszedł do stołu Gryfonów. Z lżejszym sercem pozwoliłam mu poprowadzić się na błonia. Niebo było pochmurne i wiał przenikliwy wiatr. Jasper zaproponował mi swoją bluzę i objął mnie ramieniem.
-O czym chciałeś porozmawiać? - zapytałam, kiedy doszliśmy do jeziora.
-Nie widziałem cię wczoraj cały dzień, a dzisiaj na śniadaniu byłaś jakaś taka...nieobecna. Coś się stało? - zapytał, patrząc mi głęboko w oczy.
-Wszystko w porządku. - skłamałam gładko. Wolałam jeszcze nie dopuszczać go do wszystkich dramatów. Nasz związek był wciąż bardzo świeży. Było mi z nim naprawdę bardzo dobrze i dlatego bałam się go stracić.
-Na pewno?
-Jasne. Po prostu wczoraj zaspałam, a potem gorzej się poczułam, więc wróciłam do dormitorium. Dzisiaj jestem niewyspana, to wszystko. - powiedziałam pierwszą lepszą wymówkę, jaka przyszła mi do głowy. Poczułam lekkie ukłucie wyrzutów sumienia. Szczerość to podobno podstawa zdrowego związku. Ale ja zbyt bałam się otworzyć.
-Skoro tak, to okey.
-Tak? - odetchnęłam z ulgą.
-No pewnie. Chciałem tylko wiedzieć, czy aby na pewno nikt nie zrobił ci jakiegoś świństwa. No bo wiesz, ja jakby co, zawsze mogę komuś dołożyć. - zaśmiał się, a mój humor był jeszcze lepszy. Przytuliłam się do niego mocno, a on czule objął mnie ramieniem. W jego objęciach poczułam się w końcu bezpiecznie. Może gdzieś tam jakiś Śmierciożerca czaił się na moje życie. Ale bliskość Jaspera działała na mnie kojąco i wreszcie udało mi się odprężyć.
Harry ( 19 lat później ):
Moja twarz zanurzyła się w chłodnych wspomnieniach Syriusza. Znalazłem się na hogwardzkich błoniach, przede mną stała przytulona para. Dziewczyną z pewnością była ta stara przyjaciółka rodziców, o której powiedział mi Snape. Dorcas Meadowes. Stała przytulona do jakiegoś nieznanego mi chłopaka. Był dużo od niej wyższy, miał jasne kręcone włosy i wesołe oczy.
Nagle usłyszałem za sobą jakiś szelest i odwróciłem się. Za ogromnym dębem zobaczyłem sylwetkę chłopaka. Gdy podszedłem bliżej, okazało się, że to Syriusz, który z ukrycia obserwował parę. Nie zdążyłem jednak przyjrzeć się jego twarzy.
Otoczenie szybko się zmieniło i po sekundzie stałem już w klasie Flitwick'a, otoczony grupą szesnastolatków. Biegali po sali, śmiali się i co chwila ktoś głośno krzyczał. Tylko kilka osób siedziało w ławkach - w tym Syriusz. Biła od niego wyjątkowa nonszalancja i pewność siebie. Niedaleko siedziała grupka dziewczyn rzucających mu co jakiś czas długie, tęskne spojrzenia. Syriusz jednak wydawał się być zupełnie obojętny. Błądził gdzieś myślami i ożywił się dopiero, kiedy do klasy weszła Dorcas Meadowes.
-Gdzie zgubiłaś swojego fagasa? - zawołał do niej, kiedy weszła.
-Oj odwal się, Black. - odparła i usiadła kilka ławek dalej z jakąś ciemnowłosą dziewczyną.
-Mmmm, jaka nie miła. Waleczna się zrobiłaś. - powiedział Syriusz, podnosząc brwi i uśmiechając się prowokacyjnie. Gdybym był na miejscu blondynki, już dawno dałbym się wyprowadzić z równowagi. Syriusz był mistrzem w pogrywaniu ludźmi.
-Oj uważaj, bo jeszcze zobaczysz jaka nie miła potrafię być. - warknęła.
-Nie krępuj się.
-Merlinie, dlaczego akurat mnie się tak czepiasz? Czy dręczenie kogoś z Meadowes'ów jest u Black'ów rodzinne? - zapytała wzdychając głęboko.
-Niestety cię rozczaruje, ale nie jesteś pępkiem świata. Jednak faktycznie muszę przyznać, że twoja irytacja ustępuje miejsca tylko Smarkeusowi. - uśmiechnął się do niej podle.
-Nie porównuj mnie z nim. - syknęła.
-Sama się prosisz, Skarbie. - rozłożył ręce w geście bezradności.
-Nie jestem. Twoim. Skarbem. - wysyczała przez zaciśnięte zęby.
Chłopak, który siedział koło Black'a przewrócił oczami i odwrócił się do nich, mówiąc :
-Możecie przestać się zachowywać jak dzieci? Żrecie się o wszystko, o co tylko się da. Zróbcie sobie przerwę, co? Łeb mi pęka, a wasze wrzaski mi nie pomagają.
-Przepraszam Cię za kolegę Remus. Widzisz Black, postaraj się trochę opanować - zadrwiła Dorcas. Czyżby to był Lupin?
Chciałem mu się jeszcze przyjrzeć no i dowiedzieć jak potoczyła się dalej kłótnia tej dwójki. Niestety chwilę później obraz zaczął się rozmazywać i po chwili znów stałem w salonie Grimmauld Place 12 przed dorosłą wersją Syriusza Black'a.
Linki :
- http://jenniferlawrencehelps.tumblr.com/post/41681389922/amanda-seyfried-gif-hunt
- https://www.tumblr.com/search/blairwaldorfings
- https://pl.pinterest.com/pin/862720872370872796/